niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział 5

"I wanna see you smile." ~ "Chcę zobaczyć, jak się uśmiechasz." - Smile

~Los Angeles, 02.07.2015r.
                                                             ★Laura★

Otworzyłam leniwie powieki i przeciągnęłam się lekko. Potarłam odrobinę oczy i sięgnęłam po mój telefon w celu sprawdzenia godziny. Wzięłam go do ręki i włączyłam go. Była 9:37, czyli moja normalna pora wstawania. Nie wiem dlaczego wczoraj obudziłam się wcześniej. Nie ważne, bo było warto. Gdybym nie poszła pobiegać to nie spotkałabym Jacoba, a tego za bardzo bym nie chciała. Polubiłam go, bo jest bardzo miły i uprzejmy, ale i tak w dalszym ciągu nie znam jego charakteru. W końcu pewnie poznam. Chyba pora wyjść z tego łóżka. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Wstałam i poszłam do garderoby uprzednio zrekając na okno w celu sprawdzenia pogody. Świeciło słońce, więc pewnie znów będzie ciepły dzień. W co by się tu ubrać? Zastanowiłam się chwilę i w końcu zdecydowałam się na luźną, letnią sukienkę w kwiaty. Ubrałam się w nią, po czym podeszłam do toaletki i usiadłam na krześe. Rozczesałam włosy i lekko podkręciłam lokówką. Na rzęsy nałożyłam tusz, a na usta malinowy błyszczyk. Popsikałam się jeszcze moimi ulubionymi perfumami "De la rosa" i wyszłam z garderoby. Otworzyłam drzwi i wyszłam na balkon. Wciągnęłam świeże powietrze. Oparłam się o barierkę i podziwiałam piękny widok na ogród. To patrzenie na niego niegdy mi się znudzi. Co by tu dzisiaj zrobić? Nie chce mi się siedzieć w domu, a Jake raczej dzisiaj mnie nigdzie nie zaprosi. To może pójdę do galerii razem z Vanessą? Tak to dobry pomysł. Ciekawe, czy jeszcze śpi czy może już nie? Idę do niej. Najwyżej ją obudzę. Wyszłam z mojego pokoju i stanęłam pod drzwiami królestwa Vanessy. Zapukałam, ale nie dostałam żadnego znaku ze środka, więc ponowiłam czynność tylko tym razem zrobiłam to głościej, ale nadal nic. Czyli moja siostra śpi. No to muszę zorganizować pobudkę. Po cichu otworzyłam drzwi i weszłam do środka. W pokoju było pół ciemno i pół jasno przez zasłonięte rolety. Zakradłam się do jej łożka i z impetem wskoczyłam na nie. Zaczęłam skakać po matercu i śmiać się.
  - Wstawaj Van! Słońce już dawno wzeszło, a ty jeszcze śpisz!- krzyczałam.
  - Laura przestań skakać mi po łóżku.- mruknęła moja siostra.- Dlaczego mnie budzisz?
  - Postanowiłam, że dziś wychodzimy na mały shopping, co ty na to?- spytałam i przestałam skakać, po czym usiadłam na łóżku.
  - Okay możemy iść, a która tak w ogóle jest godzina?- zapytała i ziewnęła.
  - Przed dziesiątą.- odparłam.
  - Musiałaś mnie akurat budzić? Przecież sklepy nam nie uciekną.
  - Lepiej iść wcześniej, bo jest trochę mniejszy ruch. To co wstajesz?
  - Tak już wstaję, bo i tak nie dasz mi już pospać.- odpowiedziała Van i podniosła się do pozycji siedzącej.
  - To ty się ubieraj, a ja idę na dół do kuchni. Co chcesz na śniadanie?
  - Mogą być jak zawsze naleśniki.- odparła, a ja wstałam i wyszłam z jej pokoju. Zeszłam na dół po schodach i udałam się do kuchni, w której oczywiście zastałam Natalie. Zmywała naczynia, więc mnie nie widziała.
  - Dzień dobry Natalie.- powiedziałam wesoło.
  - Dzień dobry Laura. Dzisaj nie byłaś biegać?- spytała i przerwała pracę.
  - Nie. Dzisiaj postanowiłam sobie dłużej pospać jak zawsze.- uśmiechnęłam się.
  - Co chcesz zjeść na śniadanie?
  - No, a jak myślisz?
  - Naleśniki?
  - Tak i jeszcze możesz zrobić dla Vanessy, która zaraz tu przyjdzie. Idziemy dzisiaj na zakupy.
  - Czyli dzisaj zakupy. Dobrze już robię wam naleśniki.- powiedziała i zabrała się za śniadanie. Po chwili do kuchni przyszła Vanessa.
