sobota, 26 września 2015

Rozdział 9

"I'm talking about starting out as friends" ~ "Mówię o rozpoczęciu, jako przyjaciele" - Here Comes Forever

~Los Angeles, 04.07.2015r~
                                                             ★Laura★

Otworzyłam oczy i ponownie je zamknęłam, bo poraziły mnie promienie słonecze. Odwróciłam się na drugi bok i ponownie otworzyłam powieki. Zobaczyłam, że Vanessa miała ręce i nogi na ciele Rydel. Wyglądało to bardzo zabawnie, więc wstałam i wzięłam z biurka mój tefon i zrobiłam im zdjęcie. Przy okazji zauważyłam, że jest 9:05. Zazwyczaj wstaję jakieś pół godziny później, ale ta pora mi nie przeszkadza. Teraz już przecież nie zasnę, a nie zamierzam budzić dziewczyn. Po cichu podeszłam do drzwi balkonowych i otworzyłam je, po czym wyszłam na zewnątrz. Oparłam ręce o barierkę i  patrzyłam na prześliczny ogród. On mnie codziennie zachwyca. To poranne wpatrywanie się w ogród to chyba już moja tradycja, bo przecież przez te cztery dni odkąd tutaj mieszkam to robię i wiem, że mi to zostanie. Zresztą kocham ten widok, więc to mnie utwierdza w tym przekonaniu. Nie umiem wyrazić piękna tego ogrodu słowami. Zużyłabym wszystkie synonimy wyrazu "piękny". To miejsce byłoby jeszcze piękniejsze, gdyby stałoby się w nim coś wyjątkowego. Coś co na długo zachowałoby się w mojej pamięci. Jednak i bez tego to miejsce jest cudowne i gdy na nie patrzę to jestem szczęśliwa. Niby to tylko podziwianie ogrodu, ale jednak daje mi to przyjemność. Są różne rodzaje szczęścia: z jakiegoś wydarzenia, z przebywania z  ukochaną osobą, bądź z przyjaciółmi, osiągnięcia jakiegoś sukcesu albo szczęście ze zwykłych rzeczy takich jak moja, czyli patrzenie na ogród. Każdego cieszy co innego i każdy odczuwa je na swój sposób. Nie ma przepisu na radość, bo ona przychodzi sama w jakimś momencie w życiu. Sprawia nam ona przyjemność. Ja jestem szczęśliwa, ze spotkałam Lynchów, bo to dzięki nim zobaczyłam prawdziwe oblicze radości. Wiem, że znam ich tylko jeden dzień no Rydel dwa, ale to dzięki nim na mojej twarzy zagościł uśmiech. Szczery uśmiech. Głupio się czuję, że wszystkich okłamałam, ale prawda szybko wyszła na jaw. Nawet, gdyby tak się nie stało to nie wytrzymałabym dłużej z tym kłamstwem. Mimo, że nie było ono jakoś bardzo duże, ale zawsze to było kłamstwo. Trzeba już w końcu wyjaśnić to reszcie rodzeństa Rydel. Ten rozdział trzeba już zakończyć. Zdecydowanie wolę żyć w szczerości, bo ona jest lepsza. Skoro mam powiedzieć prawdę Lynchom to trzeba do nich iść. Tylko, żeby ich odwiedzić Rydel i Vanessa muszą się obudzić, a jak na razie to się na to nie zanosi. Nie chcę ich budzić, bo jak pójdziemy do domu blondynki to chłopaki będą pewnie jeszcze spać. Spojrzałam na nie. Tak słodko spały, ale muszę je obudzić, bo co ja mam robić sama? Jakby tu je postawić na nogi? To musi być jakieś nietypowa pobudka. Wylanie im wody na głowę nie jest oryginalne, ale za to zniesienie do wanny to byłoby już coś. Tylko, że ja nie dam rady ich przenieść. Co by tu im zrobić? Hmmm... O już wiem! Włączę telewizor i dam na jakiś kanal muzyczny, a później dam dźwięk na maksa. Od razu się obudzą. Okay to biorę się do roboty. Weszłam do środka pokoju i podeszłam do telewizora i włączyłam go. Dźwięk był cichy, więc Van i Rydel się nie obudziły. Przełączyłam na kanał z muzyką, chwyciłam pilota do ręki i patrząc na dziewczyny pogłosiłam na maksa dźwięk. One natychmiast poderwały się z podłogi i patrzyły po całym pokoju rozkojarzonym spojrzeniem. Po chwili ich wzrok padł na mnie.
