~Los Angeles, 21.08.2015 r.~
★Laura★
Jest już noc, księżyc i gwiazdy jasno świecą, a ja i Ross idziemy po plaży. Nic nie mówimy, ale rozmowa nie jest potrzebna nam do wyrażenia, że jesteśmy szczęśliwi. Wsłuchuję się w szum oceanu i wietrzyk. Obie te rzeczy mnie uspokajają i odprężają.
W końcu doszliśmy na miejsce, bo zobaczyłam czerwony koc, a dookoła niego cztery lampiony, które dodają romantycznej atmosfery. Usiedliśmy na kocu. Ross objął mnie od tyłu ręką, a ja położyłam głowę na jego ramię.
Jestem z nim bardzo szczęśliwa. Nie żałuję, że go poznałam. Kocham go, mimo tego że przez miesiąc mnie oszukiwał, a potem oddał Romwellom. Jednak rozumiem go i nie żywię do niego urazy. Chciał tylko chronić rodzinę, mnie także, co mu się udało, gdy mnie uratował. Tamte czarne chmury przeszłości już dawno się rozpłynęły, a teraz nad nami unosi się tęcza szczęścia.
- Jestem z tobą bardzo szczęśliwa, wiesz? - odezwałam się.
- Szczęściarz ze mnie, że ciebie mam. Gdyby ci się wtedy coś stało, nie wybaczyłbym sobie tego - powiedział trochę smutnym głosem.
- Ross, nie myśl już o tamtym. To przeszłość. Postaraj się zapomnieć.
- Kiedy ja nie potrafię. Te wspomnienia odżyły we mnie, gdy szliśmy przez plażę. Wtedy na prawdę mogło ci się coś stać. Oni mogli zrobić z tobą wszystko, co chcieli. Nigdy sobie nie wybaczę, że naraziłem cię na niebezpieczeństwo. Nigdy.
- Ross, ale nic mi się nie stało. Wszystko jest dobrze. Uratowałeś mnie, to się liczy - odparłam, kładąc rękę na jego policzku, aby odwrócić jego głowę w moją stronę, ale Ross unikał mojego wzroku. Zauważyłam, że w jego oczach gości smutek i żal. - Ross, spójrz na mnie - powiedziałam.
- Jak mogę spojrzeć ci w oczy po tym, co ci zrobiłem? - spytał, a nasze spojrzenia się spotkały.
- Nie możesz mieć do siebie żalu. Ross, nie obwinaj siebie już. Romwellowie to przeszłość. Postaraj się o nich zapomnieć. Zrób to dla swojego dobra, bo niepotrzebnie zadręczasz się myślami o nich.
Pod wpływem mojego spojrzenia jego oczy zaczynały powoli się trochę rozpogadzały.
- Postaram się o nich zapomnieć, ale będzie to trudne, bo nadal pojawiają się w moich koszarach. Często występujesz w nich ty, a oni chcą zrobić ci coś złego. Te sny są tak rzeczywiste, że gdy się budzę, myślę, że jest to prawda. I wtedy boję się, że oni wrócą i się zemszczą na mnie.
- Oni siedzą w więzieniu. Wątpię, żeby zdołali z niego uciec.
- Jestem z tobą bardzo szczęśliwa, wiesz? - odezwałam się.
- Szczęściarz ze mnie, że ciebie mam. Gdyby ci się wtedy coś stało, nie wybaczyłbym sobie tego - powiedział trochę smutnym głosem.
- Ross, nie myśl już o tamtym. To przeszłość. Postaraj się zapomnieć.
- Kiedy ja nie potrafię. Te wspomnienia odżyły we mnie, gdy szliśmy przez plażę. Wtedy na prawdę mogło ci się coś stać. Oni mogli zrobić z tobą wszystko, co chcieli. Nigdy sobie nie wybaczę, że naraziłem cię na niebezpieczeństwo. Nigdy.
- Ross, ale nic mi się nie stało. Wszystko jest dobrze. Uratowałeś mnie, to się liczy - odparłam, kładąc rękę na jego policzku, aby odwrócić jego głowę w moją stronę, ale Ross unikał mojego wzroku. Zauważyłam, że w jego oczach gości smutek i żal. - Ross, spójrz na mnie - powiedziałam.