  - Dzień dobry Natalie.- przywitała się.
  - Dzień dobry Vanesso. Robię dla was naleśniki.- uśmiechnęła się kobieta. Po 10 minutach śniadanie było gotowe. Natalie podała nam naleśniki, a my zabrałyśmy się za jedzenie ich.
  - Dziękujemy.- powiedziałyśmy, a kucharka uśmiechnęła się do nas. Mmm... jej naleśniki są najlepsze. Nigdy nie jadłam lepszych. Co do naleśników to mam bardzo wybredny gust i ciężko sprawić, żeby mi samakowały inne. Zdecydowanie Natalie robi je najlepiej. Po skończonym posiłku wstałyśmy od stołu i wyszłyśmy na korytarz, gdzie ubrałyśmy buty, po czym wyszłyśmy z domu.
  - Van, pamiętasz gdzie jest jakaś galeria?- zapytałam po 5 minutach drogi.
  - Szczerze? Nie pamiętam. Myślałam, że ty wiesz, gdzie jest skoro zaproponowałaś ten wypad na zakupy.
  - Nie myślałam o tym gdzie ona jest tylko o tym, żeby tam pojść. Niestety zapomniałam jak się tam szło.
  - No trudno będziemy musiały kogoś spytać.
  - Może tej blondynki?- spytałam i wskazałam na dziewczynę idącą przed nami.
  - Okay, czemu nie.- odparła Van i przyspieszyłyśmy trochę, żeby się z nią zrównać.- Przepraszam, czy wiesz, jak dojść do najbliższej galerii?- zapytała moja siostra, a blondynka spojrzała na nas. Na moje oko jest w wieku Vanessy lub rok młodsza.
  - Oczywiście. Właśnie tam idę, więc mogę was zaporwadzić.- odpowiedziała miło i uśmiechnęła się do nas.
  - Dziękujemy.- odparłam i odwzajemniłam jej gest.
  - A tak w ogóle to jestem Rydel Lynch.- przedstawiła się.
  - Ja jestem Vanessa Morasso, a to jest moja młodsza siostra Laura.- powiedziała Van.
  - Van, ja umiem sama się przedstawić.
  - Oj tam, nie marudź mi tu.
  - Widać, że jesteście siostrami już na pierwszy rzut oka. Jesteście do siebie podobne.- uśmiechnęła się Rydel.
  - Tak to prawda, a ty masz jakieś rodzeństwo?- spytałam.
  - Mam trzech braci plus przyjaciela pod dachem. Jestem jedyną dziewczyną w domu i oni dają mi porządnie w kość. Czasami są naprawdę nie do zniesienia. To ja sprawuję kontrolę nad nimi wszystkimi. Mam już wiele wprawy i gdy coś powiem to słuchają prawie od razu.
  - Jesteś z nich najstarsza?- zapytała Vanessa.
  - Nie, jestem druga w kolejności. Najstarszy jest Riker, ale czasami nie wydaje się, że tak jest. Po mnie jest Rocky, który jest jak duże dziecko. Tak samo zachowuje się nasz przyjaciel Ellington, który jest w moim wieku. Najmłodszy jest Ross.
  - Jaka jest równica międy wami wszystkimi?- powiedziałam.
  - Rok, ale tylko między mną a Rikerem są dwa lata.
  - Nie nudzisz się w domu, prawda?- odparła Van.
  - Tak prawda. Moi barcia codziennie coś zrobią.- zaśmiała się Rydel.
  - A tak w ogóle to dlaczego nam to wszystko mówisz, przecież nas nie zniasz.- odpowiedziałam.
  - Nie muszę robić z moich braci tajemncy, bo nic się nie stanie, gdy komuś o nich powiem. Nie znam was, ale zawszę mogę poznać. Może razem pójdziemy na shopping?- zaproponowała blondynka.
  - Okay, napewno będzie fajnie.- uśmiechnęłam się.
  - A tak w ogóle to jak długo jesteście w Los Angeles? Skoro nie wiecie gdzie jest galeria to chyba niedawno przyjechałyście.
  - Dzisiaj to nasz trzeci dzień.- odpowiedziałam.
  - Byłyście tutaj kiedyś?
  - Tak kiedyś jeździłyśmy tu na wakacje do babci i dziadka, ale gdy oni zmarli trzy lata temu już nie.- odezwała się Vanessa.
  - I przez ten czas zapomniałyśmy gdzie są różne miejsca, ale park pamiętam.- dopowiedziałam.