  - Laura, dlaczego włączyłaś tak głośno dźwięk?- spytała Vanessa.
  - A tak jakoś zachciało mi się posłuchać muzyki z samego rana.- uśmiechnęłam się słodko.
  - Okay, ale nie mogłaś na słuchawkach?- odezwała się Rydel.
  - Zapomniałam o nich.
  - Tak jasne zapomniałaś. Przyznaj się, że zrobiłaś to celowo.- powiedziała moja siotra.
  - Nie prawda.- starałam się powiedzieć to normalnym głosem, ale trochę zapiszczałam i nie mogłam również ukryć uśmiechu wdzierającego mi się na twarz. Pewnie się przez to zdradziłam. Rydel i Vanessa spojrzały na siebie, a ja nie wiedziałam o co im chodzi. Jednak, gdy natychmiast poderwały się z podłogi z poduszkami w rękach już wiedziałam co to oznacza.
  - Za to, że nas obudziłaś to przywitaj się z naszymy przyjaciółkami!- krzyknęła blondynka i we dwie rzuciły się na mnie i zaczęły okładać poduszkami. Ja nawet nie miałam się jak bronić, bo po pierwsze nie miałam poduszki, a po drugie były we dwie i były przeciwko mnie. Leżałam na podłodze i zasłaniałam się rękami. Wszystkie śmiałyśmy się.
  - Możecie już przestać?- spytałam.
  - Możemy, ale gdy przyznasz się, że obudziłaś nas celowo i nas za to przeprosisz.- odparła Vanesa i na obie na chwilę przestały mnie atakować.
  - Okay przyznaję się, że zrobiłam to celowo i przepraszam, że was obudziłam.- odpowiedziałam, a dziewczyny odrzuciły poduszki.
  - Okay umowa to umowa.- uśmiechnęła się Rydel i pomogła mi wstać. Usiadłyśmy na kanapie i odpoczywałyśmy.
  - A tak w ogóle to po co nas obudziłaś?- spytała moja siostra.
  - Wiecie pomyślałam, że chłopakom też należy powiedzieć prawdę.- odparłam.
  - Oni już o tym wiedzą.- powiedziała blondynka.
  - Wiem, ale im też należą się przeprosiny i wyjaśnienia.
  - Masz rację Lau.- przytaknęła Van.
  - Okay to kiedy chcecie do nich iść?- spytała Rydel.
  - Może nawet teraz?- zaproponowałam.
  - Okay.
  - Mi tam pasuje, bo i tak idę do domu.
  - Okay, ale oni jeszcze nie będą spali?- spytała moja siostra.
  - Pewnie tak, ale zależy która jest godzina. Która jest?- powiedziała Rydel.
  - Jak się obudziłam to była dziewiąta.- odpowiedziałam.
  - Czyli chłopaki napewno śpią. Oj już się boję w jakim stanie zastanę dom. Wiem, że napewno coś zrobili, więc nie unikną kary.
  - A może akurat nic nie zrobili.- powiedziała Van, a Rydel się zaśmiała.
  - Znam dobrze moich braci i wiem, że gdy mnie nie ma w domu to zawsze coś zmalują. Mieszkam już z nimi 21 lat pod jednym dachem, więc bardzo dobrze wiem na co ich stać.
  - To czyli idziemy teraz do nich?- spytałam.
  - Tak i musimy zrobić im porządną pobudkę.- odparła blondynka. Oj już się boję co ona wymyśli. Trochę współczuję chłopakom.
  - Okay to teraz koniec tego siedzenia, bo pora się wyszykować do wyjścia.- powiedziała Vanessa i wszystkie wstałyśmy z kanapy. Moja siotra poszła do swojego pokoju się ubrać.
  - To ja Rydel też zrobię to samo. Idę do garderoby, a ty możesz iść do łazienki.
  - Okay, a pokażesz mi swoją garderobę?- spytała blondynka.
  - No pewnie. Chodź za mną.- uśmiechnęłam się i poszłam do wskazanego pomieszczenia i otworzyłam drzwi. Zapaliłam światło.
  - Wow... ile ty masz ubrań.- westchnęła Rydel i weszła do środka.- Chciałabym mieć taką garderobę.
  - To nic wielkiego. Ja tam wolę mieć przyjaciół.
  - Wierz mi ja też, ale naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem jeśli chodzi o wasz dom.