- Jak mogę spojrzeć ci w oczy po tym, co ci zrobiłem? - spytał, a nasze spojrzenia się spotkały.
- Nie możesz mieć do siebie żalu. Ross, nie obwinaj siebie już. Romwellowie to przeszłość. Postaraj się o nich zapomnieć. Zrób to dla swojego dobra, bo niepotrzebnie zadręczasz się myślami o nich.
Pod wpływem mojego spojrzenia jego oczy zaczynały powoli się trochę rozpogadzały.
- Postaram się o nich zapomnieć, ale będzie to trudne, bo nadal pojawiają się w moich koszarach. Często występujesz w nich ty, a oni chcą zrobić ci coś złego. Te sny są tak rzeczywiste, że gdy się budzę, myślę, że jest to prawda. I wtedy boję się, że oni wrócą i się zemszczą na mnie.
- Oni siedzą w więzieniu. Wątpię, żeby zdołali z niego uciec.
- Oby tak się nigdy nie stało. - odparł. - A ty zapomniałaś o tamych wydarzeniach? - spytał, a ja westchnęłam ciężko.
- Nie. Nadal śnią mi się koszmary z Romwellami w roli głównej. Często budzę się w nocy z krzykiem. Nie potrafię zapomnieć - powiedziałam smutnym głosem, a tamte wspomnienia we mnie odżyły.
- To dla nas obojga były ciężkie chwile. Jednak ty miałaś o wiele gorzej i to z mojej winy.
- Nie, to ciebie postrzelili. Mogłeś wtedy zginąć.
- Ty też i to przeze mnie.
- Skończmy już ten temat, dobrze? On tylko wywołuje złe wspomnienia. Musimy się postarać zapomnieć o Romwellach.
- Będzie ciężko, ale tak będzie dla nas lepiej.
Zapanowała pomiędzy nami cisza. Znowu przypomniał mi się moment, w którym ocknęłam się i byłam przywiązana do krzesła. To było okropne uczucie. Byłam zdezorientowana i bezradna. Nie chciałabym przeżyć tego jeszcze raz.
- Kocham cię, Laura - powiedział Ross po chwili, a ja odwróciłam głowę w jego stronę. Nasze spojrzenia się spotkały.
- Ja ciebie też - odparłam, po czym pocałowaliśmy się krótko.
Potem położyliśmy się na kocu i patrzyliśmy w gwiazdy, które stąd były jeszcze piękniejsze niż koło wierzby. Leżeliśmy w ciszy, która nam nie przeszkadzała. Atmosfera znów się rozluźniła, bo przez temat o Romwellach trochę się napięła. Zdecydowanie oboje musimy o nich zapomnić. Tak będzie dla nas najlepiej. Niepotrzebnie zawracamy sobie głowę tamtymi wydarzeniami. Lepiej o nich nie myśleć.
Wiele się pozmieniało odkąd poznałam Rossa. Dzięki niemu i jego rodzinie moje życie nabrało barw i stało się ciekawsze. Teraz prawie codziennie ja i Van jesteśmy u nich lub odwrotnie. Bardzo się z nimi zżyłam i gdybym miała ich opuścić, nie zniosłabym tęsknoty po nich. Brakowałoby mi ich, a szczególnie Rossa. Jeszcze nigdy nie przywiązałam się tak mocno do kogoś. Jaka ja byłam ślepa przez tamten miesiąc, twierdząc, że nic do niego nie czuję. Ross jest dla mnie wszystkim i bardzo go potrzebuję. Nie wiem, czy potrafiłabym pokochać innego chłopaka tak jak jego. Ross po prostu jest jedyny w swoim rodzaju i chyba nigdy nie przestanę go kochać. Nie wiem, co musiałoby się stać, żebym przestała czuć coś do niego. Chyba musiałabym umrzeć.
- Szkoda, że już za tydzień wyjeżdżacie w trasę. Będzie mi ciebie brakować - odezwałam się ze smutkiem w głosie.
- Och, Lau, będę często do ciebie dzwonił i pisał. Te cztery miesiące jakoś miną. Spotamy się w święta.
- Ale to dopiero w grudniu, a wyjedziecie pod koniec sierpnia - powiedziałam z żalem. - Co ja mam bez was robić. Moje życie znów będzie wyglądało tak jak wtedy, gdy was nie znałam.