  - I my się nigdy nie spotkałyśmy? Szkoda, bo myślę, że jesteście bardzo miłymi i fajnymi dziewczynami, a ja bardzo często mam rację, co do ludzi.- uśmiechnęła się Rydel.
  - Skoro ty tak sądzisz to pewnie to jest prawda.- powiedziałam.- Chcemy tutaj znaleźć przyjaciół.
  - To chyba trafiłyście na odpowiednią osobę, bo ja bardzo lubię nowe znajmości. Myślę, że to będzie początek naszej przyjaźni.- odparła Rydel i objęła mnie i Van ramionami, a my się zaśmiałyśmy.
  - Byłoby świetnie.- odpowiedziała moja siostra i po chwili blondynka nas puściła.
  - A tak w ogóle już właśnie dochodzimy do galerii.- odparła Rydel i rzeczywiście była ona naprzeciwko nas.
  - Ta droga bardzo szybko nam z tobą zleciała.- odezwałam się.
  - Ze mną czas leci bardzo szybko i przyjemnie.- zaśmiała się blondynka.
  - Sklepy strzeżcie się, bo oto nadchodzą trzy dziewczyny chcące kupić trochę ubrań.- powiedziała Vanessa i weszłyśmy do środka ogromnego budynku. Naszym pierwszym celem był oczywiście sklep z ubraniami. Weszłyśmy do pierwszego i szukałyśmy czegoś fajnego. Znalazłam ładną bluzkę, spódnicę i dżinsowe spodenki. Te rzeczy nie były bardzo drogie. Co jak co, ale z moje kieszonkowe mogę kupić co chcę, ale nie chcę wydać wszystkiego na jedną lub dwie rzeczy, bo mogę kupić wiele innych. Oczywiście muszę uważać, żeby się nie wydać. Dziewczyny też już coś znalazły, więc poszłyśmy do kasy i zapłaciłyśmy. Poszyłyśmy do kolejnego sklepu.
  - Dziewczyny zobacie jaka ta sukienka jest prześliczna.- powiedziała Rydel od razu po wejścu. Ja i Van spojrzałyśmy na na nią i muszę przyznać, że jest piękna.- Ale jest bardzo droga. Nie mam przy sobie tyle pieniędzy. No trudno.- westchnęła i odeszła od sukienki. Spojrzałam na cenę i kosztowała 2000 dolarów. Chciałabym dać jej te pieniądze, ale nie chcę przy tym się wydać. Jak na razie ja i Van musimy ukrywać ile ich mamy. Po wyjściu z tego sklepu udałyśmy się do butkiu, gdzie kupiłam sobie prześliczne szpilki. Po czterech godzinach chodzenia po różnych sklepach byłyśmy wykończone. Kupiłyśmy mnóstwo rzeczy i byłyśmy obładowane torbami.
  - Może trochę odpoczniemy w jakiejś kawiarni, co wy na to?- zaproponowała Vanessa.
  - Bardzo chętnie, bo zaraz normalnie odpadną mi nogi od tego chodzenia.- powiedziała Rydel i poszłyśmy do najbliżeszej kawiarni. Usadłyśmy w wolnym stoliku i czekałyśmy na kelnera. Po chwili on przyszedł i złożyśmy swoje zamówienia.
  - Naraszcie czuję nogi.- odezwałam się.
  - Zdecydownanie cztery godziny chodzenia po sklepach daje w kość.- odparła Van.
  - Daje, ale są też plusy, bo teraz mamy mnóstwo nowych ciuchów. Nadal żałuję, że nie mogłam kupić tej sukienki.- powiedziała Rydel.
  - Jak tak bardzo ją chcesz to możemy kiedyś ci na nią dołożyć.- zaproponowałam i spojrzałam pytająco na moją siostrę.
  - Możemy to zrobić.- zgodziła się Van.
  - Dziewczyny naprawdę docieniam was, że chcecie mi pomóc, ale nie musicie tego robić. To jest tylko sukienka. Znalazłam przecież inną, tańszą i ładną.
  - Jakbyś zmieniła zdanie to nam o tym powiedz.- uśmiechnęłam się do Rydel.
  - Okay, ale i tak nie chcę wam robić kłopotu. To tylko sukienka, ale ja wolę was niż ją. Naprawdę was polubiłam.- powiedziała blondynka i uśmiechnęła się.
  - Ja ciebie też.- odpowiedziałyśmy z Vanessą wspólnie.
  - Często tak razem mówicie?
  - Nie, tylko czasami nam się zdarzy.- znowu powiedziałyśmy razem.
  - Napewno?
  - Napewno.- i znowu to samo.- Oj przestań już, bo to zaczyna się robić denerwujące i dziwne.- znowu powiedziałyśmy to samo i w tym samym czasie.
