wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdział 4

"Wild hearts run, your time has just begun. Keep chasing for the sun, don't slow it down." ~ "Dzikie serca kierują, twój czas właśnie się rozpoczął. Podążaj za słońcem, nie zwalniaj." - Wild Heards

Los Angeles, 01.07.2015r.
                                                             ★Laura★

Siedzę sobie na balkonie i czekam aż będzie odpowiednia godzina na pójście do parku. Siedzę to mało powiedziane, ja wiercę się niecierpliwie na fotelu i co chwilę sprawdzam godzinę na telefonie. Już nie mogę się doczekać spotkania z Jake'iem. Chcę go bliżej poznać, dowiedzieć się czegoś o nim, spędzić z nim miło czas. To będzie moje pierwsze wyjście z chłopakiem. To jest pierwszy chłopak, którego spotkałam sama, a nie znaleźli mi go rodzice, jak często to bywało. Vanessie już znaleźli Bryana i teraz mnie pewnie będą próbowali z kimś zeswatać. Jak ja tego nie lubię. Zawsze powtarzałam im, że sama chcę poznać chłopaka. Tak i teraz nadchodzi ta chwila. Nie wierzę, że stało się to w drugim dniu mojego pobytu w LA. W dodatku spotkałam takiego przystojniaka. Westchnęłam. Ja to naprawdę mam wielkie szczęście. Jestem ciekawa jaki Jake jest. Czy jest miły na jakiego wygląda czy może zarozumiały lub jest typem bad boya? Nie wiem, ale postaram się tego dowiedzieć. Nie zapytam go wprost, ale będę obserwowała jak się zachowuje. Mam nadzieję, że jest tym pierwszym typem, bo jeśli będzie to druga opcja to chyba nie będę się z nim spotykać. Po raz kolejny spojrzałam na godzinę i była już 17:40. No to, czyli muszę się już zbierać, bo mam przed sobą 15 minutową drogę. Weszłam do mojego pokoju, jeszcze raz przejrzałam się w lustrze i wyszłam z sypialni. Zeszłam na dół do kuchni.
  - Natalie ja już wychodzę.- powiedziałam.
  - Okay, baw się dobrze z tym chłopakiem i nie wracaj za późno.
  - Okay.- odparłam i wyszłam z domu. Szłam trochę szybszym tempem, bo nie chciałam się spóźnic i zrobic wtedy złe wrażenie już na początku. Po nie całych 15 minutach doszłam do parku, ale nigdzie nie zobaczyłam Jake'a. Rozglądałam się wookoło, ale nigdzie go nie było. Zaczynałam się trochę martwić, że nie przyjdzie i mnie oleje. Usiadłam na ławce i czekałam na niego z niecierpliwością. Znowu co chwilę kontrolowałam czas. Czekałam już prawie 10 minut i nagle zadzwonił mój telefon. Zobaczyłam, że dzwoni Jake i odebrałam.
  - Hej Jacob.- odezwałam się.
  - Hej Laura. Przepraszam, ale trochę się spóźnię, bo dopiero co wyszedłem z pracy. Nie martw się będę za jakieś 5 minut.- powiedział przepraszającym tonem.
  - Okay, czekam na ciebie w parku.- odpwiedziałam miłym głosem.
  - Okay, jeszcze raz bardzo cię przepraszam.
  - Nic nie szkodzi. Przedłużyła ci się praca, więc odrobinę się spóźnsz. Nic się nie stało.
 b - Dobrze, to do zobaczenia za chwilę.
  - Do zobaczenia.- odparłam i rozłączyłam się. Tą wiadomością uspokoił mnie. Już się bałam, że nie przyjdzie. Jednak może to miły chłopak? Muszę się o tym przekonać. Czekałam i wypatrywałam go aż w końcu zauważyłam go. Widziałam, że mnie szuka, bo wszędzie się rozgląda, więc wstałam i pomachałam mu. Jake musiał to zobaczyć, bo odmachał mi oraz uśmiechnął się i szedł w moją stronę. Wyglądał bardzo przystojnie w białej koszuli, marynarce i dżinsach. Zauważyłam, że od tego patrzenia na niego cały czas się uśmiecham. No trudno dla takieego chłopaka warto. Po chwili Jacob był już obok mnie.