- Jakoś sobie poradzimy. Gdybym mógł, to zabrałbym cię ze sobą. Ja też będę za tobą bardzo tęskinił - odparł czułym głosem, patrząc w moje oczy.
- Mam nadzieję, że nasz związek przetrwa ten czas.
- To dla nas próba. Jeśli się uda, nic nie stanie nam na drodze do szczęścia. Poradzimy sobie. Zresztą wątpię, żebym pokochał inną dziewczynę tak mocno jak ciebie. Jesteś dla mnie zbyt ważna.
- Myślę tak samo jak ty. Jakoś damy radę. Musimy, bo inaczej nie będziemy razem, a to byłoby dla mnie nie do zniesienia.
- Przetrawmy te cztery miesiące. Zobaczysz, nasza miłość wzrośnie, a nie zmaleje.
- Mam taką nadzieję - przytaknęłam.
Nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać, a w końcu pocałowaliśmy się. Tym razem nie chcieliśmy kończyć tej chwili za szybko. Oboje musimy się sobą nacieszyć, póki jeszcze możemy. Po kilku sekundach nasze pocałunki stały się bardzo namiętne. Nawet nie zauważyłam, kiedy Ross znlazł się nade mną i zaczął całować moją szyję. Ja cicho jęczałam. Znów poczułam, że chcę czegoś więcej. Ostatnio coraz częściej przydarza nam się coś takiego. Jednak nie wiem, czy jestem gotowa na taki krok. Ta chwila jest romantyczna, ale chyba muszę ją przerwać teraz nim będzie zapóźno.
- Ross, przestań - powiedziałam, ale nie byłam do końca tego pewna. Chociaż nie chciałabym się z nim kochać tutaj, bo nie jest za ciepło, a na tym piasku nie jest zbyt wygodnie.
Ross oderwał się od mojej szyi i położył się obok mnie. Wyglądał na trochę zmieszanego.
- Przepraszam, Lau. Znów mnie trochę poniosło - powiedział po chwili.
- To nie twoja wina. Po prostu nie wiem, czy jestem gotowa na to - odparłam.
- Ja cię do niczego nie będę zmuszał. Chociaż na prawdę chciałbym już to zrobić, ale poczekam na twoją decyzję.
- Wierz mi, ja też tego chcę, ale się trochę boję.
- Ja bym cię nigdy nie skrzywdził, ale rozumiem cię. Nie musimy się z tym spieszyć. Mamy jeszcze czas. - Uśmiechnął się.
- Jesteś najlepszym chłopakiem jakiego mogłam mieć - powiedziałam, patrząc mu w oczy.
- I wzajemnie - odpowiedział, po czym pocałował mnie czule, ale zaraz się odsunął. - Chyba musimy się zbierać. Robi się już zimniej.
- Dobrze - odparłam.
Wstaliśmy z koca, zwinęliśmy go oraz wyłączyliśmy lampiony i wzięliśmy to wszystko ze sobą. Szliśmy trzymając się za ręce.
Nagle poczułam, że ktoś kładzie mi dłoń na ustach i przytrzymuje mocno w pasie. Nie mogłam obrócić głowy, żeby zobaczyć, co się dzieje z Rossem, bo ktoś mocno mnie trzymał. Zaczęłam się wiercić, ale uścisk był zbyt mocy, abym mogła się uwolnić. W mojej głowie pojawiła się tylko jedna myśl - Romwellowie, po czym zrobiło mi się ciemno przed oczami...
~*~
Otworzyłam powoli oczy, ale mimo to zobaczyłam tylko ciemność. Jednak po chwili przywykłam do niej i zauważyłam, że znajduję się w jakimś pustym pomieszczeniu, do którego nie wpadało ani odrobiny światła. Nagle zorientowałam się, że leżę związana na jakimś starym materacu, a usta mam zakneblowane kawałkiem materiału.
Nie! To nie może być prawda! To pewnie tylko sen! Znów śni mi się ten sam koszmar.
Zaczęłam się wiercić i kręcić, a przez to czułam pieczenie na skórze, bo sznury ocierały się o moje nadgarstki i kostki. Do oczu w jednej chwili napłynęły mi łzy.