  - Już lepiej nic nie mówmy przez chwilę.- odparłam i tym razme już sama.
  - Wiecie, jak to fajnie wyglądało? Jakbyście miały ten sam mózg.- zaśmiała się Rydel.- A może się nim dzielicie?- tym razem już wybuchła śmiechem.
  - Rydel, to było przypadkiem.- powiedziała Vanessa.
  - Okay sorki, udzeliło mi się rodzinne poczucie humoru.- uśmiechnęła się.
  - Wy wszyscy tacy jesteście?- spytałam.
  - Jacy?
  - Tacy weseli i pełni życia. Ty po prostu tryskasz radością.
  - To w naszej rodzinie jest chyba dziedziczne, bo wszyscy jesteśmy tacy. Chociaż moi bracia są ode mnie gorsi. Jednak nigdy nikt nie dorówna Rocky'emu i Ellingtonowi.
  - A co oni robią?
  - Mówiłam wam już, że bardzo często zachowują się jak duże dzieci. Oni mają swój specjalny nałóg. Chyba nie zgadznieice jaki, bo to nie jest z tych szkodliwych.
  - Jaki?- zapytałam.
  - Nałóg do jedzenia żelków.- zaśmiała się Rydel.
  - Żelki? Nigdy bym na to nie wpadła.- odparła Vanessa.
  - Oni nie przeżyją dnia bez zjedzenia jednej paczki. Nigdy też nie uda wam się dostać od nich jednego żelka, a gdy ktoś im zabierze bez ich wiedzy to wtedy dzieją się różne rzeczy.
  - Jakie na przykład?- spytałam.
  - Przedwczoraj Riker wziął jedną paczkę i ją zjadł, a oni w ramach zemsty wrzucili mu szafę z ubraniami do basenu. Nie pytajcie jak to zrobili, bo sama nie wiem, ale po nich można się wszystkiego spodziewać. Riker jak to zobaczył to tak się wściekł, że zabrał im tygodniowy zapas żelków, a ja się na to zgodziłam. Taka była ich kara.- odpowiedziała blondynka i zaczęłyśmy się śmiać.
  - Ty to rzeczywiście nie masz z nimi nudno.- powiedziałam.
  - Jak chcecie to mogę was z nimi zapoznać. Możemy iść do mnie później, co wy na to?- zaproponowała Rydel, a ja i Van sporzałyśmy na siebie i przytaknęłyśmy zgodnie głowami.
  - Okay, możemy iść do twoich szalonych braci.- odparła moja siostra.
  - Okay to fajnie, czyli po zjdzeniu naszych deserów idziemy.- odpowiedziała blondynka i po chwili do naszego stolika podszedł kelner z naszymi zamówieniami. Od razu również też zapłaciłyśmy i gdy mężczyzna odszedł zabrałyśmy się do jedzenia.
  - No to teraz zbieramy swoje manatki i idziemy do mnie.- odezwała się Rydel, gdy skończyłyśmy jeść.
  - Okay.- ja i Vanessa odpowiedziałyśmy wspólnie. Wzięłyśmy swoje torby i wyszłyśmy z kawiarni.
  - Jak daleko jest do twojego domu?- spytałam, gdy opuściłyśmy galerię.
  - Jakieś 15 minut drogi.- odpowiedziała blondynka.- Ze mną ten czas wam szybko zleci.
  - Napewno.- odparła Vanessa. Cała droga rzeczywiście nam szybko minęła przez rozmowę i ciągłe śmiechy. Najczęściej miałyśmy ubaw z wyczynów Rocky'ego i Ellingtona. Rydel naprawdę ma ciekawie w domu. U niej zawsze coś się dzieje. Cieszę się, że ja i Van ją poznałyśmy, bo myślę, że będzie to nasza przyjaciółka. Ona jest taka radosna i wesoła. Chcałabym mieć w sobie tyle radości, co ona. Teraz na dodatek idziemy do jej domu, w którym będzie jej zwariowane rodzeństwo. Z jej opowiadań wynika, że oni będą jeszcze bardziej radośni. Coś mi się wydaje, że nowy rozdział właśnie się zaczął w moim życiu. Rozdział po tytułem ,,Przyjaciele". To będzie bardzo przyjemny rozdział już to wiem. Po 15 minutach drogi dotarłyśmy przed dom Rydel. Jest bardzo duży, zresztą co ja się dziwie, przecież mieszka w nim piątka osób.
  - Witam was w moim domu.- powiedziała blondynka i otworzyła drzwi. Weszłyśmy do środka i już od razu usłyszałam głośnie krzyki. Dla mnie to jest wielka nowość takie hałasy.
