Strony

sobota, 30 kwietnia 2016

Rozdział 36

"And the way that she walks I can't hide it if I said I don't like it I'm lying." ~ "Sposób w jaki się porusza nie ma co ukrywać, jeśli mówiłem, że mi się nie podoba, kłamałem." - All Night

~Los Angeles, 10.08.2015 r.~
                                                             ★Laura★

   Otworzyłam powoli powieki. Poczułam ogromny ból głowy i chciało mi się bardzo pić, ale zaraz, ja na kimś leżę? Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam Rossa, który jeszcze spał. Nie przypominam sobie, żebym z nim zasypiała. W ogóle nic nie pamiętam z tamtej imprezy. Wiem tylko, że dużo wypiłam. Tak i ból głowy oraz susza w gardle są tego świadkiem. Zaraz, zaraz, Ross śpi w koszulce? To trochę do niego niepodobne. Podniosłam trochę kołdrę. Ja jestem w jego koszulce? Nie pamiętam, jak ją zakładałam. Jejku, w mojej głowie panuje kompletna pustka. Z drugiej strony to przyjemnie spać ze swoją drugą połówką. Przy Rossie czuję się bezpieczna i wiem, że nic mi nie grozi. Ostatnie wydarzenia są tego świadkiem, bo przecież Ross narażał własne życie, żeby nie chronić. Przed oczami nagle stanęła mi chwila, gdy ci bandyci wyszli z cienia oraz to, co mówili o Rossie. Szybko odpędziłam to wspomnienie. Nie wierzę, że wtedy zwątpiłam w niego. Zresztą będąc w tamtej sytuacji, nie potrafiłam myśleć trzeźwo, bo dominował nade mną strach. Jeszcze nigdy nie bałam się tak jak tamtego dnia. Chociaż strach, że Ross umrze był gorszy. Nie mogłam stracić osoby, którą kocham. Nie wyobrażam sobie, żeby Rossa przy mnie nie było. Teraz nie leżałabym na jego trosie, przytulona do niego, gdyby odszedł. Pewnie nadal bym płakała po jego śmierci. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić tego bólu, a byłoby to dla mnie okropne cierpienie. Nie wiem, jak bym to zniosła. Jednak, czemu dołuję się takimi przemyśleniami, skoro Ross jest cały i zdrowy? Muszę cieszyć się, że go mam i na dodatek jest moim chłopakiem. Tak, ta rzecz na prawdę mnie uszczęśliwia.
   Po chwili poczułam, że Ross się trochę poruszył, a po kilku sekundach otworzył oczy. Uśmiechnął się do mnie.
  - Hej Ross - odezwałam się.
  - Hej Lau. Jak się spało? - spytał.
  - Z tobą zawsze dobrze, ale nie przypomniam sobie, żebym z tobą zasypiała.
  - W ogóle coś pamiętasz?
  - Nie, kompletnie nic - odpowiedziałam, zaprzeczając ruchem głowy.
  - To żałuj, a może lepiej nie - zaśmiał się.
  - Coś zrobiłam?
  - Taaak i to bardzo dużo rzeczy - uśmiechnął się.
  - Co? Aż tak źle? - jęknęłam.
  - Może najpierw przyniosę ci jakieś tabletki i wodę, bo domyślam się, że cię boli głowa i chce ci się pić, co nie?
  - Tak, przyniesiesz mi te rzeczy?
  - Pewnie, poczekaj chwilę - odparł Ross, po czym wyszedł z łóżka, a potem z pokoju.
   Już się boję, co ja takiego wyprawiałam. Było aż tak źle? Na prawdę nie wiem, czego mam się spodziewać. Jeszcze nigdy tyle nie wypiłam. Dobrze, że mama i tata mnie nie widzieli w jakim byłam stanie. Normalnie z domu by mnie nie wypuścili. No trudno muszę poczekać aż przyjdzie Ross. Jednak jakoś długo nie wracał. Zaczyna mnie to dziwić.
   Po kilku minutach drzwi otworzyły się i zobaczyłam Rossa z tacą w rękach. Od razu na mojej twarzy zagościł duży uśmiech.
  - Już miałam do ciebie iść, bo tak długo nie wracałeś - odezwałam się. - Nie musiałeś robić dla mnie śniadania.
  - Tak wiem, ale chciałem. To taki mały początek, bo przecież jesteśmy razem - uśmiechnął się. Podszedł do łóżka i podał mi tacę, na której były gofry z bitą śmietaną i truskawkami oraz dwa kubki kakaa.
