sobota, 5 września 2015

Rozdział 6

                                                              Notka!

"Climbing stairs to your apartment" ~ "Wspinam się po schodach do twojego pokoju" - Repeating Days

~Los Angeles, 02.07.2015r.~
                                                             ★Ross★

Nie wierzę, że to była ona. Laura była w tym domu. W dodatku zaprzyjaźniła się z Rydel. Zastanawia mnie jedna rzecz, dlaczego one przedstawiły się jako Morasso? Przeiceż ich prawdziwe nazwisko to Marano. Zdziwiło mnie to trochę. Okay, nie trochę, bardzo mnie to zdzowiło, ale jeszcze bardziej jej bycie w tym domu. Z bliska jest jeszcze piękniejsza i ma takie duże, brązowe oczy. Zaraz stop! O czym ja myślę! Przecież przysięgłem sobie, że się w niej nie zakocham, a teraz, co robię? Myślę o jej wyglądzie. Co się ze mną dzieje? Nie, ja nie mogę się w niej zakochać! Nie mogę! Nie chcę jej zaprowdzić do Romwellów, bo mi jej szkoda. Tak piękna dziewczyna, a pewnie zginie. Kto będzie pośrednią przyczyną jej śmierci? No kto? No ja. Nie chcę jej tego robić. Nie chcę jej zranić. Mimo, że jej nir znam, ale już wdziałem, że jest to bardzo miła dziewczyna. Dlaczego oni musieli wybrać akurat tą rodzinę?
  - Ross! Ross! Ziemia do Rossa!- krzyknął mi do ucha Rocky tym samym wybudzając mnie z rozmyślań.
  - Co jest? Dlaczego drzesz mi się do ucha?- spytałem pocierając bolące ucho.
  - No bo jakiś taki zamyślony jesteś. Zresztą odkąd Laura i Vanessa do nas przyszły taki jesteś.
  - I jakoś spięty i trochę zdenerwowany, dlaczego taki byłeś?- spytał Riker.
  - Byłem taki, bo to były te córki milionerów Marano. To były one. To Laura jest ofiarą Romwellów i to ją ma do nich zaprowadzić.- westchnąłem.
  - Przecież przedstawiły się nam jako Morasso.- odparł Ell.
  - Tak, ale naprawdę nazywają się Marano.
  - Ross, a skąd niby masz tą pewność?- spytała Rydel.
  - Rydel przecież już ci to mówiłem, gdy wyszliśmy. To sto procent są one, bo gdy wczoraj byłem w ich ogrodzie to na balkonie zobaczyłem Laurę i to była ta sama dziewczyna. Zresztą widziałem ich zdjęcie w gazecie i to były one.
  - Ale dlaczego nam tego nie powiedziały? Przecież to nic złego, bo ja i tak polubiłam je takie jakie są.- powiedziała Rydel.
  - Tak to są naprawdę miłe dziewczyny.- odezwał się Rocky.
  - Pewnie miały jakiś powód, że tego nam nie powiedziały.- odparł Riker.
  - Ross, ale dlaczego nadal jesteś spięty, przecież one już poszły.- powiedział Ellington.
  - Wiecie dlaczgo? Dlatego, że nie mogę znieść myśli, że to ja będę pewnie pośrednią przyczyną jej śmierci. Nie chcę cierpieć, ale wiem, że nawet jeśli tylko ją polubię to i tak będę miał wyrzuty sumienia. Nie mogę pozwolić, żebym się zakochał w Laurze. Nie chcę, żeby ona zginęła.- wypowiedziałałem to wszystko na jednym wydechu.
  - Ross nie chcę cię dołować czy coś, ale myślę, że ty pewnie się w niej zakochasz. Mówię ci to jux drugi raz, ale jestem pewna, że tak się stanie.- odezwała się Rydel.
  - Nie zakocham się.
  - Będziesz spędzał z nią mnóstwo czasu, a miesiąc to wystarczająco dużo, żeby się zakochać. Zresztą Laura jest bardzo ładną dziewczyną.- odparł Riker.
  - Dlaczego musicie mi to mówić?
  - Ross ty już wiesz nalepiej, że mówimy prawdę. Będziesz starał się być niedostępny, ale w końcu zburzysz tą barierę i dasz się ponieść uczuciom. Nie mówię ci tego, żeby cię zasmucić tylko dlatego, żeby powiedzieć ci prawdę.- powiedziała Rydel.
  - Może i macie rację.- westchnąłem.
  - Mam małą radę, gdy będzieicie się spotykać. Bądź przy niej wyluzowany i radosny, a nie taki jak dzisiaj. Będac wesołym przecież też możesz być niedostępny.
  - Okay będę o tym pamiętam. Muszę spotkać się z nią sam na sam, bo w końcu już czas zabrać się za wykonywanie tego zadania, które jednak nie jest takie proste jak myślałem na początku.
  - Jak się z nią spotkasz?
  - Zrobię to nawet dzisiaj. Wejdę do jej pokoju przez balkon, pod którym jest pergola z różami i po niej się wespnę.
  - Nie sądzisz, że będzie to trochę dziwnie wyglądało, bo one nie powiedzały nam swojego adresu, a ty wejdziesz jej do pokoju bez uprzedzeinia. Wygladałoby to tak jakbyś je śledził.- powiedział Riker.
  - Oj tam, oj tam, poradzę sobie z wytłumaczeniem jakoś. Przynajmniej będzie to oryginalne spotkanie.
  - Okay, jak tam sobie chcesz.- odparła Rydel tym samym kończąc rozmowę na ten temat.
                                                                  ~*~
Zaraz po wyjściu z domu Lynchów...
                                                             ★Laura★