  - Rzeczywiście miałaś rację, że tym domu jest bardzo głośno.- odezwała się Vanessa.
  - Mówiłam, a teraz chodźcie do salonu, jeśli oczywiście uda nam się to zrobić bez potrącenia, bo już coś czuję, że tam się coś dzieje.- odparła Rydel i po chwili zobaczyłam blondyna goniącego z patelnią w ręce dwójkę brunetów.- A nie mówiłam.- zaśmiała się blondynka i poszłyśmy za nią do salonu. Nistety po drodze zostałam potrącona przez jednego z brunetów. Upadłam na podłogę.
  - Przepraszam cię za tych głąbów. Oni nie uważają na nikogo, gdy się gonią.- powiedziała Rydel i pomogła mi wstać.
  - Nic się nie stało.- uśmiechnęłam się.
  - Rocky! Ell! Ross! Riker! Do mnie w tej chwili!.- krzyknęła dziewczyna i po chwili cała czwórka stała przed nią. Jak ona to zrobiła?- Wychodzę na zakupy, a wy tu już gonitwę urządzacie?! Was nie można na pare godzin samych w domu zostawić, bo jeszcze coś rozwalicie! Zachowujecie się jak małe dzieci, a nie jak dorośli faceci! Gorzej, już dzieci lepiej się od was słuchają! Wy jesteście jak stado dzikich małp wypuszczonych z buszu! Przychodzę tu do domu z nowymi znajomymi, a wy tak się zachowujecie?! Wstyd mi za was.- zakończyła swój monolog. Szczerze, to trochę współczuję tym chłopakom, ale co ja tam mam wiem.
  - Przepraszamy Rydel.- powiedzieli chłopcy, którzy się gonili.
  - O co tym razem poszło?
  - No bo Rocky i Ell wrzucili na YouTube jak śpiewam podczas prysznica. Najgorsze jest to, że widać mi dupę na tym filmiku.- odpowiedział wściekły blondyn.
  - Ale zobacz ile masz wyświetleń. Nabili ci tysiaka w 10 minut.- zaśmiał się brunet z dłuższymi włosami, za co dostał od blondyna w głowę.
  - Nie martw się Ross oni dostaną swoją karę i to będzie bardzo bolsena kara.- powiedziała Rydel, a dzięki niej poznałam imię tego blondyna. On jest bardzo przystojny i ma takie ładne brązowe oczy. Laura o czym ty myślisz?
  - Jaką?- spytał brunet z krótszym włosami.
  - Za karę zabiorę wam wasz trzydniowy zapas żelków.
  - Rydel prosimy cię nie zabieraj nam naszych żelków, bo i tak nadal mamy na nie szlaban przez Rikera.
  - No i dobrze.
  - Rydel prosimy.- powiedzieli dwaj bruneci i ukęli przed nią na kolnanach i złożyli ręce.
  - Nie ma mowy.
  - My usuniemy filmik, a ty nie zabieraj nam żelków, co ty na to?
  - Nie Ell, bo i tak macie usunąć ten filmik. Teraz koniec już tej dyskusji, bo co postanowiłam to postanowiłam.- powiedziała zdecydownym głosem Rydel, a oni westchnęli i wstali z klęczek.- A teraz w tej sekundzie macie usunąć ten filmik.- odparła i jeden z brunetów szybko wyciągnął telefon.
  - Już, zobacz.- powiedział i podał jej go.
  - Dobrze Rocky.- odpowiedziała blondynka i oddała mu go.- A teraz muszę wam kogoś przedstawić.- uśmiechnęła się do nas.- Dziewczyny to jest Riker, Rocky, Ellington i Ross.- na każdego wskazywała ręką.- Chłopaki poznajcie Laurę i Vanessę Morasso.
  - Hej.- odezwałyśmy się, a oni odpowiedzili nam to samo.
  - Przyprowadziłaś do domu dwie ładne dziewczyny.- odparł Riker? Tak Riker. Szybko zapamiętuję imiona.- Ale wolę tą starszą.- uśmiechnął się do mojej siostry, a ona zarumieniła się lekko. Może kiedyś coś z nich będzie. Spojrzałam na Rossa, który patrzył się na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. O co mu chodzi?
  - Rydel możemy na słówko?- spytał i podszedł do niej.
  - Coś się stało?
  - Chodź to ci powiem.
  - Okay. Dziewczyny przepraszam was na chwilę zosatańcie z chłopakami.- powiedziała blondynka, a my kiwnęłysmy głowami. Po chwili oboje wyszli z salonu.