  - Nie spodziewałam się śniadania do łóżka. Zaskakujesz mnie - uśmiechnęłam się.
  - I nie przestanę. Zobaczysz też, że randki to mój konik.
  - Tak, domyślam się. W sumie to nie wiem, czego mam się spodziewać po tym jak zabrałeś mnie do stadniny.
  - Samych dobrych rzeczy - uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam jego gest. - No, a teraz jedz, bo ci wystygnie - odparł i sam wziął jednego gofra. Zaczęliśmy jeść.
  - To teraz możesz mi powiedzieć, co ja wyprawiałam? - spytałam, gdy skończyliśmy, a ja dodatkowo połknęłam tabletkę na ból głowy.
  - Padniesz, jak to usłyszysz - zaśmiał się.
  - Ross, powiedz to w końcu.
  - Okay, tylko mówię, szykuj się.
  - Dobra, mów.
  - No więc jak już sporo wypiłaś, to ty, Vanessa, moje rodzeństwo, Ellington i jakieś tam pare innch osób, graliście w pokera na rozbieranie się.
  - Co? - przerwałam mu. - Jak to? - spytałam z lekką paniką w głosie.
  - No tak, rozebrałaś się do bielizny - odparł.
  - O Boże, już się boje, co będzie dalej - złapałam się za głowę.
  - Dalej? Tylko gorzej - zaśmiał się, a ja spiorunowałam go wzrokiem. - Potem już się nie rozbieraliście, ale robiliście jakieś zadania. Vanessa huśtała się na żyrandolu jak Miley Cyrus na kuli, Rydel tańczyła na stole, a ty tańczyłaś no na miotle, która zastępowała ci rurę.
  - Wiesz, chyba nie chcę, żebyś kończył - przerwałam mu. - Ja tak robiłam? - spytałam z niedowierzeniem.
  - Tak - przytaknął. - Gdy tańczyłaś, to podszedł do ciebie jakiś chłopak i chciał, żebyś poszła się z nim zabawić, ale ja na to nie pozwoliłem i przywaliłem mu w twarz - powiedział poważniejszym głosem.
  - Byłeś o mnie zazdrosny? - spytałam z uśmiechem na twarzy.
  - Tak i to bardzo. Normalnie się we mnie gotowało, gdy widziałem, jak kładzie ci rękę na plecach.
  - Wiesz, cieszy mnie to - odpowiedziałam.
  - Może skończę opowiadać, bo teraz będzie już o nas.
  - Okay, kończ, ale i tak się boję.
  - Po tym nazwałaś mnie Supermanem i... - przerwał i zaczął się śmiać.
  - I? No mów.
  - Przytoczę teraz twoje słowa. Chciałaś się seksić.
  - Co?! Ja tak powiedziałam? - spytałam i oblałam się rumieńcem.
  - Tak i nawet próbowałaś mnie do tego zmuszać. Jednak ja się nie dałem. W końcu udało mi się ciebie ogarnąć i poszłaś spać.
  - Serio ja tak robiłam? - spytałam z niedowierzeniem.
  - Tak - przytaknął.
  - Tak mi wstyd. Dobrze, że tego nie pamiętam. Nie mogę w to uwierzyć.
  - No wiesz będąc pijanym robi się różne rzeczy. Ty i tak nie pobijesz Rocky'ego i Ellingtona - uśmiechnął się.
  - Co oni robili?
  - A czego oni nie robili? Pomyśl, jacy oni są.
  - Domyślam się, że były to jakiesz szalone rzeczy.
  - Tak, dokładnie.
  - Jednak i tak nie mogę uwierzyć w to, co ja robiłam. Wstyd mi.
  - Nie no, ale wiesz, czasami po pijaku robi i mówi się rzeczy, o których tylko się myśli - uśmiechnął się.
  - Ja jeszcze nie zdążyłam pomyśleć o takich rzeczach. Jesteśmy razem tylko niecałe dwa dni - odpowiedziałam.
  - Ale co, nie chciałabyś?
  - No może kiedyś, ale na pewno nie teraz - odparłam i znów poczułam, że się rumienię. - A tobie podobało się, co ja robiłam, żeby cię do tego zmusić? - spytałam, a z twarzy znikł mu uśmiech.
  - No wiesz... - zająkał się.
  - Podobało ci się to? - spytałam zmysłowym głosem.
  - Może trochę.