  - I co cieszysz się, że wyciągnęłam cię rano z łóżka?- spytałam, gdy wyszłyśmy z ich domu.
  - Tak, bo nie poznałybyśmy ich. Lynchowie są naprawdę wesołymi ludźmi i nie da się z nimi nudzić. Widzę to po jednym dniu spędzonym z nimi.- odpowiedziała Vanessa.
  - Tak, a tak w ogóle to zauważyłaś, że Riker próbuje cię poderwać?- uśmiechnęłam się do niej.
  - Co? Nie, ale on do mnie zarywał?
  - Czy ty jesteś taka głupia czy udajesz? Dał ci swój numer to już trochę znaczy i powiedział, że kiedyś zadzwoni. To teraz przyznaj się, zauważyłaś to?
  - No okay zauważyłam.- odparła.- Ale co ci daje moja odpowiedź?
  - Trochę daje. Powiesz mu, że jesteś tak jalkby zajęta?
  - No chyba tak.
  - Powiedz mu, jestem ciekawa, czy nadal będzie się starał czy może przestanie. Tak na moje oko to raczej to pierwsze, ale nie wiem. Co jak co, ale myślę, że kiedyś będziecie razem.
  - Co? Myślisz, że ja i Riker będziemy kiedyś razem?
  - Van przecież chciałaś poznać prawdziwą miłość, a Riker może ci w tym pomóc.
  - Oj przestań, a teraz ty mi coś powiedz. Widziałam jak bardzo często patrzysz na Rossa. Co spodobał ci się?- spytała i uśmiechnęła się.
  - Wiesz on jest bardzo przystojny, ale odkąd mnie zobaczył wydawał mi się jakiś taki poddenerwowany. Patrzył na mnie z takim zdziwieniem. Jestem ciekawa jaki on jest. Ta jego tajemniczość mnie intrygowała.
  - Też zauważyłam, że tak na ciebie patrzył. Pewnie jest taki jak reszta jego rodzeństwa, bo w końcu ten ich dobry humor chyba mają dziedziczny, co nie?- zaśmiała się Vanessa.
  - Nie wiem może. W każdym bądź razie naprawdę bardzo ich polubiłam.
  - Tak ja też. Oni mają w sobie tyle radości. Jeszcze nigdy nie czułam się taka szczęsliwa jak dzisiaj.- uśmiechnęła się.
  - Wiesz, trochę głupio mi ich okłamywać. Wiem co teraz powiesz, że to był mój pomysł, ale wtedy nie poznałyśmy ich. Mimo, że znamy się tylko jeden dzień to nie chcę ich stracić przez takie coś.
  - Lau myślę, że jeśli naprawdę nas polubili to takie kłamstewko na niczym nie zaważy. Zresztą to nie jest jakieś mega wielkie kłamstwo. My tylko zmyśliłyśmy nazwisko i nie powiedziałyśmy, że jesteśmy bogate to nie jest nic takiego złego. Będzie dobrzre, ale ja też nie chciałabym ich stracić. To przez nich jesteśmy teraz wesołe.- powiedziała Vanessa, po czym uśmiechnęła się do mnie.
  - Mam nadzieję, że to co powiedziałaś jest prawdą.- odparłam i po chwili zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go z torebki i zobaczyłam, że dzwoni do mnie tata. Odebrałam i przyłożyłam telefon do ucha.
  - Cześć tato.- odezwałam się.
  - Cześć Laura.- odpowiedział.
  - Po co dzwonisz?
  - Przyszłabyś jutro coś koło 18:00 do mojej firmy?- spytał, a ja zdziwiłam się trochę.
  - Mogę przyjść, ale po co?
  - Przedstawię ci kogoś, ale nie powiem ci teraz kogo.
  - Nie mogłeś mi o tym powiedzieć osobiście tylko przez telefon?
  - W domu raczej się nie zobaczymy, bo gdy skończę pracę to jadę z mamą do kina.
  - Okay bawcie się dobrze.
