Wiem, że czytasz, ale napiszę to dla innych: Ross Lynch jest synem bogatego szefa korporacji Lynchów. Pragnie przejąć ją i zostać prawomocnym szefem, ale ojciec krzyżuje jego plany, stawiając własne warunki. Ross podejmuje radykalne środki, by je spełnić. Jednak coś zaczyna się komplikować, gdy do bezuczuciowego Rossa zaczyna docierać, że w grę wchodzą także uczucia do pewnej brunetki, imieniem Laura, która musi udawać jego narzeczoną...
Kolejny dzień, Rossa zbudził dzwoniący telefon. Pierwszy raz od jakichś trzech miesięcy, jego telefon wydał z siebie inny odgłos, niż odgłos powiadomień. Chłopak zdążył się już przyzwyczaić do samotności i nawet jego rodzina nie mogła mu tego zniszczyć. Kiedy się tu wprowadzał, nie cierpiał siedzieć sam. W jego myślach ciągle widniał dom. Dom pełen krzyków, hałasów, śmiechów, zapachu niedzielnego obiadu, teraz tak nie było. Jednak pozbierał się, przejrzał na oczy, bo przecież sam tego chciał. Sam chciał odciąć się od wszystkich, wymazać ich z pamięci, wymazać ludzi, którzy codziennie musieli wspomnieć choć jednym, krótkim zdaniem o dawno już nieistniejącym zespole R5, w którym grał razem z rodzeństwem oraz Ellinghtonem - przyjacielem rodziny, którego traktowali w sumie jak brata. Właśnie od niego co chwilę wyświetlał się numer na ekranie telefonu Rossa.
— Wpuść mnie do środka – warknął tak groźnie, że Airi zjeżyły się włoski na karku. — Najpierw powiedz jaka to sprawa. – Nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Zamachnął się i z dużym impetem uderzył pięścią w drzwi, sprawiając, że dziewczyna odsunęła się od nich o kilka kroków. Później bardzo subtelnie otworzył je i zamknął, będąc już w środku mieszkania. Airi oceniła sytuację. Jeśli miał zamiar ją okraść lub zgwałcić, nie poradziłaby sobie. Był silny, zwinny i dużo szybszy od niej. Telefon leżał w kuchni. Gdyby jakimś cudem zdołała mu uciec i chwycić komórkę, prawdopodobnie zanim wpisałaby numer, byłaby już na drugim świecie, do którego jej się zbytnio nie spieszyło. Cóż, mogłaby ewentualnie rzucić się w stronę drzwi. Przy szczęściu, które nigdy jej nie opuszczało, bo w ogóle go nie miała, i dobrych lotach, może, MOŻE zdążyłaby dobiec do sąsiadów. Chociaż uwzględniając jej brak jakiejkolwiek kondycji… Cholera! To wszystko przez Luize i jej czwartkowe zachcianki.
Zapraszam i pozdrawiam! :) http://epeisodionepeisodion.blogspot.com
Witaj w świecie pełnym bólu, cierpienia i łez. Zapraszam Cię, abyś towarzyszył Michaelowi w walce o przetrwanie. Tu, gdzie słońce nigdy nie wstaje... w roku 2150. http://ostatniasluzba.blogspot.com/2016/01/prolog.html
Wiem ze czytasz bo widzę Twoje komentarze, za co jestem szczerze wdzięczna ;) ale mimo wszystko zamieszczę tu swoją reklamę Zapraszam na mój blog: long-is-the-road-to-happiness.blogspot.com A także na absolutnie nowy blog, którego jestem współtwórcą love-chase-raura.blogspot.com Serdecznie zapraszam w imieniu swoim jak i Lory :) Oba blogi są o Raurze ;) Pozdrawiam Chelsa
Zapraszam na mojego bloga:
OdpowiedzUsuńhttp://czas-naszej-muzyki.blogspot.com/
Zapraszam na nowo utworzony Blog Spis,
OdpowiedzUsuńktóry aż tylko czeka, aby przyjąć Cię razem z Twoim blogiem w swoich skromnych progach.
Blogeria
zapraszam na nowy blog, który mam nadzieje że ci sie spodoba i zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza
OdpowiedzUsuńhttp://i-cant-say-im-in-love.blogspot.com/
Wiem, że czytasz, ale napiszę to dla innych:
OdpowiedzUsuńRoss Lynch jest synem bogatego szefa korporacji Lynchów. Pragnie przejąć ją i zostać prawomocnym szefem, ale ojciec krzyżuje jego plany, stawiając własne warunki. Ross podejmuje radykalne środki, by je spełnić. Jednak coś zaczyna się komplikować, gdy do bezuczuciowego Rossa zaczyna docierać, że w grę wchodzą także uczucia do pewnej brunetki, imieniem Laura, która musi udawać jego narzeczoną...
