sobota, 19 marca 2016

One Shot ,,Żyj pełnią życia póki jeszcze możesz, bo każdy dzień może być twoim ostatnim.''

      Nazywam się Ross Lynch. Mam 18 lat. Posiadam trójkę rodzeństwa i przyjaciela. Razem tworzymy zespół R5 i jesteśmy znani na całym świcie. Życie idealne? Nie. Muszę powiedzieć wam bardzo ważną i najgorszą rzecz. Jestem chory. Śmiertelnie chory. Mam białaczkę. Dowiedziałem się o tym tydzień temu i moje życie odwróciło się o 360 stopni. Rozwiązaliśmy zespół, fani się zawiedli i straciłem ,,przyjaciół". Zostało mi tylko rodzeństwo, Ellington oraz rodzice. Gdy dowiedziałem się, że jestem chory, nie mogłem w to uwierzyć. Ja? Wiecznie zdrowy? Nagle zapada na białaczkę, a droga tej choroby zmierza tylko w jednym kierunku... Szanse na wyzdrowienie są bardzo małe, wręcz niemożliwe. Jednak nie chcę tracić nadziei. Ja chcę żyć! Nie chcę umierać! Jeszcze nie osiągnąłem wszystkiego. Jednak pewnie spełnianie marzeń pewnie nie będzie mi już dane. Teraz jestem w szpitalu. Nigdy ich nie lubiłem, a teraz będę spędzał tutaj moje ostatnie dni. Jednak nie jest tu tak źle, ponieważ poznałem pewną dziewczynę. Nazywa się Laura Marano, jest w moim wieku i też jest chora na białaczkę. Jednak ona leczy się już od dwóch lat i nie ma postępu. Ze mną będzie pewnie tak samo. Bardzo ją polubiłem. Jak na śmiertelnie chorą jest wesoła i ciągle się uśmiecha. Jest taka pełna życia. Nie wiem jak ona to robi, że potrafi się śmiać. Ja odkąd się dowiedziałem, że jestem chory, nie umiem się wysilić choć na odrobinę uśmiechu. Ta choroba mnie dobija.  
      Nagle usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, więc odwróciłem się od okna, przy którym siedzę i patrzę na park. W wejściu zobaczyłem Laurę. Jak zawsze była uśmiechnięta. Gdy ją zobaczyłem kąciki ust same powędrowały mi ku górze. Tylko ona potrafi sprawić, że się uśmiecham.
  - Cześć Ross - odezwała się wesołym głosem.
  - Cześć Laura - odpowiedziałem, a ona podeszła do mnie i usiadła na krześle, które stało naprzeciwko mnie. - Możesz mi wytłumaczyć jedną rzecz? - zapytałem.
  - Jaką?
  - Dlaczego jesteś taka wesoła mimo choroby?
  - Ponieważ kieruję się moim życiowym mottem, które sama wymyśliłam.
  - A co to za motto?
  - Żyj pełnią życia póki jeszcze możesz, bo każdy dzień może być twoim ostatnim - powiedziała. Przetrawiłem te słowa jeszcze raz w głowie. - Wiesz, tobie też radzę się nim kierować. Jesteś ciągle smutny. Musisz trochę wyluzować i myśleć pozytywnie. Szkoda marnować dnia dla siedzenia przed oknem i użalania się nad sobą. Życie jest krótkie i trzeba je jak najlepiej przeżyć, póki jeszcze możemy - powiedziała z entuzjazmem.
  - Wiesz, chyba muszę zacząć tak robić. Ty nie myślisz o swojej chorobie?
  - Nie myślę, bo to jest dla mnie fakt dokonany. Straciłam już nadzieję, że wyzdrowieję. To jest niemożliwe i wiem, że umrę. Lekarze mnie podtrzymują na duchu, ale ja wiem, że nie ma dla mnie nadziei - odparła pewnym głosem.
  - Dlaczego tak myślisz? Powinnaś choć trochę wierzyć, że wyzdrowiejesz.