  - Pa Laura.
  - Pa tato.- odpowiedziałam i usłyszałam pikanie.
  - Dzownił tata? Po co?- spytała Vanessa.
  - Mam jutro przyjść do jego firmy, bo ma mi kogoś przedstawić.
  - Pewnie jakiegoś chłopaka.
  - O nie tam pracuje Jake, co jeśli mnie tam zobaczy?- zaczęłam panikować.
  - Szansa na spotkanie go w tak ogromnym budynku jest niewielka. Zresztą pewnie pójdziesz do biura taty, a tam on raczej często nie wchodzi.
  - Tak myślisz?
  - Tak myślę. Tak w ogóle to nie mógł ci tego powiedzieć osobiście?
  - Powiedział, że w domu pewnie się nie zobaczymy, bo po pracy idzie z mamą do kins.
  - Aha, wiesz jestem ciekawa kogo tym razem ci przedstawi.
  - Tak ja też, ale przecież mówili, że już nie będą nas z nikim swatać. Nie lubię tego. Sama chcę kogoś poznać.
  - Już poznałaś Jake'a i Lynchów, a w szególności chodzi mi o Rossa, więc masz dwóch kandydatów.
  - O Rossie jeszcze nic nie wiem.
  - Jeszcze się pewnie dużo o nim dowiesz. Wiesz nogi mnie już bolą, może pojedziemy taksówką?
  - Teraz o tym mówisz?
  - Lepiej późno niż wcale, zresztą do domu mamy jeszcze trochę, a nie chcę mi się już iść i to w dodatku z tymi torbami.
  - Okay, zaraz pewnie będzie jakaś jechała.- odpowiedziałam i czekałyśmy na samochód. Machałyśmy ręką i po chwili taksówka zatrzymała się przed nami. Wsiadłyśmy do niej i podałyśmy adres. Zaraz ruszyłyśmy. Jednak cieszę się, że nie muszę iść na nogach. Teraz moje nogi mogą chwilę odpocząć. Niestety trafiłyśmy na godziny szczytu i dojazd do domu zajął aż pół godziny zamias jakiś dziesięciu minut. No, ale co można na to pradzić? Ludzie wracają teraz z pracy, więc na drodze panuje większy ruch. Gdy stanęliśmy pod naszym domem zapłaciłam meżczyźnie i podziękowałam za podwózkę. Weszłyśmy do środka, a ja poszłyśmy do kuchni. Zgłodniałam od tego ciągłego chodzenia. Jednak nie narzekam, bo spędziłam ten czas z nowymi zanjomymi.
  - Hej Natalie.- przywitałyśmy się.
  - Cześć dziewczyny, dobrze się bawiłyście?- spytała.
  - Tak i poznałyśmy pewne rodzeństwo w naszym wieku.- uśmiechnęłam się.
  - Sądząc po waszych uśmiechach to napewno dobrze spędziłyście ten czas. Jesteście może głodne?
  - Czy ty czytasz mi w myślach?- zaśmiała się Vanessa.
  - Nie, spytałam tak po prostu.- uśmiechnęła się kobieta.
  - Ja też zgłodniałam.- odparłam.
  - Idźcie do jadalni, a ja wam wszystko przygotuję i przyniosę.- odpowiedziała Natalie, a my wyszłyśmy z kuchni. Usiadłyśmy obok siebie i po chwili kobieta przyniosła nam obiad. Gdy zjadłyśmy udałyśmy się do swoich pokoi, żeby odpocząć. Usiadłam na łóżku i nie chciało mi się z niego już wstawać. Najpierw dam te wszystkie rzeczy do garderoby, a później poleniuchuję. Niechętnie wstałam i wzięłam wszystkie troby i poszłam do pomieszczenia. Wszystko położyłam na półkach i weszłam z powrotem do sypialni, po czym rzuciłam się na łóżko. Teraz już z niego nie zeję. Musicie mnie wziąźć siłą.
                                                                  ~*~
W nocy...

