"Come on get loud, loud! Let it out. Show me everything hat you've got." ~ "Dalej, bądźmy głośno, głośno! Wyrzućmy to z siebie. Pokaż mi wszystko co masz." - Loud
~Los Angeles, 09.08.2015r.~
★Narrator★
Laura, Vanessa i Rydel już od trzech godzin chodziły po mieście. Były na zakupach, w SPA i w pizzeri. Wszystko to było potrzebne, żeby odciągnąć Rydel jak najdalej od domu, który przygotowują chłopaki na jej imprezę urodzinową. Wszystko ustalili wcześniej i teraz tylko musieli to zrealizować. Siostry miały nadzieję, że dom będzie jakoś w miarę dobrze wyglądał. Miały pewne wątpliwości, ale chłopaki stwierdzili, że one nie muszą się o nic martwić i sobie ze wszystkim poradzą. Pozwoliły im udekorwać dom, ale wszystko, co mieli zrobić wypisały w punktach. Jednak mogli dodać coś od siebie byle miało to ręce i nogi. Także powoli zbliżała się godzina, że mogły już wrócić do domu. Trzy godzinne chodzenie po sklepach dawało się każdej we znaki. Jednak nie mogły wrócić zanim Laura albo Vanessa nie dostaną SMS'a, że wszystko jest już gotowe.
- Dziewczyny, może wrócimy już do domu? Nogi mi już odpadają od tego chodzenia - powiedziała Rydel.
- Jeszcze nie musimy iść. Może pójdziemy jeszcze na lody albo gofry? - zaproponowała Vanessa.
- Po zjedzeniu pizzy nie mam już siły na coś więcej. Wracajmy już do domu - odparła Rydel.
Laura i Vanessa spojrzały na siebie wymownie. Musiały coś wymyślić, żeby trzymać przyjaciółkę zdala od domu. Już nie wiedziały, co mają robić, bo same miały już dość ciągłego chodzenia.
- Posiedźmy sobie jeszcze chwilę w tej pizzeri. Nogi mnie bolą i muszę trochę odpocząć - powiedziała Laura. Nagle jej kieszeń zaczęła wibrować. Wyciągnęła telefon i odczytała wiadomość od Rossa: Dom już gotowy. Możecie przyjść. Laura odetchnęła z ulgą. Schowała telefon z powrotem do kieszeni i spojrzała na Vanessę, po czym lekko kiwnęła głową. Van zrozumiała, bo przytaknęła oczami.
- W sumie, to już sobie odpoczęłyśmy tutaj, więc możemy wracać - odezwała się Van.
- Okay, no to chodźmy - odpowiedziała Laura i wszystkie wstały. Zapłaciły za pizzę, po czym wyszły z lokalu. Złapały taksówkę i odjechały. Vanessa napisała do Rikera: Jedziemy już do was. Szykujcie się.
- Możemy pójść do was? Nie chce nam się jeszcze wracać do domu - powiedziała Laura.
- Okay, wy zawsze możecie do nas wpaść. Zresztą Ross i Riker na pewno się ucieszą - odparła Rydel, a siostry uśmiechnęły się.
- Teraz ty musisz znaleźć chłopaka - odezwała się Vanessa.
- Ja? Ja żyję w domu z czterema chłopakami i wykonuję większość domowych obowiązków, jak w tym wszystkim mam znaleźć chłopaka?
- Wiesz, on może być bliżej niż myślisz - uśmiechnęła się Laura.
- Masz kogoś na myśli?
- Tak, na przykład Ellingtona. Świetnie się ze sobą dogadujecie i wspieracie. Przez tyle lat nie poczułaś do niego czegoś?
- My jesteśmy świetnymi przyjaciółmi i dobrze mi z nim w takiej relacji. Fakt, że nie potrafię potraktować go jak brata, ale nie wiem czy umiałabym spojrzeć na niego inaczej niż na przyjaciela.
- Szkoda, bo byłaby z was ładna para - odparła Van.
- Dziewczyny, skończcie ten temat. Co ja co, ale moje relacje z Ellingtonem są bardzo przyjacielskie, nie to co było na przykład w twoim przypadku Laura.