  - Ty Ross dopiero co się dowiedziałeś o chorobie, a ja jestem już w szpitalu od dwóch lat. Ty jeszcze masz nadzieję, a ja już nie. Fakt, miałam ją na początku. Jednak zniknęła, gdy rok temu umarła moja przyjaciółka. Też miała białaczkę. Poznałyśy się dzięki temu, że byłyśmy w jednej sali. Gdy ona odeszła, uzmysłowiłam sobie, że ja tak samo skończę i nie ma dla mnie już nadziei. Pogodziłam się już tym, że umrę. Nie boję się śmierci, bo będzie ona wybawieniem z mojego cierpienia - powiedziała. Zapanowała cisza. W głowie jeszcze raz trawiłem jej słowa. Ma rację. Białaczka to śmiertelna choroba i nie ma innego wyjścia jak śmierć. Jednak ja chyba się jej boję. Nie chcę jeszcze odchodzić z tego świata. 
  - A masz jakieś marzenia? - zapytałem po chwili.
  - Tak, mam trzy - odpowiedziała.
  - Jakie?
  - Nie jest to wyleczenie się, bo jest niemożliwe, ale mam trzy marzenia, które są takie oczywiste dla zdrowego człowieka. Chcę przeżyć swój pierwszy pocałunek, poznać smak miłości oraz... - przerwała. Zauważyłem, że się zarumieniła.
  - Oraz? - zachęciłem ją do wyjaśnień.
  - Oraz przeżyć swój pierwszy raz - powiedziała, jeszcze bardziej czerwieniejąc.
  - Nie musisz się tego wstydzić, to jest normalna rzecz - uśmiechnąłem się.
  - Tak wiem, ale mi pewnie nie będzie dane tego doświadczyć - westchnęła.
  - Dlaczego?
  - Ponieważ chcę, żeby te trzy rzeczy były z chłopakiem, którego kocham i który odwzajemniałby moje uczucia. Kto by chciał taką dziewczyną, która ma białaczkę i stoi już jedną nogą w grobie?
  - Laura, na pewno znajdzie się ktoś taki. Ty jesteś niezwykła i masz w sobie mnóstwo życia. Nie trać również na to nadziei, bo to jest bardziej możliwe niż wyleczenie się - powiedziałem i chwyciłem ją za dłoń. Laura spojrzała na moją rękę, a po chwili na mnie. Nasze spojrzenia się spotkały. Poczułem dziwne uczucie w sercu. Takie przyjemne ciepło.
  - Dziękuję, że mnie wysłuchałeś. Nie robi tego dużo osób - uśmiechnęła się.
  - Nie ma za co - odwzajemniłem jej gest. - Dlaczego mi to wszystko powiedziałaś? Przecież nie znasz mnie za dobrze.
  - Wiem, ale wydajesz się być bardzo sympatyczny. Zresztą wiesz przez co przechodzę, bo sam jesteś chory.
  - Tak, to prawda. Może przez to tak dobrze się dogadujemy?
  - Może tak. Zostaniemy przyjaciółmi?
  - Zgadzam się  - uśmiechnąłem się - Obiecuję, że będę przy tobie to końca twoich dni, które mam nadzieję, że szybko nie nadejdą.
  - Ja też. Chcę cię bliżej poznać i znów móc komuś całkowicie zaufać.
  - Jestem tą osobą.
  - Dobrze, tak więc od dzisiaj jesteśmy przyjaciółmi - powiedziała radośnie.
                                                                  ~*~

      Od tamtej rozmowy minął miesiąc. Spędziłem z Laurą każdy dzień. Poznała moje rodzeństwo i zaprzyjaźniła się z nimi. Ja rówież miałem okazję porozmawiać z jej rodzicami, bo rodzeństwa nie ma. To były na prawdę wesołe chwile. Przyjąłem motto Laury i żyłem nim. Przecież nie wiadomo kiedy umrę, więc muszę się nacieszyć życiem póki mogę.
      Jednak przez ten miesiąc zmieniło się coś jeszcze. Mianowicie, zakochałem się w Laurze. Zakochiwałem się w niej każdego dnia i każdego dnia była mi coraz bliższa i coraz bardziej nie chciałem jej stracić. Bałem wyznać jej moje uczucia, bo co jeśli ona nie odwzajemnia ich? Jednak postanowiłem zaryzykować i posłuchać jej motta.