  - Hej Laura. Jeszcze raz cię przepraszam za spóźnienie. Musiałem dłużej zostać w pracy i nawet nie zauważyłem, że jest już ta godzina. Naprawdę cię przepraszam.- powiedział.
  - Nic się nie stało. Nie czekałam na ciebie długo.- odparłam i uśmiechnęłam się do niego.
  - Okay to w takim razie chodźmy już do tej kawiarni.- również się uśmiechnął i ruszyliśmy. Na chwilę zapadła pomiędzy nami cisza, która niestety była niezręczna. Nie wiedziałam, jak zacząć rozmowę. W końcu pierwszy raz spotykam się z chłopakiem.- A tak w ogóle to może lepiej ci się przedstawię.- odezwał się Jake.- Jestem Jacob Johnson, mam 19 lat, a ty?- uśmiechnął się do mnie.
  - A ja jestem Laura Morasso i też mam 19 lat.- odpowiedziałam, a moje fałszywe nazwisko ciężko przeszło mi przez gardło. Nie lubię kłamać, ale to był mój pomysł. No trudno jakoś pociągnę tą bajeczkę, a później ją wyjaśnię.
  - Czyli jesteśmy w tym samym wieku. Fajnie.
  - Tak bardzo fajnie.- uśmiechnęłam się.
  - Może zadawajmy sobie wzajemnie pytania, żeby się lepiej poznać, co ty na to?
  - To jest dobry pomysł. To kto zaczyna pierwszy?
  - Ty, bo jesteś dziewczyną i masz pierwszeństwo.- uśmiechnął się do mnie.
  - Masz rodzeństwo?- zapytałam bez namysłu. Fajnie jakby miał starszego brata to może spiknęłabym z nim Van.
  - Nie mam. Jestem jedynakiem, a ty?
  - Mam starszą siostrę Vanessę.
  - Okay, czyli teraz moja kolej. Masz chłopaka?
  - Niestety nie mam.
  - Ty taka ładna dziewczyna nie masz chłopaka? Dlaczego? Przecież pewnie masz wielkie powodzenie.
  - Po prostu nie spotkałam tego odpowiedniego.- odpowiedziałam, co było prawdą. Rodzice przedstawiali mi paru chłopaków, ale zawsze byli bogaci i dumni. Patrzyli na mój wygląd i pieniądze, a nie na osobowość. Każdego kandydata zawsze zbywałam. Nadal czekam na tego odpowiedniego. Może jest nim Jake? Może.
  - Laura słuchasz mnie?- spytał Jakob.
  - Nie, przepraszam cię, zamyśliłam się. Możesz powtórzyć?
  - Teraz twoja kolej.
  - Masz dziewczynę?- zapytałam nieśmiało.
  - Nie, jestem cały czas wolny.- uśmiechnął się do mnie, a ja cieszyłam się w duchu. Jest wolny! Jest wolny! Taki przystojniak jest wolny! Tak! Dobra Laura ogarnij się! Okay już mi trochę lepiej. Nie, jednak nie jest. Jake nie ma dziewczyny! Okay już spokój.
  - Dlaczego?- spytałam, gdy doszłam już trochę z moimi myślami do ładu.
  - Zerwałem z taką jedną cztery miesące temu.- powiedział i posmutniał.
  - Widzę, że nie jest to dla ciebie łatwy temat, więc nie będę go dalej ciągnąć.- uśmiechnęłam się.
  - Okay teraz nie mam na to ochoty, ale kiedyś ci o tym powiem.- również się uśmiechnął i znów był wesoły.
  - Czyli jeszcze kiedyś się spotkamy?
  - Pewnie tak. Jesteś bardzo miła i ładna, więc czemu nie.- powiedział, a ja zarumieniłam się lekko.- O zobacz już jesteśmy obok naszej kawiarni. Bardzo szybko minęła mi z tobą droga.