  - A ja mogę to nawet teraz sparwdzić - odparłam i zaczęłam jeździć palcem po jego torsie. Co się ze mną dzieje? Ja tak nigdy nie robiłam. Boże, jak on na mnie działa. - Robiłam może coś takiego?
  - Eee... no tak - powiedział.
  - Czyli, że ci się to podoba? - nadal nie przestawałam mówić zmysłowym tonem. Widziałam jak w Rossie coś pęka. Po chwili rzucił się na mnie i znalazłam się pod nim.
  - Tak, podoba mi się to, okay? Mogłabyś tak nie robić? - spytał.
  - A czemu?
  - Bo wtedy nie mogę się powstrzymać, żeby cię nie pocałować - odparł, po czym wpił mi się w usta. Ja od razu odwzajemniłam pocałunek, po czym zaczęliśmy się namiętnie całować. Jak mi brakowało jego ust. Poczułam, że ręce Rossa przejechały po mojej talii i gładzą mnie po brzuchu, co mi się podobało. Ja włożyłam palce w jego włosy. Nasze pocałunki z każdą chwilą stawały się coraz namiętnijse i odważniejsze. W końcu Ross zaczął całować moją szyję. Ja cicho jęczałam. Zaraz, zaraz, co my robimy?
  - Ross? - odezwałam się.
  - Tak? - spytał, odrywając się od mojej szyi.
  - Co my robimy? Ja jeszcze nie jestem gotowa na coś więcej - powiedziałam, a on położył się na łóżku. Był zmieszany i to było bardzo widać.
  - Przepraszam cię, ale to wyszło jakoś tak samo z siebie - odparł.
  - Okay, rozumiem - przytaknęłam. - Ale podobało mi się - uśmiechnęłam się, a on spojrzał na mnie.
  - Tak?
  - No tak.
  - Wiesz, mi też - uśmiechnął się. - Nie musimy się z niczym spieszyć. Mi wystarczy samo całowanie ciebie.
  - Mi też, ale kiedyś możemy spróbować.
  - Dobrze - odparł.
  - Może zejdziemy już na dół? - spytałam.
  - Okay, ale od razu mówię, że widok cię zaskoczy.
  - Co tam się działo?
  - Jak jeszcze byłem z nimi to dużo, a potem jak poszliśmy do mnie, to już nie wiem. Zresztą sama zobaczysz - zaśmiał się Ross.
  - A tak w ogóle to gdzie są moje ubrania?
  - Gdzieś na dole, bo przecież graliście w pokera na rozbieranie.
  - Nadal nie mogę uwierzyć w to co ja wyprawiałam.
  - Nie no co ty, nie było aż tak źle - uśmiechnął się do mnie. - To idziemy?
  - Okay, a ty nie chcesz się ubrać?
  - Poczekaj, założę tylko spodnie i już - odparł, po czym zrobił tak.
   Wyszliśmy z jego pokoju. Trochę ciężko schodziło się po schodach, bo było na nich pare śpiących ludzi. Weszliśmy do salonu. Widok, który zobaczyłam totalnie mnie zamurował. Do sufitu były przyczepione dwie liny oraz miotła, na której pewnie tańczyłam. Wszędzie było pełno pustych butelek i puszek oraz rozdeptanych chipsów, a na kanapie była duża różowa plama. Potem znalazłam wzrokiem Vanessę, która spała na Rikerze. Chyba robi jej za poduszkę. Szybko zrobiłam im zdjęcie. Zachowam je na później. Może się przyda. Rydel spała na kanapie i przytulała patelnię, a Ellington był przyczepiony do ściany przyssawkami i chyba mu to nie przeszkadzało, bo spał w najlepsze. Jednak nigdzie nie widziałam Rocky'ego.
  - Ja nie wiem, co tu się działo - odezwałam się.
  - Widać dużo. Czy tylko ty nie widzisz Rocky'ego?
  - No właśnie też mnie to zastanwia.
  - Trzebaby ich obudzić - powiedział Ross.
  - Tak, ale jak? Może lepiej, żeby sami się obudzili? - spytałam i w tej samej chwili usłyszałam cichy jęk. Zauważyłam, że Rydel otworzyła oczy i od razu złapała się za głowę.
  - O Boże, moja głowa - jęknęła.
  - Hej, Rydel - odezwałam się, a ona spojrzała na mnie i zaraz też rozejrzała się po salonie i natychmiast zerwała się z kanapy.
  - O Boże, jak ten salon wygląda! - powiedziała.
  - No nie jest w dobrym stanie. Zresztą, co się dziwić po waszych odpałach - odparł Ross.