      Teraz właśnie jedziemy za miasto. Udało mi się jakoś wyciągnąć Laurę ze szpitala, mimo że lekarze na początku mieli obawy. Chcę pokazać jej pewne miejsce, które znam tylko ja. Często przychodziłem tam, żeby mieć chwilę spokoju od życia sławnego chłopaka. Pisałem piosenki, bo często mnie coś natchnęło. Wtedy też myślałem o moim życiu, o marzeniach. Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek będę ciężko chory. Moje życie było idealne, ale brakowało mi miłości. Teraz ją znalazłem. Tak, dziś wzynam uczucia Laurze. Już muszę to zrobić, bo jestem stu procentowo pewny, że ją kocham i chcę z nią być do końca moich lub jej dni. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z samochodu.
  - Ross, gdzie my jesteśmy? - zapytała. No tak jesteśmy w lesie, więc ma prawo być zdziwiona.
  - Jeszcze nie jesteśmy na miejscu. Dalej musimy iść na nogach - odpowiedziałem.
  - No to chodźmy.
  - Poczekaj, tylko jeszcze wezmę koc - odparłem i wyciągnąłem go z samochodu. Zaczęliśmy iść. W końcu dotarliśmy na miejsce. Moim oczom ukazało się nie duże jezioro oraz drewniany pomost, który sięgał prawie do jego połowy. Dookoła wody był las. Jak ja dawno tutaj nie byłem. Tutaj można całkowicie się odprężyć i zapomnieć o troskach.
  - Wow, jak tu jest pięknie  - odezwała się Laura, która podziwiała ten widok.
  - Tak wiem. To jest miejsce, które znam tylko ja, a teraz i ty.
  - Czuję się zaszczycona z tego powodu - uśmiechnęła się.
  - Chodźmy może na pomost - zaproponowałem, a Laura tylko przytaknęła głową. Poszliśmy na pomost, a ja rozłożyłem koc.
  - Kto ostatni w wodzie ten głupi! - krzyknęła radośnie Laura, po czym w ubraniach wyskoczyła do wody. Zaraz zrobiłem to samo i wypłynąłem naprzeciwko jej. Byliśmy bardzo blisko siebie. Zapragnąłem ją pocałować. Zacząłem się do niej zbliżać, ale nagle ona mnie ochlapała wodą i zaśmiała się przy tym. Zrobiłem to samo. Rozpoczęliśmy bitwę na chlapanie i podtapianie się. Cały czas się śmialiśmy. Ogólnie świetnie się bawiliśmy. W końcu wyszliśmy z wody, bo zrobiło nam się zimno. Mieliśmy tylko jeden koc, więc przysunęliśmy się blisko siebie i opatuliliśmy się nim. Po kilku chwilach zrzuciliśmy go i położyliśmy się na nim. Leżeliśmy na boku naprzeciwko siebie. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. W jej zobaczyłem ogromną radość. Ani grama smutku czy strachu. Tylko radość. Muszę teraz wyznać jej moje uczucia. To jest odpowiednia chwila.
  - Laura, muszę powiedzieć ci coś bardzo ważnego - zacząłem.
  - Co takiego? - zapytała.
  - Lau, ja się w tobie zakochałem - powiedziałem, patrząc jej prosto w oczy. W pierwszej chwili zauważyłem, że się zdziwiła, ale zaraz szeroko się uśmiechnęła.
  - A wiesz, że ja w tobie też? - odpowiedziała radośnie.
  - Na prawdę? - spytałem z niedowierzeniem.
  - Tak, na prawdę - odparła, a ja uśmiechnąłem się szeroko.
  - Wiesz, bałem się ci to wyznać, ale postanowiłem posłuchać twojego motta i odważyłem się.
  - To dobrze, bo ja też się bałam. Chyba już od początku coś do ciebie czułam i to uczucie rosło wraz z dniami.
  - Też tak miałem. Zakochiwałem się w tobie coraz mocniej każdego dnia - odpowiedziałem.