  - Mi również.- uśmiechnęłam się, a Jake otworzył przede mną drzwi. Weszliśmy do środka. Ta kawiarnia wygląda bardzo ładnie i ma taki przyjemny i miły klimat. W sam raz na rodzinne spotkania. Podeszliśmy do stolika, a Jake odsunął i przysunął mi krzesło. Naprzeciwko mnie zobaczyłam rodzinę z dziećmi. Wszyscy są uśmiechnięci i weseli. Pewnie cieszą się, że są razem. Ja i Van tylko gdy byłyśmy małe miałyśmy takie wypady z rodzicami. Jednak nie wyglądały one jak u tej rodziny. Były bardziej sztywne i bardzo często były w jakiejś drogiej restauracji. Nie byliśmy tacy radośni. Brakuje mi takich chwil z "normalnego" życia. Nigdy nie miałam takich chwil. Czasami naprawdę nie chciałabym mieć tak bogatych rodziców. Chociaż są zalety, bo mogę mieć wszystko, co materialne, ale co nie materalne, jak na przykład uczucia, już nie. Po chwili podszedł do nas kelner z menu i podał nam je. Przeglądałam strony i szukałam jakiegoś deseru.
  - Podoba ci się w tej kawiarni?- zapytał Jakob.
  - Tak, panuje tu taki rodzinny klimat.- odpowiedziałam.
  - Tak masz rację. Właśnie za tą atmosferę bardzo lubię tą kawiarnię.- uśmiechnął się do mnie.- To co zamawiasz?- spytał, a ja zastanowiłam się chwilę.
  - Wezmę szarlotkę i cappuccino.- odpowiedziałam i po chwili przyszedł kelner i poprosił nas o zamówienia. Jake zamówił moje danie za mnie, co jest bardzo miłe. Niby to jest moje pierwsze spotkanie z chłopakiem, a jakoś tego szczególnie nie czuję. Chociaż czasami trochę czuję się niezręcznie, bo nie wiem o czym mam z nim rozmawiać lub co mam robić. Tego już czas najwyższy się nauczyć. W dalszym ciągu mam takie same myśli, co do Jacoba. Nadal uważam, że jest bardzo miły i przystojny, ale nadal też nic o nim więcej nie wiem. Wiem, że nie dowiem się o nim wszystkiego od razu dzisiaj, ale muszę wiedzieć coś więcej. Nadal nie wiem jakim jest typem chłopaka, ale to pewnie też przyjdzie z czasem. Teraz nie mogę już tyle o tym myśleć, bo odkąd odszedł kelner zapanowała pomiędzy nami niezręczna cisza. Jak ja nie lubię takiej ciszy. Nie dość, że jest to dla mnie niekomfortowa chwila to jeszcze nie wiem jak przerwać tą głuchą ciszę. Liczę, że Jake coś zaraz powie, bo nie wytrzymam już dłużej. Ja nawet nie wiem jak zacząć jakiś temat rozmowy. Nie przypuszczałam, że spotkanie z chłopakiem może być takie stresujące. Gdy doliczę do trzech i Jacob się nie odezwie ja to zrobię. Okay. Raz... dwa... trzy... Nadal cisza z jego strony, więc do akcji muszę wkroczyć ja.
  - Co lubisz robić?- spytałam nieśmiało przerywając ciszę. Tak! Udało mi się odezwać! Mój mały sukces!
  - Wiesz lubię rysować.- powiedział, a ja ucieszyłam się.
  - Naprawdę? Ja też bardzo lubię to robić. Najczęściej rysuję konie, bo to są moje ulubione zwierzęta.- przerwałam mu.- Przepraszam, że ci przerwałam.
  - Nic nie szkodzi.- uśmiechnął się do mnie.- Czyli lubisz rysować konie, tak?
  - Tak i to bardzo, ale oprócz nich rysuję też inne rzeczy, a ty?
  - Ja lubię projektować domy. Dlatego właśnie pracuję razem z tatą w firmie pana Damiano Marano. - odparł, a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Co jeśli Jake wie, że jestem córką milionerów i po prostu udaje? O nie i po co ja go wtedy okłamałam? Jak mam się z tego wytłumaczyć? Powiem mu wtedy prawdę i tyle. Będę musiała. Co jeśli Jake obrazi się na mnie przez moje kłamstwo? Van jednak miała rację, że nie należy okłamywać ludzi. Czemu ja to wszystko przemyślam skoro on nic jeszcze nie powiedział na ten temat? Muszę się odezwać, bo jeszcze skojarzy fakty.