- To fakt, moje stosunki z Rossem nie były za bardzo przyjacielskie. Dopiero teraz potrafię to potwierdzić. Zresztą lepiej późno niż wcale.
- No w sumie tak - odpowiedziała Rydel.
Potem zaczęły rozmawiać na inne tematy i nim się obejrzały, taksówka zatrzymała się pod domem blondynki. Zapłaciły, po czym wysiadły z samochodu. Weszły do domu, ale siostry szły przed Rydel. Gdy znalazły się w salonie, w którym było ciemno, szybko schowały się za ścianą.
- Dziewczyny, gdzie wy jesteście? I dlaczego tu jest tak ciemno? - spytała Rydel, po czym zapaliła światło.
- Niespodzianka! - krzyknęli wszyscy, wyskakując zza różnych rzeczy.
- Wszystkiego najlepszego, Rydel! - powiedzieli jej najbliżsi, a na twarzy jubilatki zagościł ogromny uśmiech. Rozejrzała się po salonie, który był udekorowany balonami, a przez środek był napis: Wszystkiego najlepszego!
- Dziękuję wam waszystkim - odparła, po czym przytuliła każdego. - Nie musieliście niczego organizować. To tylko kolejne urodziny.
- Ale i tak postanowiliśmy zrobić ci niespodziankę - odezwał się Ellington.
- No to teraz pora na prezenty! - powiedział Rocky.
- Nie musieliście niczego mi kupować. Zresztą przez te zakupy mam wiele rzeczy - zaśmiała się blondynka. Riker podszedł do niej i dał jej małe pudełko.
- Ten prezent jest od nas wszystkich. Ciesz się, że masz takie rodzeństwo i przyjaciela - powiedział, a Rydel otworzyła pudełko, w którym były kluczyki do auta.
- Czy wy kupiliście mi samochód? - spytała z niedowierzeniem.
- Tak - odparli chłopaki.
- O Boże, dziękuję wam - powiedziała uradowana blondynka, po czym wyściskała każdego po kolei.
- Chodź zobaczyć swoją furę - odezwał się Rocky. Wyszli na zewnątrz, a Ross otworzył garaż, w którym stał samochód marki Alfa Romeo Giulietta.
- Jest cudowny! Nie wiem jak mogę się wam odwdzięczyć. To na prawdę wspaniały prezent. Dziękuję wam i to bardzo - odparła Rydel i znów uściskała chłopaków. Potem weszli z powrotem do środka.
- No to teraz pora na nasze prezenty - odezwała się Laura.
- Chociaż samochodu nie przebijemy - zaśmiała się Vanessa.
- Wszystkiego najlpeszego, Delly - powiedziała Laura i dała jubilatce pudełeczko, które Rydel zaraz otworzyła. Zobaczyła w nim logo R5, które było wykonane z różowych kamieni jubilerskich i zawieszone na złotym łańcuszku.
- Jest cudowny. Dziękuję, Lau - powiedziała, po czym przytuliła brunetkę. - Pewnie musiał cię dużo kosztować.
- Oj tam, oj tam - machnęła ręką Laura.
- No to teraz pora na mój prezent. Wszystkiego najlepszego, Rydel - powiedziała Vanessa i wręczyła blondynce pudełeczko.
- Czyżby znowu jakaś biżuteria?
- Jak otworzysz, to się przekonasz - uśmiechnęła się Van. Rydel otworzyła pudełko. W środku była złota bransoletka z jej imieniem, które było wysadzane różowymi kamieniami.
- Piękna bransoletka. Będzie pasowała mi do naszyjnika. Dziękuję Van - odpowiedziała blondynka i uściskała Vanessę.
Po chwili do salonu wszedł Ross z dużym różowym tortem. Na wierzchu było zdjęcie Rydel. Wszyscy zaśpiewali głośne Sto lat, po czym jubilatka zdmuchnęła świeczki i pomyślała przy tym życzenie: Żebym w końcu spotkała miłość swojego życia. Potem każdy dostał kawałek tortu.
- Skoro prezenty i tort już były, to teraz pora na imprezę! - krzyknął Rocky, włączając muzykę. Od razu na środku salonu pojawiło się kilka tańczących par.