Siedzę sobie na balkonie i podziwiam piękny widok tego ogrodu. W nocy również jest cudowny. Te lampki oświetlajace drogę dodają romantyzmu temu miejscu. Chociaż ten ogród sam w sobie jest romantyczny. Włączyłam telefon, żeby sprawdzić godzinę. Była 22:13. Jest już trochę późno i jestem zmęczona po tym dniu. Weszłam do środka pokoju, a drzwi zostawiłam otwarte, żeby się trochę przewietrzyło. Poszłam do łazienki i nalałam wody do wanny. Nalałam jeszcze płynu różanego i znaurzyłam się w cieplutkiej wodzie. Było mi bardzo przyjemnie, a moje ciało odprężało się. Umyłam jeszcze włosy i nadal siedziałam w wannie. Nie chciało mi się z niej wychodzić. Po 15 minutach wyszłam z wody. Wytarłam ciało i włosy, ubrałam się w piżamę i na koniec wysuszyłam włosy. Wyszłam z łazienki i poszłam do sypialni. Zobaczyłam w niej Rossa i przestaraszyłam się. Chciałam już krzyknąć, ale on szybko podszedł do mnie i przyłożył mi palec do ust. Nie wiedziałam w ogóle, co się dzieje.
  - Cicho Laura. Ja nic ci nie zrobię. Spokojnie. Wiem, że cię przestraszyłem, ale cię za to przepraszam. Naprawdę nic ci nie zrobię.- mówił to spokojnym głosem i patrząc mi w oczy. Widziałam w nich, że to co mówił było prawdą i że on nic mi nie zrobi. Uspokoiłam się trochę. Jednak jednej rzeczy nie mogłam pojąć. Co on tutaj robi? Przecież nie mówiłyśmy im gdzie mieszkamy. Po co on przyszedł? Skąd wie gdzie ja mieszkam? Śledził nas? Później przecież pojechałyśmy taksówką, więc raczej nie. Więc co on tutaj robi?- Nie będziesz krzyczała?- spytał po chwili, a ja pokwiałam głową. Niepewnie wziął palec z moich ust oraz spuścił wzrok z moich oczu. Poczułam, że brakuje mi tego spojrzenia. On ma takie piękne, brązowe oczy. Laura o czym ty myślisz?
  - Ross, co ty tutaj robisz? Skąd wiesz gdzie mieszkam? Jak się tego dowiedziałeś? Po co przyszedłeś?- wyrzuciałam te wszystkie pytania na jednym tchu. Byłam naprawdę tego wszystkiego ciekawa.
  - Postaram się odpowiedzieć na te wszytkie pytania.- uśmiechnął się do mnie. Jaki on ma ładny uśmiech. Znowu to robię? Co się ze mną dzieje?- No więc przyszedłem tutaj, bo chciałem cię zobaczyć i porozmawiac z tobą, bo wcześniej nie mieliśmy na to czasu. O tym gdzie mieszkasz dowiedziałem się z gazety. Był tam artykuł o Ellen Marano, która wraz z dwoma córkami przeprowadza się na stałe do swojego męża i był podany adres. Było tam również zdjęcie z lotniska, na którym wy jesteście. Gdy przyszłyście do naszego domu to od razu was rozpoznałem i dlatego byłem zdziwiony i trochę spięty.- odpowiedział.
  - Twoje rodzeństwo wiedziało kim jesteśmy?- spytałam.
  - Nie, bo tą gazetę czytałem u kogoś innego.
  - A teraz wiedzą? Powiedziałeś im?
  - Nie, ale możesz mi powiedzieć, dlaczego przedstawiłyście się jako Morasso, a nie Marano?