  - I co fajnie pracuje ci się w tej firmie?- zapytałam.
  - Tak, pan Damiano jest bardzo miłym i porządnym człowiekiem. Szanuję go nie tylko ze względu na jego pieniądze.- powiedział. Mimo, że powiedział, że szanuję mojego tatę nie tylko ze względu na pieniądze to jednak patrzy też na nie. Zresztą kto by nie patrzył? Ja znam takie dwie osoby, czyli mnie i Vanessę. My nie nie przywiązujemy dużej wagi do pieniędzy, bo bardziej wolimy spotkać przyjaciół i prawdziwą miłość. Wiadomo, że w tych czasach bez pieniędzy nie da się przeżyć i trzeba się z nimi liczyć, ale ja i tak mam ważniejsze wartości niż one, czyli przyjaźń, miłość i rodzina. Mimo, że rodzicie nie poświęcają mi tyle czasu to i tak cieszę się, że ich mam. O nie znowu się zamyśliłam.
  - Laura słuchasz mnie?- spytał Jake. No nie, czyli było widać, że jestem zamyślona.
  - Przepraszm cię, zamyśliłam się tak jakoś.- odpowiedziałam i lekko się zarumieniłam z zakłopotania.
  - Nic się nie stało. Każdemu czasami zdarza się zamyślić.- uśmiechnął się do mnie.- A twoi rodzice gdzie pracują?- spytał, a ja zastanowiłam się chwilę. Nie mogę mu powiedzieć, że w firmie mojego taty, bo pewnie nie zna nikogo takiego jak Morasso.
  - Mój tata ma własną firmę budowlaną, a mama pracuje jako nauczycielka.- odpowiedziałam bez namysłu. Nie jest tak źle.
  - Wiesz zastanawia mnie jedna rzecz.- zaczął i przerwał. Przełknęłam ślinę w gardle, bo bałam się, że domyśla się prawdy na mój temat.
  - Jaka?- spytałam.
  - Dlaczego ty i twoja siostra macie tak samo na imię jak córki państwa Marano?- zapytał, a ja trochę pobladłam. Co ja mam mu powiedzieć? O nie w co ja się wpakowałam? Po co ja go okłamałam? Nie mogę jeszcze powiedzieć mu prawdy. Nie teraz.
  - Mam tak na imię, bo nasi rodzice są wielkimi fanami Ellen Marano, bo przecież jest wspaniałą aktorką i dlatego chcieli nazwać nas tak jak jej córki. Ja i Van mamy mały wyjatek w drugim imieniu, bo ja mam Nicole, a ona Marie. Tak to wygląda i jest to trochę dziwne, ale ja nic na to nie poradzę.- powiedziałam. Naprawdę ciężko mi go okłamywać. Chciałabym mu powiedzieć prawdę, ale nie wiem jaki on jest. Czy polubi mnie ze względu na moją osobowość czy ze względu na to, że mam rodziców milionerów? Nie wiem tego, więc jeszcze mu nie powiem prawdy. Nie dziś. Napewno to zrobię, ale dopiero wtedy, gdu mu na tyle zaufam.
  - Może jest to trochę dziwne, ale możliwe. No trudno nic nie można poradzić na to jakie imię wybrali nam rodzice.- uśmiechnął się do mnie i po chwili podszedł do nas kelner, a ja odetchnęłam z ulgą. Muszę uważać na taki taki temat rozmowy, ale on wziął się z nikąd. Jednak jakoś uadło mi się wybrnąć z tego opowiadania na temat mojego imienia. Kelner dał nam nasze zamówienia i zabrałam się do jedzenia.
  - Smacznego.- powiedział Jake i uśmiechnął się do mnie.