Było trochę sporo ludzi, bo Rocky z Ellingtonem mieli się zająć tą sprawą i pozapraszali połowę kontaktów ze swoich telefonów, więc na brak osób nie narzekali. Zresztą połowa nie przyszła, co było na rękę chłopakom, bo nie pomieściliby takiej liczby gości. Muzyka grała, alkohol również zaczął się lać. Paroma słowami: impreza nabierała tempa z każdą chwilą. Jednak na jakieś odpadły trzeba było poczekać dopóki większość osób poczuła procenty. Tylko Ross nie pił, bo dopiero co wyszedł ze szpitala i mogłoby się to dla niego nie za dobrze skończyć. Także on był od przyworzenia alkoholu, a ten szybko schodził.
Po jakiś dwóch godzinach każdy był już nieco podpity. W domu Lynchów zaczynały dziać się nietypowe rzeczy. Rocky i Ellington znaleźli w garażu stare sanki i zjeżdżali nimi po schodach. O dziwo nic im się nie stało, a nie było to bezpieczne. W czasie, gdy oni narażali się na kontuzje, Riker, Vanessa, Rydel, Laura i jakieś pare osób grali w pokera. Osoba, która miała najsłabsze karty, musiała albo ściągnąć jakąś część swojego ubrania albo zrobić głupie zadanie. Także wszczyscy w końcu byli w samej bieliźnie i nadal nie przestawali grać. Teraz leciały same zdania. Dziewczyny miały najsłabsze karty, więc musiały coś zrobić. Rydel weszła na stół i tańczyła, a Vanessa udawała Miley Cyrus, ale zamiast huśtać się na kuli, robiła to na żyrandolu. O dziwo okazał się wytrzynały, bo nie spadł. Natomiost Laura tańczyła na ,,rurze", a dokładniej na miotle przyczepionej do sufitu. Jak to się stało? Tego chyba nie wie nikt. Także dziewczyny robiły niezłe show i już po paru minutach patrzyło na nie wielu chłopaków. Jakiś brunet podszedł do Laury.
- Hej, mała. Może się zabawimy? - spytał zmysłowym głosem, kładać rękę na jej plecach. Nie otrzymał odpowiedzi, bo po chwili dostał mocno w twarz. Uderzył go Ross, który cały czas przyglądał się Laurze i nie mógł uwierzyć w to, co ona robi. Jednak, gdy zobaczył, że jakiś chłopak do niej podchodzi, nie wytrzymał.
- Zostaw ją - warknął Ross.
- Bo co? Byłem pierwszy, więc nie obchodzi mnie, że ty też masz na nią ochotę.
- Nie dotykaj jej, bo to jest moja dziewczna.
- Chciałbyś - odparł brunet i po chwili znów dostał w twarz. Tym razem mocniej i aż upadł. Głównie spowodował to wpływ alkoholu na niego.
- Chodź, Laura - powiedział Ross i pociągnął brunetkę za rękę.
- Jesteś moim bohaterem. Tak jak Spider-Man, albo Superman - odparła Laura, przytulałąc się do niego.
- Laura, jesteś kopletnie pijana.
- Nie prawda. Tylko troszeczką wypiłam. O tyle - pokazała na palcach.
- Tyle co pokazujesz to na pewno nie.
- Chodź Ross potańczyć. Bawmy się! - powiedziała i odsunęła się od niego. Zaczęła robić dziwne ruchy, bo tańcem raczej nie można było tego nazwać.
- Przestań już tańczyć. Jesteś pijana. Chodź stąd, Lau - odparł Ross i pociągnął ją za rękę w stronę schodów. Laurze trochę ciężko się po nich wchodziło, ale dała radę.
- Gdzie ty mnie prowadzisz? Czy to są drzwi do Narni? - spytała, gdy stanęli przed pokojem blondyna.
- Raczej nie. Idziemy do mojego pokoju - odparł i otworzył drzwi.
- O będziemy się seksić? - zapytała, a Rossowi prawie oczy nie wyszły ze zdziwienia.
- Nie, nie będziemy.
- Ale dlaczego? Ja chcę! - powiedziała jak mała dziewczynka, która nie dostała zabawki. Dodatkowo tupnęła nogą.
- Nie. Koniec i kropka - odparł stanowczym głosem Ross.
- No to co będziemy robić?