  - Eee... no bo wiesz... my...- zacinałam się. Czułam się bardzo niezręcznie z tym kłamstwem. Teraz muszę już to mu powiedzieć.- Po prostu nie chciałyśmy, żeby ktoś kogo poznamy polubił nas ze względu na to jakie jesteśmy, a nie za pieniądze. Chciałyśmy poznać przyjaciół, którzy będą nas naprawdę lubili. To dlatego wymyśliłyśmy inne nazwisko i nie mówiłśmy, że mamy rodziców milionerów. Tak mi głupio, że was okłamywałyśmy i to był mój pomysł. Przepraszam cię Ross.- powiedziałam i czekałam co on odpowie. Bałam się, że zaraz wyjdzie i już więcej się do mnie nie odezwie.
  - Laura my was naprawdę polubiliśmy. Moje rodzeństwno nawet nie wiedziało, że jesteście bogate. Nie ma nawet nigdzie waszych zdjęć, więc mało kto wie jak wyglądacie. To nie było nic takiego. To tylko małe kłamstewko. Ono nic nie zmieniło.- uśmiechnął się do mnie. Mimo, że go prawie nie znam, a mu ufam. Nie wiem dlaczego tak się dzieje. Może po prostu dlatego, że poznałam jego rodzinę i wiem, że oni są naprawdę sympatycznymi ludźmi.
  - Czyli nie obraziłeś się na mnie?- spytałam, bo musiałam się upewnić.
  - Nie obraziłem się.- odpowiedział, a mi ułżyło.
  - A tak w ogóle to jak wszedłeś do mojego pokoju?
  - Przez balkon. Wszedłem na niego po pergoli, a drzwi były otwarte, więc wszedłem do środka.
  - Nikt cię nie widział?
  - Nie, raczej nie. Wiesz bałem się, że gorzej zareagujesz na mój widok, bo w końcu chyba nie codziennie jakiś chłopak wchodzi przez balkon do twojego pokoju, co nie?- zaśmiał się. Teraz rzeczywście przypomnia mi resztę jego rodzeństwa.
  - Tak to prawda.- uśmiechnęłam się.
  - Przynajmniej jestem oryginalny.
  - Tak i trochę romantyczny.
  - Tak bardzo dobrze znam się na tych rzeczach, ale ja się niczym nie chwalę.
  - I do tego taki skromny.- zaśmiałam się.
  - Dzięki.- uśmiechnął się.
  - Wiesz, że to była ironia, co nie?
  - Tak, ale lubię patrzeć jak się uśmiechasz.- powiedział, a ja zarumnieniłam się lekko.
  - Ten dzień naprawdę dostarczył mi wielu wrażeń. Twoje rodzeństwo jest bardzo zabawne. Miło mi się spędzało z wami czas.
  - Z nami nikt nigdy się nie nudzi. Z nami jest tylko zabawa.- zaśmiał się. Teraz to już rzeczywście jest jak reszta jego rodzeństwa. Wcześniej był taki spięty, a teraz jest taki wesoły i można z nim się pośmiać.
  - Świetnie się z wami bawiłam, a teraz jestem już zmęczona. Może lepiej już idź zanim cię ktoś u mnie zobaczy.
  - Chcesz mnie spławić?
  - Nie, kiedy indziej będziemy mieć więcej czasu na rozmowę, a teraz naprawdę jestem zmęczona. Wiesz cztero godzinne chodzenie po sklepach i dwu godzinne po wesołym miasteczku dają mi się we znaki. Jestem wykończona.- powiedziałam prawdę.
  - Okay, ale jeśli chodzi o wypady z nami to zawsze są długie, więc przyzwyczajaj się po woli.- zaśmiał się.