      Zapanowała cisza, która mijała nam na wpatrywaniu się w swoje oczy, a jej wyrażały ogromną radość. Moje pewnie też. Już dawno nie byłem taki szczęśliwy. Nagle znów zapragnąłem ją pocałować. Zacząłem się do niej zbliżać, a gdy nasze usta dzieliły tylko centymetry, zatrzymałem się, bo Laura nie wykonywała żadnego ruchu. Pomyślałem, że może tego nie chce. Jednak po chwili poczułem jej wargi na swoich. Moje ciało zalała fala gorącego szczęścia. Odwzajemniłem pocałunek, pogłębiając go. Z każdą sekundą całowaliśmy się coraz namiętniej. W końcu sam nawet wiem kiedy, ale znalazłem się nad Laurą i wspierałem się na łokaciach, które miałem po obu stronach jej głowy. Oderwałem się od jej ust i zacząłem całować jej szyję. Laura cicho jęczała, co mnie podniecało. Wsunąłem ręce jej pod mokrą koszulkę i gładziłem jej brzuch. Po chwili ściągnąłem jej ją, a ona zrobiła to samo z moją koszulą. Zaraz też pozbyliśmy się spodni i zostaliśmy w samej bieliźnie. Zacząłem schodzić pocałunkami ze szyi na dekolt i coraz niżej. Gdy byłem koło gumki od majtek, z powrotem wróciłem do jej ust. Całowaliśmy się namiętnie i zachłannie. Wsunąłem ręce pod jej plecy i rozpiąłem jej stanik. Oderwałem się od jej ust i zacząłem całować jej piersi. Laura głośno jęczała, co jeszcze bardziej mnie podniecało i pragnąłem więcej. W końcu ściągnąłem jej majtki i to samo zrobiłem z moimi bokserkami. Wyciągnąłem z kieszeni spodni prezerwatywę i założyłem ją na członka. Pocałowałem Laurę.
  - Jesteś tego pewna? - wyszeptałem w jej usta.
  - Tak - odparła i znów ją pocałowałem. Gdy się całowaliśmy, wszedłem w nią i oboje jęknęliśmy. Zacząłem rytmicznie poruszać się w górę i w dół.
  - Szzzbciej Rossss - wyjęczała Laura, a ja zrobiłem to co chciała. W końcu wykonałem ostatnie pchnięcie i padłem obok Laury. Uspokajaliśmy swoje przyspieszone oddechy. Wow. Nie spodziewałem się, że dojdzie do tego. To wyszło tak spontanicznie. Niczego nie planowałem. Ubraliśmy się, po czym Laura położyła się na moim torsie, a brodę oparła na moim mostku. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.
  - Dziękuję, Ross - odezwała się.
  - Za co?
  - Za to, że spełniłeś moje trzy marzenia. Teraz mogę umierać - odpowiedziała, a ja na ostatnie słowo posmutniałem trochę.
  - Nie, nie możesz umrzeć. Nie chcę cię teraz stracić. Jesteś dla mnie zbyt ważna i zbyt mocno cię kocham - powiedziałem z żalem.
  - Ja też nie chcę cię stracić, ale przecież wiesz jak skończy się nasza historia. Oboje umrzemy. Pewnie najpierw jedno, potem drugie.
  - Nie mów tak, Lau. Nie myślmy o śmierci, lecz cieszmy się sobą.
  - Chcę z tobą spędzić wszystkie dni, które mi jeszcze zostały. Tylko ty dajesz mi wielkie szczęście. Kocham cię, Ross.
  - Ja ciebie też, Lau - odpowiedziałem, po czym pocałowaliśmy się krótko. Potem Laura położyła głowę na mojej klatce, a dokładniej nad moim sercem. Zapanowała cisza, która wypełniona była tylko naszymi oddechami i biciami serc.
      Patrzyłem w niebo. Akurat przelatywały jakieś ptaki i zaraz zniknęły. Życie jest tak jak te ptaki. Przemija bardzo szybko i w każdej chwili może się skończyć. Niektórzy ludzie nie cenią życia. Żyją tak jakby nigdy mieli nie umrzeć. Jednak życie to dar. Jego wartość czasami docienia się dopiero wtedy, gdy jest się ciężko chorym. Wtedy chce się zrobić wszystko, gdy jeszcze jest na to czas. Ja i Laura pragniemy być razem dopóki jedno z nas nie umrze. Nie opuszczę jej na choćby jednen dzień, bo przecież każdy dzień może być jej lub moim ostatnim. Musimy cieczyć się chwilą i nie patrzeć w przyszłość, bo ona zmierza tylko w jednym kierunku. Nie ma zakrętu na tej drodze. Ona prowadzi tylko do śmierci. Pogodziłem się już z tym. Bo co mam zrobić? Mam białaczkę i wiem, że umrę.