  - Ja mogłabym nie być bogata, bo pieniądze nie są dla mnie najważniejsze w życiu. Mogłabym żyć jak normalna dziewczyna w moim wieku. Nie chodziłam do szkoły, nie miałam przyjaciół, chłopaka, nie mam żadnych życiowych doświadczeń. Po prostu to bogactwo przez całe moje życie nie pozwalało mi żyć normalnie. Nie jestem taka jak inne córki milionerów i się z tego cieszę, bo nie chciałabym być taka. Wolę być taka jaka jestem.- skończyłam mój monolog.
  - Wiesz za co was polubiłam?
  - Za co?
  - Za to, że jesteście naprawdę wspaniałymi dziewczynami. Nie obchodzi mnie to, że jesteście bogate, bo ja tak samo jak ty wyznaję w życiu wartości inne niż pieniądze. Gdy pierwszy raz was spotkałam to ani przez chwilę nie pomyślałam, że wy jesteście córkami milionerów, bo zachowywałyście się jak zwyczajne dziewczyny w tym wieku. Nawet ta wasza tajemnica nie przeszkadzała mi w tym, żeby was lubić. Naprawdę jeszcze nigdy nie spotkałam takich dzewczyn jakimi wy jesteście. Już wiem, że to jest początek naszej przyjaźni.- uśmiechnęła się Rydel.
  - Cieszę się, że tak myślisz. Naprawdę mieć taką przyjaciółkę jak ty to wielke szczęście.- również się uśmiechnęłam, po czym przytuliłyśmy się.
  - No fajnie nam się gadało, ale chyba już czas się ubrać, bo za chwilę Vanessa do nas przyjdzie.
  - Jej szykowanie się zajmie jeszcze trochę czasu. Ona bardzo długo zastanawia się nad wyborem ubrań. Potrafi zmienić swój strój co najmniej trzy razy, ale to gdy nie wychodzi gdzieś pozoza dom, a teraz pewnie nadal jeszcze nie jest gotowa.- zaśmiałam się.
  - Okay to ja już pójdę do łazienki.- uśmiechnęła się Rydel i wszyła z mojej garderoby. Ten dzień już dobrze się zaczyna, a co będzie później po spotkaniu z Lynchami i Ellingtonem? Westvhnęłam i poszukałam stroju na dzisiaj. Wybrałam krótkie, dżinsowe spodenki i błękitną bokserkę. Po ubraniu się podeszłam do toaletki i rozszesałam włosy. Zostawiłam je naturalne, czyli lekko pofalowane. Zrobiłam sobie lekki makijaż składający się z tuszu do rzęs i błyszczyka. Jeszcze raz sprawdziłam swój wygląd. Tak jestem już gotowa. Wyszłam z garderoby, a w pokoju zastałam już Rydel i Vanessę, które rozmawiały.
  - To co idziemy już?- odezwałam się, a one spojrzały na mnie.
  - Tak pewnie.- odparły wspólnie, po czym się zaśmiały.
  - Rydel znasz nas dwa dni i tobie też już zdarza się mówić jednocześnie z Vanessą?- zaśmiałam się.
  - To chyba jest zaraźliwe.- blondynka również się zaśmiała.
  - To co idziemy?- spytałam, a one przytaknęły głowami, po czym wstały z kanapy. Wyszłyśmy z mojego pokoju i zeszłyśmy na dół do kuchni.
  - Dzień dobry Natalie.- powiedziałam ja i Van, a Rydel to samo tylko bez imienia.
  - Dzień dobry.- przywitała się miło kobieta.
  - Wychodzimy do domu Rydel. Nie wiem, o której wrócimy.- odparła Vanessa.
  - Dobrze bawcie się dobrze, ale może najpierw zdjęcie śniadanie?- spytała gosposia, a my spojrzałyśmy na siebie i przytaknęłyśmy głowami.- To tak jak zawsze naleśniki?
  - A jakżeby inaczej.- uśmiechnęłam się, a Natalie zabrała się za robienie dania.
  - Zostajemy w kuchni czy idziemy do jadalni?- spytała moja siostra.
  - Mi to jest obojętne. Rydel ty jesteś naszym gościem, więc tu możesz zdeydować.- powiedziałam.
  - Możemy zostać tutaj. Zresztą lubię przesiadywać w kuchni.- uśmiechnęła się blondynka i usiadłyśmy za wysokim blatem.- Wiecie dziwnie się czuję nie robiąc śniadania. Robię to codziennie, wiec już się przyzwyczaiłam do tego.