Nie! To jest rzeczywistość! Znów zostałam porwana, nie wiem, gdzie jestem, nie wiem, co się stało z Rossem ani nie wiem, co się ze mną później stanie. Nie wiem, ja nic nie wiem! Chociaż jednego jestem pewna - Romwellowie uciekli z więzienia i porwali mnie, bo kto inny mógłby to zrobić? Nie mogę uwierzyć, że znów to zrobili. Cały koszmar ponownie się powtarza. Wygląda to tak jakby ktoś nacisnął replay, a moje życie cofnęło się do tamtych wydarzeń. Dlaczego? Dlaczego to się stało?
Załkałam, a z oczu płynęły mi strumienie łez. Znów poczułam tą bezsilność, znowu jestem przerażona, zdezorientowana i mam mnóstwo pytań w głowie.
Już wtedy dużo przeżyłam, a potem miałam koszmary. Co będzie teraz? Drugie porwanie wyciśnie jeszcze większy uraz w mojej psychice. Ja już tego dłużej nie zniosę! Ja już tak nie mogę! Jeśli stąd wyjdę, to nie wiem, czy się po tym pozbieram. Znowu.
Co jeśli Romwellowie tym razem zrobią mi coś albo Rossowi? Co jeśli tym razem nie uda mu się mnie uratować, bo oni go uprzedzili? Jeśli mu się coś stanie, to nie wiem, jak ja sobie z tym poradzę. Już wtedy był bliski śmierci, a co jeśli teraz by zginął? Nie! Nie mogę tak myśleć! Ross mnie uratuje i znów wszystko będzie dobrze. Chociaż tylko on potrafił mnie uspokajać, gdy przypominałam sobie tamte wydarzenia. Dzięki niemu choć trochę zapomniałam o Romwellach. Jeśli by mi go zabrakło, ciężko byłoby mi się pozbierać, a szczególnie po jego stracie. Nie zniosłabym tego. Ja tak bardzo go kocham. Jednak to przez zadanie Rossa zostałam porwana pierwszy raz. Mimo tego nie żałuję, że go poznałam. On jest mi potrzebny. Teraz pewnie znów mnie uratuje. Wejdzie jakoś do tego pokoju i razem uciekniemy nie zauważeni przez Romwellów. Znowu bylibyśmy szczęśliwi. Jednak to mogą być tylko moje marzenia. Zawsze może się spełnić czarny scenariusz. Jednak muszę być dobrej myśli. Wszystko jakoś się ułoży.
Nagle usłyszałam zgrzyt w zamku, a po chwili drzwi otworzyły się. To co zobaczyłam kompletnie mnie zaskoczyło. W wejściu stał jakiś mężczyzna koło czterdziestki i nie był to żaden z Romwellów. Może to nie oni mnie porwali? To w takim razie, kto to jest i czego ode mnie chce? I najważniejsze pytanie, co on ze mną zrobi?
Poczułam jak po ciele przebiegają mi ciarki. Nie! Ja nie chcę przez to znów przechodzić! Ja już tego nie wytrzymam!
- Witaj, Lauro. Dobrze, że już się obudziłaś - powiedział, a ja zaczęłam się kręcić, ale zaraz przestałam, bo sznury boleśnie wrzynały mi się w skórę. - Nie wierć się tak, bo niepotrzebnie uszkodzisz sobie swoją skórę, a wygląd będzie ci potrzebny.
Co? Co on chcę ze mną zrobić? Zaczybam bać się go bardziej niż Romwellów.
Nagle usłyszałam zgrzyt w zamku, a po chwili drzwi otworzyły się. To co zobaczyłam kompletnie mnie zaskoczyło. W wejściu stał jakiś mężczyzna koło czterdziestki i nie był to żaden z Romwellów. Może to nie oni mnie porwali? To w takim razie, kto to jest i czego ode mnie chce? I najważniejsze pytanie, co on ze mną zrobi?
Poczułam jak po ciele przebiegają mi ciarki. Nie! Ja nie chcę przez to znów przechodzić! Ja już tego nie wytrzymam!
- Witaj, Lauro. Dobrze, że już się obudziłaś - powiedział, a ja zaczęłam się kręcić, ale zaraz przestałam, bo sznury boleśnie wrzynały mi się w skórę. - Nie wierć się tak, bo niepotrzebnie uszkodzisz sobie swoją skórę, a wygląd będzie ci potrzebny.