  - Wiesz Ross, chciałabym słyszeć bicie twojego serca już zawsze. To jest taki piękny dźwięk. Nie wierzę, że kiedyś go może nie usłyszę - odezwała się Laura.
  - Lau, moje serce bije tylko dla ciebie i będzie biło dopóki ty żyjesz - odpowiedziałem i pocałowałem ją w czubek głowy. Znów zamilczeliśmy. Po prostu cieszyliśmy się tą chwilą i tym, że jesteśmy razem.
                                                                  ~*~

      Od tamtego wydarzenia minął miesiąc. Niestety Laurze pogarszało się z dnia na dzień. Była słaba, ale nie chciała tego pokazać. Powiedziała mi, że nie chce pokazywać swojej walki z rakiem wszystkim, lecz zostawi ja tylko do siebie. Mimo cierpienia jest bardzo odważna. Nadal się uśmiecha i jest radosna. Taka jest i taką ją zapamiętam. Jednak widziałem ją kilka razy płaczacą w nocy, gdy się do niej wymknąłem. Leżeliśmy wtedy w łóżku i razem płakalśmiy. Nie boimy się śmierci, lecz naszego rozstania. To będzie dla nas najgorszy cios. Nie wyobrażam siebie, żebym nie spotkał Laury. Ona jest całym moim życiem. Bardzo ją kocham.
      Siedzę teraz przy jej łóżku i patrzę na nią. Śpi. Jest bardzo blada i słaba. Jest taka bezbronna i bezsilna. W ciągu tego tygodnia rozmawialiśmy tylko kilka razy. Laura cały czas śpi i nie ma siły, żeby sama wstać z łóżka. Wiem, że to są pewnie jej ostatnie dni, ale nie chcę o tym myśleć. Chwyciłem Laurę za dłoń. Niech ona w końcu się obudzi. Chcę z nią choć chwilę porozmawiać. Przyłożyłem policzek do jej ręki i tak leżałem wpatrując się w nią. Po paru minutach zauważyłem, że powieki drgają jej nerwowo. Wyprostowałem się. Po chwili otworzyła oczy. Gdy zobaczyła mnie, uśmiechnęła się lekko. Widziałem, że nawet to sprawia jej trudość.
  - Hej, Lau - odezwałem się i również do uśmiechnąłem.
  - Hej, Ross - odpowiedziała słabym głosem.
  - Jak się czujesz? - zapytałem z troską w głosie.
  - Wiesz, ja chyba przegrywam walkę. Nie daję już rady. Jestem bezsilna - powiedziała, a moje serce przeszła strzała bólu i smutku.
  - Nie mów tak. Dasz radę, Lau. Nie poddawaj się. Żyj dla mnie. Proszę, nie odchodź. Tak mało czasu spędziliśmy ze sobą - mówiłem, a głos z każdym słowem mi się załamywał. Jednak po chwili się opamiętałem. Muszę być silny. Nie mogę płakać przy niej.
  - Ross, spędziliśmy ze sobą dwa najpiękniejsze miesiące mojego życia. Dałeś mi więcej niż oczekiwałam.
  - Lau... - zacząłem, ale ona mi przerwała:
  - Ross, zrób dla mnie ostatnią rzecz. Wiem, że to są już moje ostatnie chwile.
  - Co takiego chcesz?
  - Pocałuj mnie - odpowiedziała. Schyliłem się i pocałowałem ją. Czułem, że Laura chce odwzajenić gest, ale jest za słaba. Odsunąłem się od niej, ale tylko odrobinę, tak że mogę patrzeć w te jej piękne, brązowe oczy, które teraz są radosne.
  - Kocham cię, Ross - wyszeptała bardzo cicho.
  - Ja ciebie też, Lau. Nigdy cię nie zapomnę. Jesteś częścią mojego serca i ono należy do ciebie - powiedziałem, patrząc jej głęboko w oczy.