  - Okay, bo ja naprawdę tyle jeszcze nie chodzłam. Zawsze dużo czasu spędzałam w domu.- westchnęłam.- Ross, możesz nie mówić swojemu rodzeństwu tego kim ja i Van jesteśmy naprawdę? Same wam to niedługo powiemy. Chciałyśmy powiedzieć to w dobrym momencie i gdy was już dobrze poznamy, ale zrobimy już to niedługo. Nie powiesz?
  - Nie powiem.- potwierdził i uśmiechnął się. Odwzajemniłam te gest i ziewnęłam krótko. Nie było to wymuszone, bo naprawdę byłam zmęczona i chciałam już pójść spać.
  - Widzę, że komuś rzeczywiście chce się tu spać, co?
  - Tak jestem wykończona.
  - Czyli musimy się już pożegnać. No trudno. Musimy jeszcze się spotkać i więcej pogadać.
  - Tak bardzo chętnie bliżej cię poznam.- uśmiechnęłam się.
  - Ja też. To do zobaczenia Laura.- również się uśmiechnął.
  - Do zobaczenia Ross.- odpowiedziałam i wyszłam z nim na balkon. Patrzyłam jak schodzi po pergoli i bałam się trochę, że on spadnie, ale udało mu się zejsć na ziemię. Szybko przebiegł w stronę drzewek, ale nagle stanął i odwrócił się w moim kierunku, po czym pomachał mi na pożegnanie uśmiechajac się przy tym. Odmachałam mu, a on zniknął za bramą. Nadal stałam na balkonie i patrzyłam na ogród. Zauważyłam, że cały czas się uśmiecham. Co się ze mną dzieje? To chyba jego obecność tak na mnie działa. Może zaraziłam się wesołym humorem od jego rodzeństwa? Może, ale cieszę się dlatego, że ten dzień naprawdę był dla mnie niezwykły i najlepszy. Lynchowie w jednym dniu wprowadzili radość do mojego życia. Coś czuję, że będą to moi najbliźsi przyjaciele. Chcę, żeby tak było, bo polubiłam ich. Teraz już wiem, że Ross też jest taki jak oni. Może jednak trochę się od nich różni? Bo w końcu odkąd mnie zobaczył był spięty i trochę poddenerwowany, tak mi przecież powiedział. Ta jego tajemniczość właśnie mnie intrygowała, ale chyba nadal nie przestała. To jak wszedł do mojego pokoju było naprwadę bardzo niespoziewane i zaskakujące. Jednocześnie niecodzienne i trochę romantyczne. To było słodkie, że chciał się ze mną spotkać i porozmawiać. Mogłam go tak szybko nie wypuszczać, ale przecież będziemy mieli jeszcze wiele okazji do rozmowy, więc nie martwię się tym. Myślę, że to będzie jedna z ważniejszych osób w moim życiu. Po tym jak on na mnie działa to tak uważam. Naprawdę chcę go bliżej poznać. On jest bardzo miłym chłopakiem i w dodatku bardzo przystojnym i ma taki ładny uśmiech i oczy. Okay już się ograniam. W ogóle o czym ja myślę? Znam go tylko jeden dzień, a już się nim zachwycam. Chociaż jest czym. Poczułam powiew chłodnego wiatru, a ja jestem w piżamie, więc szybko weszłam do środka i zamnkęłam drzwi. Poszłam do sypialni i od razu położyłam się do łóżka, po czym usnęłam z uśmiechem na ustach.
~*~*~*~*~*~*~*~*~