  - Nie pamiętam nic, ale chyba wolę nie wiedzieć, co ja robiłam. Jednak jedno chcę wiedzieć, dlaczego jestem tylko w staniku i majtkach? - spytała, wskazując na swoje ciało.
  - Tak się skałada, że graliście w rozbieranego pokera - odpowiedział Ross.
  - Aha, tylko tyle mi wystarczy wiedzieć. Lepiej nie mów nic więcej, bo się załamię. Teraz bądź tak łaskaw, Ross i przynieś mi wodę i tabletki na ból głowy. Zrób to dla twojej siostry.
  - Okay - odparł Ross i wyszedł z salonu.
  - Tobie nie przeszkadza ten cały błagan? - spytałam.
  - Niech tylko mnie przestanie trochę głowa boleć, a jak krzyknę, to wszyscy staną na nogi.
  - Tak na pewno, znam twój krzyk - zaśmiałam się.
  - A ty dlaczego jesteś w koszulce Rossa, co? - uśmiechnęła się.
  - Bo tak jak ty grałam w tego pokera. Zresztą muszę znaleźć moje ubrania.
  - To nie wiem, czy one będą w dobrym stanie.
   Po chwili w salonie pojawił się Ross z butelką wody i pudełeczkiem tabletek.
  - Proszę bardzo, tabletki i woda, raz - powiedział, a Rydel wzięła od niego te rzeczy.
  - Dzięki - uśmiechnęła się. Połknęła tabletkę, po czym wypiła całą buteleczkę wody. - Od razu lepiej.
  - No wiadomo, ale kac nadal jest - powiedziałam.
  - No niestety, ale skoro jest, to znaczy, że impreza była udana - odparła Rydel.
  - Tak, ale trzebaby obudzić wszystkich - odpowiedział Ross.
  - To się da załatwić - uśmiechnęła się blondynka, po czym wzięła głęboki wdech. Ocho, będzie krzyk! - Hej! Wstawać mi tu wszyscy w tej sekundzie! Już! Pobudka! Wstawać śpiochy w tej chwili! Now! - krzyczała na całe gardło, a wszyscy momentalnie stanęli na nogach, ale z wyjątkiem Ell'a, bo ten odczepił się od ściany i upadł na podłogę. Wow, to się nazywa krzyk, aż mnie boli głowa. - Ci, którzy tu nie mieszkają w tej chwili mają opuścić ten dom migusiem! - powiedziała, a wszyscy jak na zawołanie wyszli z domu.
  - Rydel, możesz się nie drzeć z samego rana? Głowa mi pęką - jęknął Ellington.
  - To mogłeś się obudzić wcześniej, to wtedy nie obudziły by cię moje krzyki - odpowiedziała Rydel.
  - Eee... Vanessa, może mogłabyś zejść ze mnie? - spytał Riker.
  - Już pewnie - odparła i wstała. - Jesteś wygodną poduszką.
  - Dzięki - uśmiechnął się Riker, po czym również znalazł się na nogach.
  - Okay, czyli, że już wszyscy wstali? - spytała Rydel.
  - Tak, ale nie widać nigdzie Rocky'ego - odparł Ross.
  - Nie pamięta nikt, gdzie on może być? - spytałam, a wszyscy zaprzeczyli głowami.
  - No to mamy problem. Trzeba go znaleźć - powiedził Riker.
  - Tak, ale ja napierw muszę ugasić moje pragnienie - odezwał się Ellington i wyszedł z salonu, a za nim Riker i Vanessa. W czasie, gdy oni nawadniali Saharę, ja i Rydel szukałyśmy swoich ubrań. Znalazłyśmy je, ale były całe brudne. Na pewno nie będę mogła ich założyć.
  - I w czym ja mam wrócić do domu? - powiedziałam.
  - Spokojnie, pożyczę tobie i Van coś, bo widzę, że jej ubrania są w takim samym stanie, co nasze - odpowiedziała Rydel.
  - Dzięki, Delly - uśmiechnęłam się.
  - Eee tam, nie ma za co.
   Po chwili w salonie pojawiła się reszta, więc zaczęliśmy poszukiwania Rocky'ego. Chodziliśmy po całym domu, a śladu po nim nie było. Powoli traciliśmy nadzieję, gdy nagle usłyszałam głośne chrapanie dobiegające z szafy na korytarzu.
  - Ej, ja coś słyszę! - powiedziałam i po chwili obok mnie stanęli wszyscy.
  - To Rocky, on zawsze chrapie, gdy jest pijany - odparła Rydel i otworzyła drzwi szafy. W środku znajdował się owinięty papierem toaletowym Rocky. Chyba robił za mumię. Rydel potrząsnęła jego ramieniem.