  - Dziękuję ci za wszystko, Ross. Byłeś najlepszym co mnie w moim krótkim życiu spotkało - odpowiedziała prawie niesłyszalnie.
      Po chwili jej oczy zamknęły się. Pewnie znowu zasnęła. Jednak usłyszałem, że pikanie na elektrokardiogramie jest coraz słabsze. Spojrzałem na maszynę. Tętno Laury spadało. O nie, ona umiera! Szybko nacisnąłem czerwony guzik nad łóżkiem, który wzywał lekarzy. Znów spojrzałem na elektrokardiogram i tętno Laury było jeszcze słabsze. Nie, nie, nie. To się nie dzieje na prawdę. Nie! Ona nie może umrzeć! Nie! Ja nie chcę.
Dotknąłem dwoma palcami jej szyi. Tętno było prawie niewyczuwalne. O nie, tracę ją. Po chwili do sali wbiegło trzech lekarzy. Spojrzeli na maszynę. Już prawie była pozioma kreska.
  - Szybko! Trzeba ją ratować! Dawać defibrylator! - krzyknął jeden, a drugi podał mu przedmiot.
  - Proszę stąd wyjść - powiedział doktor, a ja tylko przytaknąłem głową i wyszedłem z sali. Jednak zostawiłem niedomknięte drzwi, żeby obserwować co się dzieje w środku. Lekarz przyłożył do klatki Laury defibrylator i jej ciało podskoczyło do góry. Zaraz zrobili to jeszcze raz, drugi, trzeci. Zobaczyłem na ekranie poziomą kreskę. Jeszcze próbowali ją ratować. Reanimowali ją piąty, dziesiąty raz. Nic. To koniec. Laura nie żyje.
      Odsunąłem się od drzwi i zamknąłem je. Odparłem się o ścianię i osunąłem się po niej na podłogę. Włożyłem głowę między kolana i wybuchnąlem płaczem. Laura nie żyje. Odeszła z tego świata. Na zawsze. Już jej nigdy nie zobaczę. Nigdy nie dotknę. Nigdy nie porozmawiam. Nic już z nią nie zrobię. Ona odeszła. Umarła. Zabił ją rak. Przegrała walkę, którą toczyła dwa lata, mimo że nie pokazywała swojego cierpienia. Była taka młoda, radosna i pełna życia. No właśnie. Była. Była i już nigdy nie będzie. Nie będzie już na tym świecie mojej najukochańszej Lau. Teraz już nie wierzę, że wyzdrowieję. To jest nie możliwe. Zrozumiałem to po jej stracie. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Ono będzie takie puste, szare i smutne. Już nie będzie takie samo, co z nią. Ona dawała mi nadzieję na przeżycie. Chciałem żyć, żeby być koło niej. Teraz, gdy jej nie ma, straciłem sens życia. Żyłem dla niej. Nawet nie dla rodzeństwa, rodziców. Dla Laury. Boże, jak ja ją kochałem! Nadal kocham i nie przestanę. Ona była niezwykłą i mądrą dziewczyną. Uświadomiła mi jakie na prawdę jest życie. Tak na prawdę to dzięki niej poznałem jak ono jest ważne i wspaniałe. Z nią każdy dzień był szczególny i cudowny. Teraz ona odeszła. Umarła. Jak ja mam się z tym pogodzić? Ja nie chcę żyć bez niej. Ja chcę moją Laurę. Moją kochaną, radosną Lau. Chcę ją przytulić, pocałować. Dlaczego ona odeszła? To powinienem być ja. To ja miałem umrzeć. Odkąd się w niej zakochałem pragnąłem umrzeć w tym samym czasie co ona. Wtedy żadne z nas by nie cierpiało. To byłoby najlepsze rozwiązanie. Moje życie teraz straciło sens. Nie chcę już walczyć z rakiem. Poddam się. Chcę podzielić ten sam los co Laura.
      Nagle drzwi od sali otworzyły się i wszyli z niej lekarze. Podniosłem się z podłogi. Przyjrzałem się im. Byli przybici.
  - Przykro nam, Laura odeszła. Robiliśmy co mogliśmy, ale było już zapóźno - powiedział jeden z nich.