  - Dziękuję i wzajemnie.- również się uśmiechnęłam i oboje zajęliśmy się jedzeniem. Mmm... ta szarlotka jest przepyszna. Ja to umiem wybierać desery. Rozkszowałam się ciastem i czasami zerkałam na Jacoba, który też robił to samo, co ja. Jednak, gdy tylko nasze sapojrzenia się spotykały szybko spuszczałam z niego wzrok i patrzyłam w talerz. Co jak co, ale jest to dla mnie zupełnie nowa sytuacja i nie wiem jak mam się zachować. Moja szarlotka zniknęła tak szybko z talerza jak się na nim pojawiła. Gdy Jake skończył swoje tiramisu zaczęliśmy rozmawiać już naluźniejsze tematy, co było mi na rękę, bo nie musiałam kłamać. Zdcydowanie bardziej wolę prawdę od kłamstwa. Kłamtwo i tak nie popłaca, bo prędzej czy później prawda i tak wyjdzie na jaw. Moja mogła już wyjść dzisiaj, ale udało mi się uratować sytuację, z czego bardzo się cieszę. Wolę się nie zastanawiać nad tym, co by było gdyby Jake poznał prawdę, bo znów za bardzo się zamyślę, a nie chcę znowu tego przy nim robić. Tą kwestię rozważę dopiero, gdy będę w moim pokoju. Wtedy będę mogła myśleć, o czym tylko będę chciała. Laura stop! Bo znowu odlatujesz w krainę myśli! Po "powróceniu" do rzeczywistości już więcej się nie zamyśliłam i całą swoją uwagę skupiłam na Jacobie i naszej rozmowie.
  - Chyba będziemy się już zbierać, co ty na to?- zapytał Jake po prawie godzinnej rozmowie.
  - Tak masz rację.- odpowiedziałam.
  - Okay to ja za nas zpałacę.
  - Nie musisz tego robić. Mogę sama to zrobić.
  - Nalegam. Chcę być po prostu miły.- uśmiechnął się do mnie.
  - Okay niech ci będzie.- odparłam i odwzajemniłam jego gest. Jake wyciągnął portfel i wyziągnął z niego odpowiednią sumę pieniędzy i włożył je do małej miseczki.
  - Okay to chodźmy.- powiedział i wstaliśmy od stolika, po czym wyszliśmy z kawiarni.- Może cię odprowadzę do domu, co ty na to?- spytał.
  - Nie musisz tego robić. Sama dojdę.- odpowiedziałam pospiesznie.
  - Laura proszę chcę być dżentelmenem, a co jeśli ci się coś stanie?
  - Jacob naprawdę doceniam twoją uprzejmość, ale nie musisz mnie odprowadzać do domu.
  - Okay, widzę, że się uparłaś na swoim, więc ci odpuszczam. To gdzie się rozstajemy?- spytał, a mi ulżyło. Moje kłamstwo jeszcze jakoś ujdzie płazem.
  - Nie wiem może tutaj w parku?- zaproponowałam.
  - Okay skoro tego chcesz to okay. Rozstańmy się tutaj.- powiedział i zatrzymał się. Stanął naprzeciwko mnie, a ja nie wiedziałam co mam teraz zrobić.
  - Pa Jake.- odparłam i uśmiechnęłam się do niego.
  - Pa Laura, do zobaczenia.- również się uśmiechnął.
  - Czyli jeszcze kiedyś się spotkamy?
  - Tak, myślę, że tak, bo naprawdę czas przyjemnie minął mi z tobą.
  - Mi również.
  - Zadzwonię do ciebie i dam ci znać, okay?
  - Okay.- odpowiedziałam, a Jacob ostatni raz się do mnie uśmiechnął i odszedł. Po chwili ja też ruszyłam w drogę powrotną. To był naprawdę miły wieczór. Jake jednak jest chyba z tych miłych chłopaków. Czas mi z nim bardzo szybko zleciał. Z początku było trochę niezręcznie, ale później atmosfera już się rozluźniła. Mogłabym częściej wychodzić na takie spotkania z nim. Na szczęście udało mi się jakoś uchować moją tajemnicę o byciu córką milionerów. Co jeśli Jake czegoś się domyśla? Może tylko udaje i przytakuje na moje kłamstwa, a tak naprawdę zna prawdę? Nie mogę o tym myśleć. Nie mogę się zadręczać myślami na ten temat. Jak postanowiłam tak zrobiłam i aż do samego domu o niczym nie myślałam. Weszłam przez bramę i kierowałam się w stronę wejścia do domu. Po chwili stanęłam przed drzwami i otworzyłam je. Udałam się do kuchni, żeby powiedzieć Natalie, że wróciłam. Weszłam do środka pomiszecznia i zastałam ją robiącą posiłek. No tak moi rodzice niedługo wrócą i będzie kolacja.