Co? Co on chcę ze mną zrobić? Zaczybam bać się go bardziej niż Romwellów.
- Pewnie zastanawiasz się, co tu robisz - odparł, podchodząc do mnie i przyklękując obok materaca. - Otóż jesteś mi potrzebna. Chciałbym wykorzystać ciebie do zaspokajania potrzeb innych mężczyzn. Tymczasowo pobędziesz trochę tutaj, a potem twoje życie się zmieni - mówił to ze spokojem, a na koniec wyciągnął rękę i chciał dotknąć mojej twarzy, ale ja szybko się odsunęłam. Jego dłoń zastygła w bezruchu, a na ustach pojawił złowieszczy uśmieszek. - I jeszcze ma charakterek. Już ja ci później pokażę - odparł, po czym wstał i wyszedł z pokoju, zamykając go na klucz.
On chyba chce zrobić ze mnie prostytutkę. Nie! Błagam nie! Ja już wolałam jak więzili mnie Romwellowie. Oni chcieli tylko pieniędzy, a on może mnie... Nie, tylko nie to! To normalnie jest jakiś koszmar. To się nie dzieje na prawdę.
Wybuchnęłam niepohamowanym płaczem. Nie. Już wiem po co on tu później przyjdzie. Nie, nie, nie.
Ross, gdzie ty jesteś? Błagam uratuj mnie. Tylko ty możesz to zrobić. Znajdź mnie jakoś i wyciągnij stąd zanim ten typ mi coś zrobi. Ross, proszę, uratuj mnie.
Po kilku minutach przestałam płakać. Poczułam się bardzo zmęczona od tego wszystkiego. Oczy same mi się zamykały. Długo się opierałam, bo bałam się, że ten facet zaraz tu przyjdzie, ale w końcu zasnęłam.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hejka wszystkim!!!
Przepraszam, że rozdziału nie było miesiąc, ale w tamtym miesiącu miałam bardzo mało weny, a tydzień temu wróciłam z koloni, więc dopiero teraz w końcu coś napisałam. Przepraszam was bardzo. Mam nadzieję, że rozdział spodobał wam się, bo chyba nie spodziewaliście się takiego obrotu spraw. Dużo teraz namieszam i będzie się działo. Czekałam na ten zwrot akcji, bo już dawno go zaplanowałam. Pewnie jesteście zaskoczeni. Już było spokojnie, a tu nagle bum! Zobaczycie, co się stanie dalej. Po mnie teraz chyba można się wszystkiego spodziewać.
Do napisania!!!
On chyba chce zrobić ze mnie prostytutkę. Nie! Błagam nie! Ja już wolałam jak więzili mnie Romwellowie. Oni chcieli tylko pieniędzy, a on może mnie... Nie, tylko nie to! To normalnie jest jakiś koszmar. To się nie dzieje na prawdę.
Wybuchnęłam niepohamowanym płaczem. Nie. Już wiem po co on tu później przyjdzie. Nie, nie, nie.
Ross, gdzie ty jesteś? Błagam uratuj mnie. Tylko ty możesz to zrobić. Znajdź mnie jakoś i wyciągnij stąd zanim ten typ mi coś zrobi. Ross, proszę, uratuj mnie.
Po kilku minutach przestałam płakać. Poczułam się bardzo zmęczona od tego wszystkiego. Oczy same mi się zamykały. Długo się opierałam, bo bałam się, że ten facet zaraz tu przyjdzie, ale w końcu zasnęłam.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hejka wszystkim!!!
Przepraszam, że rozdziału nie było miesiąc, ale w tamtym miesiącu miałam bardzo mało weny, a tydzień temu wróciłam z koloni, więc dopiero teraz w końcu coś napisałam. Przepraszam was bardzo. Mam nadzieję, że rozdział spodobał wam się, bo chyba nie spodziewaliście się takiego obrotu spraw. Dużo teraz namieszam i będzie się działo. Czekałam na ten zwrot akcji, bo już dawno go zaplanowałam. Pewnie jesteście zaskoczeni. Już było spokojnie, a tu nagle bum! Zobaczycie, co się stanie dalej. Po mnie teraz chyba można się wszystkiego spodziewać.
Do napisania!!!