  - Wiemy, jak bardzo byliście ze sobą zżyci. Jednak mimo jej odejścia, nie trać nadziei. Spróbujemy cię wyleczyć.
  - Możecie próbować, ale i tak wiem, że umrę. Nie bójcie się tego mi powiedzieć. Laura też to wiedziała, ale chciała jak najlepiej przeżyć swoje ostatnie dni. Była bardzo dzielna i odważna. Mimo choroby potrafiła się śmiać - powiedziałem, a po policzkach pociekły mi łzy.
  - Tak, to była niezwykła dziewczyna.
  - Czy mogę zobaczyć ją po raz ostatni? - zapytałem, a lekarze spojrzeli po sobie.
  - Dobrze, ale tylko na chwilę.
  - Dziękuję - odpowiedziałem.
      Wszedłem do sali i spojrzałem na łóżko, na którym leżała Laura, ale była już przykryta prześcieradłem. Podszedłem do niej i odkryłem jej głowę. Była biała jak ściana. Jej brązowe włosy były takie ciemne w stosunku do ciała. Dotknąłem jej policzka, który był zimny. Nie czułem już tego przyjemnego ciepła bijącego od niej, nie słyszałem bicia serca. Nie widziałem już jej brązowych oczu. Nie widziałem uśmiechu. Widzę tylko martwą Laurę. Nie mogę w to uwierzyć. Ona nie żyje. Odeszła już na zawsze. To jest ostatni raz, gdy ją mogę zobaczyć. Potem jej ciało przykryje ziemia. Przyłożyłem czoło do jej czoła i rozpłakałem się po raz drugi. Moje łzy spływły po jej policzkach.
  - Dlaczego odeszłaś, Lau? Dlaczego mnie zostawiłaś i nie wzięłaś ze sobą? Chcę dołączyć do ciebie, bo tylko przy tobe mogę być szczęśliwy. Chcę, żebyś znów była przy mnie. Wróć, albo zabierz mnie tam, gdzie ty jesteś. Nie chcę żyć bez ciebie. Jesteś dla mnie wszystkim. Kocham cię - mówiłem przez łzy. Odsunąłem się od niej i ostatni raz się jej przyjrzałem. Potem z powrotem przykryłem jej głowę prześcieradłem i poszedłem w stronę drzwi. W progu zatrzymałem się i jeszcze raz spojrzałem na zarysy jej ciała.
  - Żegnaj, Lau. Mam nadzieję, że trafiłaś do Niebia i jesteś tam szczęśliwa, ale jeśli chcesz, żebym ja również był szczęśliwy, to zabierz mnie ze sobą, bo tylko tego pragnę - powiedziałem, po czym wyszedłem z jej sali. W moim sercu zagościła pustka, ból i rozpacz. Dopóki żyję, nie zaznam już radości, bo tylko ona mi ją dawała. Nikogo już tak mocno nie pokocham. Jej życie się skończyło i moje również, mimo że nadal żyję.
                                                                  ~*~

      Minął rok od śmierci Laury. Od tego czasu jestem zamknięty w sobie. Nie chcę z nikim rozmawiać. Jest ze mną coraz gorzej i czuję, że niedługo umrę. Pragnę odejść już z tego świata. Nie mam już po co żyć. Oddałem moje serce Laurze i ono zostało pochowane w grobie. Straciłem już nadzieję, że wyzdroweję. Laura przestała w to wierzyć, gdy zmarła jej przyjaciółka, a ja po jej stracie. Nie mam już siły ani chcęci, żeby walczyć z rakiem. Laura była dla mnie wszystkim. Po roku nadal nie potrafię się pozbierać po jej śmierci. Czuję to jakby stało się to wczoraj. Gdy wspominam te dwa miesiące przeżyte z nią, to stwierdzam, że były to najpiękniejsze chwile mojego życia. Nie koncerty, wywiady, życie gwiazdy. Nie. Najpiękniejsze były dni spędzone z Laurą. Bardzo ją kochałem i nadal kocham. Szczerze powiedziawszy to myślałem o samobójstwie, ale chciałem umrzeć tak samo jak Laura. Jednak nie będzie to identyczne, ponieważ ona walczyła, a ja się poddałem. Chcę już odejść z tego świata i przenieść się na tamten. Nie ma w nim smutku, bólu, chorób tylko jest szczęście. Pragnę dołączyć do Laury. Tam będziemy mogli być razem. Razem na zawsze.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Hejka wszystkim!!!