  - Hej Natalie.- odezwałam się, a kobieta na chwilę zaprzesała z wykonywaniem czynności, którą robiła.
&nbdp; - Witaj Lauro. Jak ci minął wieczór z tym chłopakiem?- zapytała.
  - Bardzo przyjemnie.- uśmiechnęłam się.
  - Właśnie to po tobie widać.- zaśmiała się.- Będziesz jadła dziś kolację czy nie?
  - Mogę coś później przekąsić, a teraz muszę iść opowiedzieć wszystko Vanessie.
  - Okay leć.- powiedziała, a ja wyszłam z kuchni i pobigłam po schodach do pokoju mojej siostry. Zapukałam i usłyszałam "proszę", więc weszłam do środka.
  - Hej Van.- odezwałam się i szukałam jej wzrokiem.
  - Hej Lau, chodź na balkon.- powiedziała moja siostra, więc poszłam tam i usadłam na leżaku obok niej.- Lau, opowiadaj, jak tak twoja randka z Jake'iem?- spytała.
  - To nie była randka tylko spotkanie zapoznawcze.- odparłam i po chwili zaśmiałam się z tego, co powiedziałam.
  - Spotkanie zapoznawcze? Bardzo ciekawa nazwa.- Van również zaczęła się śmiać.- No dobra, ale jak było?- odezwała się, gdy przeszedł nam napad śmiechu.
  - Na początku czułam się trochę niekomfortowo i nie wiedziałam, o czym mam mówć lub co robić, ale później atmosfera już się rozluźniła i było bardzo fajnie.- powiedziałam, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
  - No nie dziwę ci się, że było trochę nieswojo na początku, bo to było twoje pierwsze spotkanie z chłopakiem. O czym rozmawialiście?
  - O czym kolwiek. Dowiedziałam się o Jake'u wielu rzeczy, na przykład, że lubi rysować i czegoś jeszcze.- przerwałam.
  - Czego?
  - Powiedział mi, że lubi projektować domy i on pracuje w firmie naszego taty.
  - Co? Wiedział kim jesteś naprawdę czy nadal wierzył w twoje fałszywe nazwisko?- Vanessa przerwała mi.
  - Nie wiem czy on czegoś nie podejrzewa, ale spytał mnie, dlaczego ja i ty mamy takie same imiona jak te córki państwa Marano.
  - I co mu odpowiedziałaś?
  - Dlatego, że nasi rodzice byli wielkimi fanami naszej mamy i dlatego nazwali tak swoje córki. Powiedziałam też, że u nas jest mały wyjątekw drugim imieniu, bo ja mam Nicole, a ty Marie. Nie wiem czy w to uwierzył, bo chwilę później przyszedł kelner z naszym zamówiniem.
  - Szczerze, to nawet da się uwierzyć w to, co powiedziałaś.
  - To dobrze, ale nadal się boję, że on coś podejrzewa. Wyjdę wtedy na kłamcę.
  - Przepraszam cię bardzo, ale to był twój pomysł z fałszywym nazwiskiem, a nie mój, więc nie miej teraz pretensji. Może Jake rzeczywiście uwierzył w to, co powiedziałaś. Miej tą nadzieję, ale twoje kłamstwo i tak wyjdzie na jaw prędzej czy później.- powiedziała Van, a ja westchnęłam.
  - Wiem, że to był mój pomysł, ale ja chcę sprawdzić, czy ktoś polubi mnie taką jaką jestem, a nie dlatego, że mam bogatych rodziców. O to mi najbardziej chodzi. Gdy już wystarczająco będę mu ufać i wzjemnie to wtedy powiem mu prawdę. Mam nadzieję, że nie obrazi się na mnie i dobrze to przyjmie. Chociaż nie jest to jakieś mega wielkie kłamstwo, więc myślę, że mi wybaczy.