- Pójdzisz spać, Laura.
- Ale mi się nie chce. Ja chcę się bawić do białego rana - powiedziała radośnie.
- Nie. Idziesz spać. Bez dyskusji - odparł twardym tonem.
- Dobrze, ale jak ty będziesz spał ze mną.
- Okay, niech ci będzie - odpowiedział Ross. Podszedł do szafy, wyciągnął z niej koszulkę, po czym dał ją Laurze. - Ubierz się i nie dyskutuj nawet.
- Okay - odparła Laura i założyła ją. Rossowi trochę ulżyło, bo co jak co, ale spanie z pół nagą Laurą byłoby dla niego zbyt trudne. I tak prawie co chwilę wodził po niej wzrokiem, bo w końcu było na co popatrzeć, no i był też facetem.
- To ja jeszcze pójdę się umyć i za chwilę przyjdę - powiedział.
- Nie idź, nie zostawiaj mnie samej - odpowiedziała proszącym tonem Laura.
- Dobra, niech ci będzie - odparł. Laura położyła się, a Ross natomiast ściągnął spodnie, zostając w bokserkach. Zmienił jeszcze koszulkę do spania. Zawsze śpi bez, ale nie wiedział, jak będzie się zachowywać pijana Laura. Zamknął drzwi na klucz, żeby nikt nie wszedł, po czym poszedł do łóżka.
- Dlaczego masz koszulkę? Kiedyś spałeś bez - odezwała się Laura.
- Zmieniłem to - odpowiedział.
- A ściągniesz ją? - poprosiła.
- Nie - powiedział stanowczo. Nim się zorientował, Laura siedziała na jego brzuchu i gładziła rękami jego klatkę. Ross nie miał pojęcia do czego ona zmierza, ale wiedział, że musi coś zrobić. - Laura, co ty robisz?
- Ja? Nic - odparła, nadal nie przestając jeździć rękami po jego torsie.
- Nie rób tak.
- A czemu? Nie podoba ci się? - spytała. Podoba i to bardzo. - powiedział w myślach.
- Lau, zejdź ze mnie - odpowiedział.
- Ale ja chcę się z tobą seksić! Jak mam cię do tego przekonać?
- Nie przekonasz mnie. Masz iść spać - powiedział twardym tonem.
- O! Już wiem! - odparła uradowana i chwyciła za rozpięcie od stanika. Ross wybałuszył oczy i przełknął ślinę. Musiał coś zrobić, żeby ją powstrzymać. Nie zastanawiając się długo, szybko chwycił ją za nadgarstki i obrócił, tak że znalazła się pod nim. Spojrzeli sobie w oczy, a Laura lekko podniosła głowę i pocałowała Rossa. On jednak się odsunął.
- Czemu nie chcesz? - spytała.
- Bo jesteś pijana. Wolałbym, żebyś coś pamiętała, a rano pewnie o wszystkim zapomnisz. Tak nawet będzie dla ciebie najlepiej. Teraz już nic nie kombinuj i idź spać - odparł i położył się na plecach.
- Okay, szkoda, że zmarnowałeś taką okazję - powiedziała, po czym odwróciła się na bok, tak że była tyłem do niego. Ross odetchnął głęboko. Jakoś udało mu się i Laura ochłonęła. Bał się do czego ona może być zdolna. Jednak zastanawiał się, czy jeśli byłby również pijany, to zrobiliby to? Sam nie był tego pewny. Już nie mógł się doczekać jej reakcji rano. Oj, będzie zabawnie - pomyślał, po czym odwrócił się na bok i próbował zasnąć, co nie było łatwe, bo muzyka nadal głośno grała.
W tym samym czasie zabawa zaczynała powoli się kończyć, bo wiele osób zaliczyło już zgony lub spało. Jednak rodzeństwo i Ellington jeszcze się trzymali. Ich pomysły były coraz gorsze. Ellington przywiązał do sufitu dwie liny, na których się bujał. Na rękach i nogach miał jeszcze przyssawki.
- Patrzcie! Jestem Spider-Manem! - krzyczał.