Hejka wszystkim!!!
Jak tam wasze wrażenia po przeczytaniu rozdziału? Dla mnie to kolejny nudny, ale to jest moje zdanie. Nie chcę przyspieszać, więc rozdziały są trochę krótkie. Będę po woli rozwijała relację Raury. Myślę, że się cieszycie, że się spotkali.
Szkoła już się niestety zaczęła, a moja wena już uleciała i nie chciała wrócić przez ten tydzeń, co trochę widać po rozdziale. Jednak chciałam, żebym wyrobiła się na dzisiaj, bo dziś jest dla mnie ważna data. Mianowicie dokładnie miesiąc temu założyłam tego bloga i skończyłam pierwszego. Ten czas zleciał mi naprawdę szybko. Teraz jest już tu sześć rozdziałów, a jeszcze niedawno pisałam prolog i zaczynałam tą historię, która jeszcze się rozkręci. Już jestem zadowolona jeśli chodzi o komentarze i obserwatorów. Naprawdę wam bardzo dzękuję za każde miłe słowo. To mnie bardzo mototywuje do dalszej pracy i daje mi porządnego kopa do pisania.
Takie tam małe statystyki:
- liczba wyświetleń: powyżej 2230
- liczba komentarzy: 57
- liczba obserwatorów: 11
Może z okazji miesięcznicy tego bloga dacie mi 10 komentarzy? Byłabym wam bardzo wdzięczna. :)
Do napisania!!!

11 komentarzy:

  1. Będę pierwsza ciekawe.
    Rozdział super. Ross przyszedł do Lau i to było takie słodkie. Po prostu takie kochane. Ja wiem że on już ja kocha, a ona jego. Ja jestem tego pewna.
    Czekam na next
    Całuski :*
    ~ Pinni

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny, a Ross słodki... Tylko ci ludzie z trudnym nazwiskiem... Nie lubię ich!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały < 3
    Ale to było słodkie ze strony Rossa:) I romantyczne:) ach....
    Gratuluje ci już takich osiągnięć (y)
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowity rozdział czekam na neksta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział :*
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział po prostu niesamowity :)
    Czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj!
    Dziś znalazłam tego bloga i jestem nim zachwycona!
    Będę stałą czytelniczką :D
    Postaram się go polecić.
    Mały spam: mystery-love-raura.blogspot.com
    Byłoby miło, gdybyś wpadła ;)
    Do nexta!

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział :)
    Chce już następny !!!
    A tak w ogóle to świetny blog :*

    OdpowiedzUsuń
  9. http://zyciejestpelenzagadek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy i jest dla mnie bardzo ważny. Uszanujcie moją pracę komentując ją nawet najkrótszym komentarzem. ; )