Poczekajcie jeszcze chwilę. Muszę tylko otrzeć łzy, bo mało co widzę. Tak, popłakałam się zarówno pisząc, jak i czytając później tego One Shota. Czy ktoś jeszcze się rozpłakał? Podobał wam się ten OS? Mi się bardzo podoba i jestem z niego zadowolona. Pomysł na niego zrodził się zupełnie przypadkiem. Czytałam Oskara i panią Różę, bo akurat jest to moja lektura i zainspirowała mnie ta historia. Tam były ukazane 12 ostatnich dni życia Oskara, a tutaj ostatnie dwa miesiące życia Laury, a dokładnie tylko niektóre dni. Zazwyczaj nie mam pomysłu na OS'y, ale na ten tak szybko wpadałam i wymyśliłam całego, że musiałam go napisać. Oceńce go, bo to dla mnie ważne.
Do napisania!!!

Ps. Zapraszam was na bloga, który prowadzi dziewczyna, która ma wieki talent, a mało osób czyta jej pracę.
klikać i wbijać na bloga :)

Liczę na dużo komentarzy!

12 komentarzy:

  1. OMG poryczałam się :((( Jeju to było takie przykre :<<<<< Miałam nadzieję, że lekarze ja uratują, albo słowa Ross'a poprawią jakoś jej stan, ale niestety :( Masakra, czytając to miałam wrażenie, że wszystko widzę na własne oczy :c Najsmutniejszy OS jaki czytałam :((( Pozdrawiam i czekam na jakiś wesoły rozdział/os :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Przez ciebie nie mogę upiec babeczek! Nic nie widzę przez łzy... Cudny Os, jak każde twoje dzieło...
    Koffam cię :)
    Do napisania
    Kinga :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudny *-*
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny OS :*
    Popłakałam się jak go czytałam i dalej płacze. Po prostu on jest taki cudowny.
    Czekam na następny :*
    A i zapraszam na mój
    pamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały OS, ale taki smutny, normalnie popłakałam się kiedy to czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ja nie lubię takich smutnych OS'ow... poplakalam się, a jestem u siostry i nie wie o co chodź, ale cóż.
    OS świetny... zajebiscie wszytko opisalas i wgl...
    Nie lubię płakać, ale niestety to robię :((
    Jeszcze raz to jest cudowne
    Czekam na next i weny życzę :***
    Całuski :***
    Pinni

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękny <3
    Też się popłakałam podczas czytania tego OS'a. Smutne te zakończenie, ale widać w tym przekaz przez te motto 'Żyj pełnią życia póki jeszcze możesz, bo każdy dzień może być twoim ostatnim.'
    Prawda, ale nie każdy się do niego stosuje.
    Jeszcze raz to powiem to piękny OS.
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham smutne one shoty <3
    Taaaak <3
    Wzruszyłam się, ale nie płakałam (Uśmiechnięta nie ma serca).
    Ślicznie to napisałaś i tym samym udowodniłaś jaki wielki jest twój talent.
    Buziaczki <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Przyznam płakałam jak czytałam tego one shota!

    Zapraszam stylizacja 8:
    http://fasionsstyle.blogspot.com/2016/03/stylizacja-8.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękny i wzruszający. Niestety takie jest nieraz życie. Myślę, że jest dużo historii takich jak twoja, którą ludzie przeżywają naprawdę. Świetna robota.
    Podziwiam, daje owacje na stojąco i bije pokłony w twoja stronę.
    Chelsa

    OdpowiedzUsuń
  11. O jeeeny
    Bardzo ci się udał!
    Rozpłakałam się jeeny
    Byłam pewna że ona będzie żyła z nim długo i szczęśliwe a tutaj niespodzianka
    Super opisałaś emocje, wszystko jeny
    Oskar i pani Róża? Boże kocham tą książke!
    Czekam na nexta <333

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy i jest dla mnie bardzo ważny. Uszanujcie moją pracę komentując ją nawet najkrótszym komentarzem. ; )