  - Będzie dobrze Lau. Zobaczysz wszystko się ułoży.
  - Dzięki, że tak mówisz.- uśmiechnęłam się do niej.
  - Od tego w końcu jest siostra.- powiedziała Van i przytuliłyśmy się. Po chwili poliźniłyśmy uścisk i puściłyśmy się.
  - Działo się coś jeszcze?- zapytała moja siostra.
  - Jake chciał mnie odprowadzić do domu, ale nie zgodziłam się i rozstaliśmy się w parku. Powiedział, że jeszcze do mnie zadzwoni i znowu się umówimy.- odpowiedziałam.
  - Czyli szykuje się kolna randka, tak?- uśmiechnęła się do mnie.
  - Van, to nie będzie żadna randka tylko spotkanie.- odparłam.
&nbdp; - Już nie zapoznwcze?- zaśmiała się.
  - Nie, bo już trochę się znamy.
  - Już nic więcej się nie działo? Żadnego przytulasa, pocałunku? Nic? Zero?
  - Nic już więcej nie było. Zresztą znamy się tylko jeden dzień, więc czego ty wymagasz?
  - No wiem trochę jeszcze za wcześnie na takie rzeczy, ale w końcu nadejdą.- uśmiechnęła się.
  - Tak.- również się uśmiechnęłam.
  - Okay, a teraz idziesz na kolację czy nie? Bo ja jestem głodna, ale nie wiem jak ty.
  - Idę.- odparłam i wyszłyśmy z jej pokoju, po czym poszłyśmy do kuchni.
                                                                  ~*~

Trzy godziny później...
                                                             ★Ross★

Jestem właśnie na drodze do willi Marano. Znowu tam idę, ale teraz muszę trochę rozejrzeć się po terenie. Może nawet spotkam tą dziewczynę? No może, ale wątpię w to, bo jest już po dzisiątej. Nie wiem dalczego, ale ciągnie mnie do tego domu i to nie dlatego, że należy do milionerów. Może dlatego, że mieszka tam ta dziewczyna. Jak ona miała na imię? Niech się chwię zastanowię? Przypomniałem sobie ten artykuł. O już mam! Chyba nazywała się Laura. Tak Laura. To ona jest w moim wieku. Ładne imię i pasuje do niej. Widziałem tylko jej zdjęcie, ale muszę przynać, że była bardzo ładna. Może uda mi się ją zobaczyć? Byłoby fajnie. Po chwili zorientowałem się, że jestem już pod jej domem, więc poszedłem na tylną częsć posesji. Tak jak w dzień pokonałem bramę i znalazłem się za krzaczkami, przez które teraz niewiele widziałem. Teraz raczej nikogo nie będzie w ogrodzie, więc mogę spokojnie tam wejść. Tylko gdzie będzie moje bezpieczne miejsce i to blisko bramy? Wchyliłem trochę głowę zza drzewek i rozejrzałem się po ogrodzie. Może pod tą wierzbą? Tak to będzie dobra kryjówka. Po cichu udałem się w stronę drzewa i przeszedłem między krzaczkami. Dobrze, że ta wierzba ma takie długie gałęzie, bo dają mi wspaniałą kryjówkę. Rozchyliłem lekko gałązki i rozejrzałem się po ogrodzie. Był bardzo piękny. Wszytko jest tak ładnie oświetlone małymi lampkami znajdującymi się obok dróżki i w środku rabatek. Szkoda, że nie mogę być tu w dzień to wtedy więcej bym zobaczył. Oderwałem wzrok od ogrodu i skierowałem go na dom. W pokoju na górze świeciło się jeszcze światło. Mam nadzieję, że ta osoba mnie nie widziała, bo nie będzie ze mną dobrze. Po chwili drzwi balkonowe otworzyły się i na balkon wyszła piękna dziewczyna. Przyjrzałem się jej dokładniej i była to Laura. W rzeczywistości wygląda dużo piękniej niż na zdjęciu. Patrzy na ten ogród takim rozmarzonym spojrzeniem. Nagle zapragnąłem być tam z nią na tym balonie. Wyobraziłem