  - No widzisz. Jednak brakuje ci twoich braci?- zaśmiała się Van.
  - Nie. Chociaż trochę dziwnie się bez nich czuję. Ach to przyzwyczajenie. Jednak czasami przydaje mi się od nich wolne. Zdecydowanie.
  - Teraz znowu do nich wrócisz i pewnie nie będziesz zadowolona, gdy oni coś zmalują. Ciekawe czy wtedy będziesz za nimi tęsknić?- zaśmiałam się.
  - Napewno nie będę. Pewnie będę miała ich dość. Jednak do tego też już się przyzwyczaiłam. Za długo mieszkam z czterema chłopakami pod jednym dachem i po prostu nie wyobrażam sobie życia bez nich.- uśmiechnęła się Rydel.
  - Ja tam do nich nic nie mam, ale ja nie mieszkam z nimi.- powiedziła Van.
  - A co chciałabyś się zamienić? Musiałabyś robić im trzy posiłki dziennie, sprzątać, pilnować ich i dawać im kary, gdy coś przeskrobią. Teraz chciałabyś się zamienić?
  - Wiesz, chyba niekoniecznie.- zaśmiała się moja siotra.
  - Wiedziałam, że się nie zamienisz. Jestem ciekawa jakbyś ty z nimi wyglądała.
  - Pewnie po pewnym czasie zachowywałabym się tak jak ty.
  - Nawet cię widzę w mojej roli, gdy na nich krzyczę.
  - Tak? Naprawdę?
  - Chociaż sama nie wiem, ale tak jest mi dobrze tak jak jest. Ja naprawdę nie wyobrażam sobie życia bez chłopaków.- uśmiechnęła się Rydel.
  - Wiecie byłoby bardzo ciekawie gdybyście się zamieniły.- odezwałam się.
  - Tak, ale ja jednak chyba każda z nas woli takie życie jakie ma.- odpowiedziała Vanessa.
  - Tak jest najlepiej.- odparła blondynka.
  - No dziewczyny naleśniki już gotowe.- powiedziała Natalie i podała nam talerze. Zaciągnęłam się ich zapachem. Zdecydowanie to moje ulubione śniadanie.
  - Mmm... robi pani naprawdę świetne naleśniki.- odezwała się Rydel.
  - Dziękuję. Robie je już wiele lat, a Laura i Vanessa przepadają z nimi.- uśmiechnęła się kobieta.
  - Tak masz rację.- powiedziała Van. W końcu naleśniki zniknęły z naszych talerzy tak szybko jak się pojawiły.
  - To teraz idziemy do ciebie, co nie Delly?- spytałam.
  - Tak. Jestem ciekawa czy chłopaki jeszcze śpią. Jak tak to zgotujemy im pobudkę. Mam też nadzieję, że dom nie wygląda jakby wybuchła w nim bomba.- odpowiedziała blondynka, po czym poszłyśmy na korytarz, żeby założyć buty i wyszłyśmy z domu. Po 20 minutach, spędzonych na rozmowie, śmianiu się i wspominaniu wczorajszej nocy, doszłyśmy do domu Rydel.
  - W razie czego przygotujcie się na widok, który zobaczycie. Oni nie mogą być w domu sami, bo wtedy zasze coś wykombinują.- powiedziała blondynka i otworzyła drzwi. Z korytarzem napewno nic się nie stało, bo jest w takim samym stanie, co wcześniej. Poszłyśmy do salonu. O nim z całym pewnościa nie mogę powiedzieć tego samego co o korytarzu. Było w nim dużo ludzi, którzy spali na czym popadanie. Na ścianach i kanapie były plamy, wszędzie walało się dużo pustych butelek po alkoholu. Widzę, że Lynchowie i Ellington urządzili sobie wczoraj imprezę. Rozgladałam się po salonie aż natrafiłam wzrokiem na Rossa. Spał przywiązany do nogi od stołu, miał na szyi obrożę, ubrany był w różową sukienkę, a na czole miał długi róg w tym samym kolorze. On chyba robił za jednorożca jeśli się nie mylę. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu wdzierajcego mi się na usta. To wygląda bardzo komicznie. Starałam się nie wybuchnąć śmiechem. Spojrzałam na Rydel, która ani trochę nie była skłonna do śmiechu. Wręcz przeciwnie, była cała czerwona na twarzy i wszystko lustrowała wściekły spojrzeniem. Wiedziałam, że za chwilę wybuchnie i tylko czekałam na to.