  - Siadajcie.- odezwał się Riker, a my usiadłyśmy na kanapie. Czułam się trochę nieswojo bez Rydel.
  - To jak poznałyście naszą siostrzyczkę?- zapytał Rocky.
  - Nie wiedziałyśmy jak dojść do galerii i zapytałyśmy ją o drogę, a ona nas tam zaprowadziła. Zaczęłyśmy ze sobą rozmawiać i tak się poznałyśmy. Na końcu Rydel zaproponowała nam pójście do jej domu.- odpowiedziała Vanessa.
  - Pewnie wam dużo o nas napowiadała.- odparł Riker.
  - Tak i to dużo. To co mówiła rzeczywiście było prawdą.
  - Codziennie robicie takie akcje jak ta dzisiejsza?- spytałam.
  - Może nie codziennie, chociaż to zależy też od tego ile zjemy paczek żelków. Dzisiaj pod nieobecność Rydel zjedliśmy pięć paczek i nam odbiło. Nie mówicie jej tego, bo mamy karę.- powiedział Ellington.
  - Okay nie powiemy.- odpowiedziałysmy zgodnie.
  - Dziękujemy, bo gdyby Delly się dowiedziała mielibyśmy dłuższą karę.- odparł Rocky.
  - Jak to się stało, że macie taki żelkowy nałóg?- spytała Van.
  - Chyba to się wzięło z nikąd. No, ale powiedzcie, jak można nie lubić żelków? Nie da się.
  - A wy lubicie żelki?- zapytał Ell.
  - Tak.- odparłyśmy, a bruneci się uśmiechnęli.
  - To dobrze już was polubiliśmy.
  - Cieszymy się z tego.- zaśmiałam się i po chwili do salonu weszli Ross i Rydel.
  - No i co jak wam się gadało?- odezwała się blondynka.
  - Bardzo fajnie. Dwiedziałyśmy się trochę o żelkowym nałogu.- uśmiechnęłam się.
  - Mam nadzieję, że nie naopwiadali wam nic o mnie.
  - Nie, o tobie nic.- odpowiedziała Vanessa.
  - To co teraz robimy?- spytał Riker.
  - Co wy na to, żeby gdzieś pójść?- spytał Ellington.
  - Okay, a gdzie?- odezwał się Ross.
  - Do wesołego miasteczka, co wy na to?- zaproponował Rocky.
  - Mi tam to obojętnie ważne, żeby dziewczyny chciały.- odpowiedziała Rydel.
  - Idziemy czemu nie.- odezwałam się.
  - Już nie pamiętam kiedy ostatnio tam byłyśmy.- odparła Vanessa.
  - O to musimy nadrobić te zaległości. Ja i Ell chodzimy tam dwa razy w miesiącu.- powiedział Rocky.
  - To chyba wyjaśnia dlaczego zachowujecie się jak dzieci.- zaśmiał się Ross.
  - To co idziemy?- spytał Ellington, a my wszyscy pokiwaliśmy zgodnie głowami i wyszliśmy z domu.
  - Zobaczycie z nami Lynachami czas wam szybko zleci.- powiedział Riker.
  - A tak w ogóle to jak długo jesteście w LA?- spytał Ellington.
  - Dzisiaj jest nasz trzeci dzień, ale kiedyś tutaj już byłyśmy, jednak zapomniałyśmy gdzie są niektóre miesjca.- odpowiedziałam.
  - Możemy pokazać wam wiele fajnych miejsc. Znam też takie do spędzania w dwójkę.- odparł Riker, a ostatnie zdanie skierował do Vanessy, która zarumnieła się lekko. Hmm.... coś coraz bardziej przeczuwam, że oni kiedyś będą razem. Widzę, że Riker próbuje ją poderwać, a ona chyba się temu nie sprzeciwia. Niby ma Bryana, ale oni nic do siebe poza lubieniem się nie czują. No Riker życzę ci powodzenia w dalszym podrywia mojej siostry. Spojrzałam na Rossa i nasze spojrzenia przez chwilę się spotkały, a ja szybko odwróciłam wzrok. Dlaczego mi się wydaje, że on jest jakiś niechętny do bliższego poznania się ze mna lub Van? Może tylko mi się wydaje, a może tak jest? Odkąd przyszłyśmy nie rozmawiał z nami tak jak reszta. Patrzy też na mnie z takim zdzwieniem i strachem? Jest jakby trochę taki spięty. Jego rodzeństwo jest teraz bardziej wyluzowane niż on. Ich rozgryzłam już od razu, oni są bardzo radośni, a Ross trochę taki tajemniczy. Ta jego tajemniczość mnie ciekawi i jednocześnie przyciąga do niego, bo chciałabym go poznać. Nie tylko dlatego, że jest bardzo przystojny, ale też dlatego, że chcę dowiedzieć się o nim więcej. Skoro jego rodzeństwo jest takie wesołe to on pewnie też taki jest, bo przecież to rodzina. Muszę się do niego jakoś zbliżyć, ale nie teraz. Kiedy indziej też znjadę okazję.