sobie jak obejmuję ją w pasie i kładę jej głowę na ramieniu, a ona uśmiecha się i razem podziwiamy piękny widok na ogród. Westchnąłem. Ross ogarnij się! O czym ty myślisz?! To jest ta dziewczyna, którą masz przyprowadzić do Romwellów! Super karcę siebie w myślach. Nie jest ze mną za dobrze. Co mam poradzić na to, że ona jest taka piękna? Nie mogę się w niej zakochać! Nie chcę później cierpieć! Nie chcę, żeby ona cierpiała! Nienawidzę Johna i Josha! Dlaczego dali mi akurat takie zadanie? Nie chcę już o tym myśleć. Nadal patrzyłem na Laurę i wydawało mi się, że ona patrzy na mnie. Przecież ona nie może mnie zobaczyć, bo jest za ciemno pod tą wierzbą. Dlaczego nawiedzją mnie takie myśli? Widze ją tylko z daleka i nawet nie znam, a już o niej myślę. Co się ze mną dzieje? Po chwili Laura weszła do środka pokoju i zaraz też zgasiła światło. To ja też muszę się już zbierać. Tak zdecydowanie. To był dla mnie dzień pełen wrażeń. Przeszedłem za drzewka i pokonałem bramę. Spojrzałem jeszcze raz w miejsce, gdzie jest balkon Laury mimo, że go nie widziałem i odszedłem do swojego domu.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Hejka wszystkim!!!
Podobał ma się rozdział? Mi tak troszeczkę, bo mógł być lepszy. Jeszcze nic się ciekawego nie dzieje, ale w końcu rozkręcę trochę akcję. Pewnie zastanawiacie się kiedy Raura się spotka? Cierpliwości, bo to już niedługo. Liczę na komentarze!
Został nam już tylko tydzień wakacji. One zleciały mi bardzo szybko. Za szybko. A niedawno było zakończenie roku szkolnego... no trudno. Teraz czeka mnie rok ciężkiej pracy, bo jestem w trzeciej gimnazjum. Trochę się boję. Okay nie ważne już kończe tą notkę, bo i tak mało osób ją czyta.
Do napisania!!!

7 komentarzy:

  1. No ja mam nadzieje, że niedługo! Chcę Raure! A Ross się zakochał! Na bank!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wakacje zleciały jak z bicza strzelił. :P
    Ja tę idę do 3 klasy, ale nie martw się. Na pewno poradzisz sobie ;)
    Co do rozdziału to widzę, że coraz lepiej sobie radzisz :D
    Czekam na szybki next i życzę dużo weny!
    Pozdrawiam
    Ania

    P.S. Czy masz w planach zmianę szablonu?

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały < 3
    No, masz racje. Wakacje zleciały za szybko. Ale co poradzić.
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział :*
    Please nie chce słuchać o szkole. Psychicznie nie jestem przygotowana. Wczoraj mierzyłam sb ciśnienie etc. , bo wzmance o szkole. Serduszko biło 87. XD
    Ja też idę do 3 gimbazy. I nie chcę. Jeszcze ten egzamin. Po cholerę on xD.
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Wowowoowowowow rozdział cudny cudny cudny!
    JEZU ROSS TAK MEGA SŁODKIE MYŚLI MA ŻE SAMA CHCE TAKIEGO CHŁOPAKA JXJDJCJDJUX DOBRZE ŻE NARAZIE JEST SINGLEM (w twoim opowiadaniu rzecz jasna)
    NONONONO Lau taka nie dobra kłamczucha :oooo no ale w sumie rozumiem jej sytuacje więc wybaczam! XD
    Ja 1 liceum juuhuu (wcale sie nie ciesze okey? ;-;)
    CZEKAM NA NEXTA! <333

    OdpowiedzUsuń
  6. Niesamowity rozdział czekam na neksta :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy i jest dla mnie bardzo ważny. Uszanujcie moją pracę komentując ją nawet najkrótszym komentarzem. ; )