  - Rocky! Obudź się! - krzyknęła, a ten najwyraźniej się obudził, bo ruszył się, co nie skończyło się dla niego dobrze, bo upadł plackiem na podłodze.
  - Auć, to bolało - jęknął. - Eee... czy możecie zdjąć ze mnie ten papier, bo czuję się jak mumia.
    Chwilę później Rocky był już odwinięty. Potem każdy poszedł się ubrać. Ja i Van musiałyśmy pożyczyć coś od Rydel, która dała nam sukienki. Gdy wszyscy byliśmy już gotowi, zjedliśmy śniadanie.
  - No to teraz przydałoby się posprzątać ten bałagan - powiedziała Rydel.
  - Nie będzie to łatwe. Szczególnie zmycie tej wielkiej różowej palmy z kanapy - odparł Riker.
  - Dlatego musimy zakasać rękawy i brać się do pracy.
  - My też wam pomożemy - odezwała się Vanessa, a ja przytaknęłam głową.
  - Nie no co wy. Wy jesteście naszymi gośćmi.
  - Oj tam, ale przecież byłyśmy na tej imprezie, więc teraz musimy wam pomóc w sprzątaniu - odparłam.
  - Okay, skoro chcecie - powiedziała Rydel.
    Wszyscy wzięliśmy się do pracy. Nie było łatwo doprowadzić tego domu do stanu w jakim był przed imprezą, ale po prawie dwóch godzinach pracy, nam się to udało. Wszyscy byliśmy trochę zmęczeni, ale po takiej pracy, to nie trzeba się tego było dziwić.
  - No to my chyba będziemy się już zbierać - odezwałam się.
  - Jak chcecie to jeszcze nie musicie iść - powiedziała Rydel.
  - Myślę, że powinnyśmy już wrócić do domu - odparła Vanessa.
  - Skoro musicie iść, to idźcie, ale my was nie zatrzymujemy - odezwał się Riker.
   Wyszliśmy na korytarz. Tam Ross przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Na chwilę zapomnieliśmy o całym świecie i zatracaliśmy się w swoich pocałunkach.
  - No to pa Lau - powiedział Ross, gdy się od siebie oderwaliśmy.
  - Pa Ross - odparłam, po czym odsunęłam się od niego.
  - Pa wszyskim - powiedziałyśmy ja i Vanessa.
  - Pa dziewczyny - odpowiedzieli, po czym wyszłyśmy z ich domu.
 ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Hejka wszystkim!!!
  Żyję i wracam już na tego bloga. Jestem już po testach, więc w szkole mam już trochę luzu. W sumie to już mało mam na zadanie, więc się cieszę. Jeszcze tylko te dwa miesiące i wakacje! Cieszę się z ich powodu, ale jednocześne boję się ich końca, bo idę do liceum.
  Podoba wam się choć trochę ten rozdział? Ja uważam, że jest nudny i nic się w nim ciekawego nie dzieje. W sumie to nie miałam weny na ten rozdział. Następny będzie już lepszy. Przy okazji jeszcze raz zapraszam na mojego nowego bloga: http://fire-and-water-raura.blogspot.com/
 Do napisania!!!

Ps. Jest tu ktoś jeszcze? Jeśli tak, to dajcie o sobie znać w komentarzu.



9 komentarzy:

  1. Ja jestem!
    Rozdział jest super. Jaki długi *.*
    Nie jest nudny.
    Ja też się boję końca BO MYŚLĘ, ŻE NIE ZDAM!
    Lecę się uczyć.
    Buziaczki <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział!:)
    Raura to bardzo słodka para :)
    Czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny < 3
    I wcale nie nudny!
    Jestem i czekam na nexta!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Obecna!
    Rozdzialik wcale nie był nudny, było dużo Raury.~
    Czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział :*
    Czekam na next <33

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy i jest dla mnie bardzo ważny. Uszanujcie moją pracę komentując ją nawet najkrótszym komentarzem. ; )