  - Laura, a ty co taka zamyślona?- spytała Rydel i tym samym sprowadzając mnie z powrotem na ziemię.
  - A nie wiem często mi się zadarza zamyślić i nie zwracać uwagi na to, co się dzieje dookoła mnie.- odpowiedziałam.
  - Okay, ale teraz nie radzę ci tego robić, bo już dochodzimy do wesołego miasteczka.- powiedziała blondynka i po chwili zobaczyłam wielki napis ,,Wesołe Miasteczko". Weszliśmy tam i od razu zauważyłam, że jest tu duży ruch.
  - No to na co idziemy najpierw?- spytał Riker.
  - Tak jak zawsze rozpoczyniemy naszą zabawę na kolejce górskiej.- odparł Ellington i poszliśmy do kasy na wybraną atrakcję. Po zakupie biletów wsiedliśmy do wagoników. Vanessa po namowie Rikera usiadła razem z nim, a on szczerzył się jak głupi. Teraz to już naprawdę wróżę im świetlaną przyszłość. Ja usiadłam z Rydel. Zapięłyśmy się pasami i po chwili kolejka ruszyła. Z początku jechała wolno, ale przy pierwszym zakręcie nabrała rozpędu i później już tylko coraz szybciej. Ja, Van i Rydel czasami piszczałyśmy. Po pięciu minutach kolejka zatrzymała się i mogłam znowu stanąć na bezpiecznej ziemi. Kolejnym naszym celem był diabelski młyn. W ciągu dwóch godzin zaliczyliśmy wszystkie atrakcje. Jeszsze nigdy się tak dobrze nie bawiłam. Przez wesołe miasteczko poczułam się jak dziecko, co było bardzo przyjemne. Zapomnieć o wszystkich żalach, troskach lub smutkach i po porstu wrzucić na luz i świetnie się bawić. Jako dziecko nie byłam często w wesołym miasteczku. Byłam tam może kilka razy i to tylko do wieku 12 lat. Tak ostatni raz byłam w takim miejscu siedem lat temu. Teraz widzę, że przez to bogactwo straciłam wiele uroków dziciństwa. Straciłam tyle zabawy. Pamiętam, że nawet nie mogłam się bardzo głośno bawić przy rodziach. Jednak, gdy oni wychodzili do pracy zachowywałam się jak normalne dziecko. Naprawdę staraciłam wiele uroków dzieciństwa ale przez dzisiajszy wypad do wesołego miasteczka na te dwie godziny cofnęłam się w czasie i patrzyłam na wszystkie atrakcje oczami dziecka. Zauważyłam, że nie tylko ja tak to postrzegałam. Wszyscy zachowywaliśmy się jak dzieci i ani chwili nie zachowywyaliśmy się jak dorośli. Lynchowie dodają tyle radości w moim życiu. Mimo, że zam ich tylko jeden dzień to czuję się jabym znała ich o wiele dłużej. Przy nich mogę zapomnieć, że jestem córką milionerów, a zamiast tego mogę poczuć się jak zwykła dziewczyna w moim wieku. Naprawdę przez bogactwo straciłam wiele uroków życia. Nawet takich szczegołów jak rozmowa z kimś z poza domu. To jest naprawdę niezwykłe.
  - To może pójdziemy teraz na lody?- zaproponował Riker.
  - Dobry pomysł.- odpowiedział Rocky i wszyscy poszliśmy do budki z lodami. Każdy kupił sobie loda i teraz się nimi zajadamy. Ten dzień to chyba najlepszy dzień mojego życia, a jeszcze się nie skończył. Jeszcze nigdy nie czułam się taka szczęśliwa jak dzisiaj.
  - To teraz gdzie idziemy?- spytał Rocky.
  - Może pójdziemy już do domu, bo czuję, że nogi mi zaraz odpadną od dzisiajszego chodzenia po sklepach i po wesołym miasteczku.- odpowiedziała Rydel.
  - Popieram Rydel.- odparłam.
  - Okay skoro chcecie to chodźcie do domu.- powiedział Ross i po 10 minutowej drodze byliśmy już pod ich domem. Z nimi czas leci tak szybko. Weszliśmy do środka i usiedliśmy na kanapie. Nogi mi naprawdę odpadały, ale warto było wyjść z domu, bo poznałam przyjaciół, z czego bardzo się cieszę.