Zapomniałam o linku: mystery-love-raura.blogspot.com
Usuń~Abi
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKolejny dzień, Rossa zbudził dzwoniący telefon. Pierwszy raz od jakichś trzech miesięcy, jego telefon wydał z siebie inny odgłos, niż odgłos powiadomień. Chłopak zdążył się już przyzwyczaić do samotności i nawet jego rodzina nie mogła mu tego zniszczyć. Kiedy się tu wprowadzał, nie cierpiał siedzieć sam. W jego myślach ciągle widniał dom. Dom pełen krzyków, hałasów, śmiechów, zapachu niedzielnego obiadu, teraz tak nie było. Jednak pozbierał się, przejrzał na oczy, bo przecież sam tego chciał. Sam chciał odciąć się od wszystkich, wymazać ich z pamięci, wymazać ludzi, którzy codziennie musieli wspomnieć choć jednym, krótkim zdaniem o dawno już nieistniejącym zespole R5, w którym grał razem z rodzeństwem oraz Ellinghtonem - przyjacielem rodziny, którego traktowali w sumie jak brata. Właśnie od niego co chwilę wyświetlał się numer na ekranie telefonu Rossa.
OdpowiedzUsuńZapraszam http://tears-daily-raura.blogspot.com/
http://ilovehimraura.blogspot.com
OdpowiedzUsuńtym razem zapraszam na mojego bloga http://oddeststories.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhttp://lauramaranoilukehemmings.blogspot.com/ nie mój ale polecam
OdpowiedzUsuńhttp://raura-i-hate-he.blogspot.com/ Laura w bardziej niegrzecznej wersji
OdpowiedzUsuńhttp://if-i-could-fly-rosslynch.blogspot.com/2015/11/prolog_20.html?showComment=1448303074116#c4864378714884820078
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój blog
OdpowiedzUsuńhttp://pamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com
http://laurailukelove.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhttp://kochamczytacblogi.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam : )
— Wpuść mnie do środka – warknął tak groźnie, że Airi zjeżyły się włoski na karku.
OdpowiedzUsuń— Najpierw powiedz jaka to sprawa. – Nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Zamachnął się i z dużym impetem uderzył pięścią w drzwi, sprawiając, że dziewczyna odsunęła się od nich o kilka kroków. Później bardzo subtelnie otworzył je i zamknął, będąc już w środku mieszkania.
Airi oceniła sytuację. Jeśli miał zamiar ją okraść lub zgwałcić, nie poradziłaby sobie. Był silny, zwinny i dużo szybszy od niej. Telefon leżał w kuchni. Gdyby jakimś cudem zdołała mu uciec i chwycić komórkę, prawdopodobnie zanim wpisałaby numer, byłaby już na drugim świecie, do którego jej się zbytnio nie spieszyło. Cóż, mogłaby ewentualnie rzucić się w stronę drzwi. Przy szczęściu, które nigdy jej nie opuszczało, bo w ogóle go nie miała, i dobrych lotach, może, MOŻE zdążyłaby dobiec do sąsiadów. Chociaż uwzględniając jej brak jakiejkolwiek kondycji… Cholera! To wszystko przez Luize i jej czwartkowe zachcianki.
Zapraszam i pozdrawiam! :)
http://epeisodionepeisodion.blogspot.com
Witaj w świecie pełnym bólu, cierpienia i łez.
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię, abyś towarzyszył Michaelowi w walce o przetrwanie.
Tu, gdzie słońce nigdy nie wstaje... w roku 2150.
http://ostatniasluzba.blogspot.com/2016/01/prolog.html
Wiem ze czytasz bo widzę Twoje komentarze, za co jestem szczerze wdzięczna ;) ale mimo wszystko zamieszczę tu swoją reklamę
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój blog:
long-is-the-road-to-happiness.blogspot.com
A także na absolutnie nowy blog, którego jestem współtwórcą
love-chase-raura.blogspot.com
Serdecznie zapraszam w imieniu swoim jak i Lory :)
Oba blogi są o Raurze ;)
Pozdrawiam
Chelsa
Chciałabym zaprosić na swoje opowiadanie:
OdpowiedzUsuńhttp://story-about-raura.blogspot.com/
Pozdrawiam i życzę weny! ;)
http://my-secret-life-raura.blogspot.com Zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie na podstawie sagi Zmierzch :D
Zapraszam :http://fasionsstyle.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhttp://rockylynchr5oneshots.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWitaj na blogu, na którym możesz dzielić się ze wszystkimi swoją twórczością! :)
http://pretty-little-crime.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńhttp://anormalgirlrydelstory.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńnowy adres mojego bloga