Rocky natomiast robił za tego złego. Był cały owinięty papierem toaletowym, a na głowie miał mopa. Jego bronią były puste rolki, którymi rzucał w Ellingtona. Zakładniczką Rocky'ego była Rydel, przywiązana do nogi od stołu. Ell w końcu uratował ją, a ,,mumię" wsadził do szafy, która robiła za sarkofag. Jednak Rydel nie była zadowolona z ratunku, bo była wściekła, że chłopaki przywiązali ją do nogi od stołu i zaczęła gonić Ratliffa z patelnią. Przez przypadek potrącili Vanessę, która i tak już ledwo trzymała się na nogach i upadła. Ułożyła się wygodnie na podłodze i zasnęła. Zobaczył to Riker i szybko do niej podbiegł.
- Nie, Van, nie umieraj. Nie zostawiaj mnie - powiedział. - Wiem, co może cię uratować - odparł, po czym pocałował ją. Jednak nie takiej reakcji się spodziewał, bowiem dostał z liścia w twarz. - Za co? - jęknął.
- To ty Riker? Myślałam, że to jakiś gwałciciel. Przepraszam cię. Wybaczysz mi? - powiedziała Vanessa.
- Pocałuj tam gdzie mnie uderzyłaś, a pogadamy - uśmiechnął się, a Van pocałowała go w policzek.
Chwilę później Riker dostał patelnią w głowę, bo Rydel źle się zamachnęła na Ellingtona i padł na ziemię. Vanessa stwierdziła, że będzie z niego dobra poduszka i położyła się na jego torsie, po czym zasnęła. Ellington był już zmęczony uciekaniem. Nagle przypomniał sobie, że ma przyssawki, więc wszedł na ścianę, a tam Rydel nie mogła go dopaść. Blondynka również była już zmęczona bieganiem, więc położyła się na kanapie i usnęła. Cała impreza zaczynała się kończyć. Tylko nieliczni byli jeszcze przytomni i coś robili. Jednak w końcu wszystko ucichło. Rano rodzeństwo zdecydowanie nie będzie zadowolone ze stanu, w jakim jest dom.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hejka wszystkim!!!
Przeczytaliście ten beznadziejny rodział? Jeśli tak to brawo, że wytrzymaliście do końca. Ten rozdział jest do niczego, w ogóle mi nie wyszedł. Jakoś nie miałam weny, ani chęci na niego, więc nawet, gdybym miała go dodać później i tak byłby okropny. Przepraszam was za ten nieudany rozdział. Zrozumiem, jeśli napiszecie, że jest do dupy. Nie obrażę się.
Do napisania!!!
Proszę komentujcie! To mnie motywuje. :)
Ja ci dam beznadziejny!
OdpowiedzUsuńJest genialny! :D
Chciałabym pisać tak jak ty, ale wiem, że jeszcze dużo mi brakuje :P
Z niecierpliwością czekam na nexta! :D
Cudowny rozdział :*
OdpowiedzUsuńI wcale nie jest beznadziejny on jest po prostu cudowny. Mam nadzieje, że po między Rossem a Laura do czegos więcej dojdzie.
Czekam na następny :*
A i zapraszam na mój
pamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com
Wspaniały :)
OdpowiedzUsuńNajlepszy :)
Piszesz genialne <3
Uwielbiam tego bloga :*
Ty chyba sobie kpisz ze mnie. Rozdział jeden z fajniejszych (chociaż wszystkie są fajne xd). Uśmiałam się trochę, takiego banana miałam na twarzy że ojej. XD
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz. Sobota-odpoczynek.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział kochana <3
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńGdzie widzisz beznadziejny? Bo ja nwm.
Czekam na next <3
ZAJEBISTE 😍
OdpowiedzUsuńNa początek to: Przepraszam, że tak późno daje komentarz, ale nie miałam czasu i niestety nie za bardzo go mam :( (dlatego mam zaległości)
OdpowiedzUsuńEj, nie kpij sobie ze mnie, okej? Rozdział zdecydowanie nie jest beznadziejny (bo tylko ja moge być beznadziejna xD Nie ma to jak żartować z samej siebie:D ), tylko cudowny <3
Czekam na nexta!
Pozdrawiam :*
Twoja Czekoladka ♥
Świetny :D
OdpowiedzUsuńNowy rozdział zapraszam :)
OdpowiedzUsuń