  - Myślę, że ja i Lau musimy się już zbierać.- odezwała się Vanessa.
  - Tak, Van ma racje.- powiedziałam.
  - Naprawdę jeszcze nie musicie iść. Nie jest jeszcze późno. Może zostaniecie trochę?- odparła Rydel.
  - Rydel nie chcemy już wam robić kłoptu. Musimy już iść.
  - Okay skoro tego chcecie. Mogę was odprowadzić, albo Ross lub Riker was zawiozą.
  - Nie to nie będzie konieczne. Same dojdziemy.- odpowiedziała szybko Van.
  - Daleko mieszkacie?
  - Niedaleko. Same dojdziemy, a wy sobie odpocznijcie.- odparłam.
  - Okay skoro tak to okay. Nie będę was trzymać.- powiedziała Rydel, a ja i Vanessa wstałyśmy. Blondynka też to zrobiła i przytułiła nas na pożegnanie.- Bardzo miło było was poznać.
  - Nam ciebie również.- uśmiechnęłam się.
  - Spotkamy się jeszcze, co nie? Zresztą nie wyobrażam sobie, żebym was już więcej nie zobaczyła.
  - Pewnie, że się jeszcze spotkamy.- odparła Van, a blondynka wzięła kawałek kartki i długopis i coś na niej napisała.
  - Proszę to mój numer telefonu.- uśmiechnęła się i dała mi karteczkę.
  - Dziękuję.- również się uśmiechnęłam.- To czyli jeszcze się zdzwonimy, tak?
  - Tak napewno.
  - Okay, to do zobaczenia wszystkim.- ja i Van odpowiedziałyśmy.
  - Do zobaczenia.- odparli, a my wyszłyśmy z salonu.
  - Zaczekajcie chwilę!.- krzyknął Riker, gdy byłyśmy przy drzwiach.
  - Tak Riker?- powiedziała Vanessa.
  - Vanessa weź to.- odparł i podał jej karteczkę.- Tu masz mój numer. Zadzwonię do ciebie kiedyś.- uśmiechnął się do niej.
  - Dzięki Riker.- odpowiedziała i również się uśmiechnęła.
  - To pa dziewczyny.
  - Pa Riker.- powiedziałyśmy i wyszłyśmy z ich domu.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Hejka wszystkim!!!
Jak tam wrażenia po przeczytaniu rozdziału? Myślę, że jest nudny, ale jakoś przy pisaniu uleciała mi wena. Jednak chciałam jeszcze dodać jeden rozdział na wakcajach. Czuję się okropnie z myślą, że już pojutrze zacznie się szkoła. Nie będę pisała o niej teraz, bo jeszcze muszę się nacieszyć niecałymi dwoma dniami wakacji. No to Laura i Vanessa spotkali Lynchów. Mam nadzieję, że nie złościcie się na mnie, że nie było ani jednej wymiany zdań pomiędzy Raurą? Spokojnie w końcu spotkają się sam na sam. Liczę na komentarze!
Do napisania!!!

9 komentarzy:

  1. Spotkali się! Tak!! Tylko szkoda, że nie było z perspektywy Ross'a :(
    Ale rozdział jest cudowny :*
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :*
    No i jest spotkanie z Lynchami i Ellem.
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie się spotkali. Tylko co ty knujesz między Laura, a Rossem, że oni prawie ze sobą nie gadali co? Mam nadzieję że to się zmieni, bo inaczej będzie źle.
    Przepraszam ze nie skomentowalam poprzedniego, ale nie miałam czasu. Mam nadziej, ze sie nie ganiewasz. Rozdział cudowy jak zawsze.
    Całuski :*
    ~ Pinni

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział czekam na neksta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow super! Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny<3
    Mi się podoba:)
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam:*
    Twoja Czekoladka♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Wowowowoowowow
    Spotkali sie :ooooo
    Wybaczam że ze sobą nie gadali bo akcja sie dopiero rozkręci ^^
    RIKESSA FKEBXJSHID SŁODZIAKI DWA
    RIKUŚ PODRYWACZ MMM JSJJDUSU
    Dobra rozdział mega ^^
    Czekam na spotkanie Raury sam na sam ^^
    No i czekam na nexta <33333

    OdpowiedzUsuń
  8. świetna pisarka z cb jest. ulubiony blog ze wszystkich :*. czekam na dalej . pozdrowienia :D

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy i jest dla mnie bardzo ważny. Uszanujcie moją pracę komentując ją nawet najkrótszym komentarzem. ; )