  - Riker! Ross! Rocky! Ellington! Wstawać mi tu natychmiast! - krzyknęła, a wszyscy śpiący ludzie razem z jej braćmi i przyjacielem obudzili się. Co jak co, ale Rydel to ma głośny krzyk. Chłopaki jak ją zobaczyli od razu się przestraszyli.- Do szeregu zbiórka!- rozkazała, a oni natychmiast się podnieśli i stanęli na baczność. Niestety Ross nie móg wykonać tego zadania.- Lau odwiążesz Rossa?- spytała mnie Rydel swoim naturalym głosem. Jak ona to robi?
  - Tak.- odpowiedziałam i podeszłam do niego, po czym uklęknęłam.- Hej Ross.- przywitałam się i uśmiechnęłam do niego.
  - Hej Laura, a co ty tutaj robisz?- spytał, a ja odwiązałam sznurek od nogi stołu.
  - Przyszłam razem z Rydel do was. Teraz podnieś trochę wyżej głowe, bo muszę zdjąć ci obrożę.- powiedziałam, a on zrobił to. Nasze spojrzenia się spotkały, a nie mogłam oderwać wzroku od jego oczu. Ross chyba też tak ma, bo również patrzy tylko mi w oczy. Po chwili otrząsnęłam się i skierowałam spojrzenie na obrożę, po czym odpięłam ją z szyi blondyna, który tą czynność obserwował, a dokładniej mówiąc parzył na moje dłonie.
  - I już jesteś wolny.- uśmiechnęłam się lekko.
  - Dziękuję. Jestem ciekawy jak na znalazła się na mojej szyi.
  - Byliście pijani, więc pewnie nie pamiętasz. Tak w ogóle to zauważyłeś może jak jesteś ubrany?- spytałam, a on spojrzał na sukienkę.
  - Kto mnie w to ubrał?- spytał zdziwony.
  - Dodatkowo jeszcze masz róg na czole.- wskazałan na niego, a on dotknął go i zdjął z głowy.- Chyba na tej imprezie robiłeś za jednorożca.- zaśmiałam się.
  - Pewnie tak.- Ross również się zaśmiał.
  - Ross nie zagaduj mi tu Laury tylko w tej chwili dołącz do szeregu!- krzyknęła Rydel, a on natychmiast poderwał się z ziemi i stanął na baczność obok Ellingtona. Ja też wstałam i podeszłam do blondynki. Zorientowałam się, że wszyscy uczestnicy imprezy już znikli z domu. Za chwilę Rydel pewnie wygłosi kazanie chłopakom. Już im współczuję.
  - Czy was naprawdę nie można zostawić samych w domu na noc?! Nie, nie można, bo cztery małpy mieszkające tutaj robią sobie w tym czasie imprezkę, a w dodatku dom wygląda jak pobojowisko! Co wam strzeliło znowu do tych głów?! Kto to wymyślił?!- przewędrowała po wszystich groźnym wzrokiem.
  - To Riker!- odpowiedzili wszyscy wspólnie i wskazali na najstarszego.
  - Co?! To nie byłem ja!- zaprał się blondyn.
  - Nie radzę wam teraz kłamać, bo jak się nie przyznacie to dostanecie gorszą karę. Więc, który to zrobił?! Niech winny przyzna się po dobroci.
  - Okay to byłem ja.- odparł Riker i spuścił głowę.
  - Ty? Skąd przyszedł ci do głowy ten pomysł?- spytała już trochę normalniejszym głosem, ale cały czas słychać było złość.
  - Nudziło nam się wszystkim i wpadłem na pomysł, żeby zrobić imprezę. Ciebie nie było, więc skorzystaliśmy z okazji. Myśleliśmy, że przyjedziesz później i do tego czasu zdążymy posprzątać. Taka jest prawda. Chłopaki mogą potwierdzić.- odpowiedział blondyn, a reszta pokiwała zgodnie głowami.
  - Okay dobrze, że się przyznaliście, ale kara i tak musi być. Przez dwa tygodnie zmywacie naczynia po każdym posiłku. Ja nie będę decydowała kto kiedy, bo to już wy sami ustalicie. Teraz w półgodziny macie posprzątać i doprowadzić cały dom do stanu w jakim był wcześniej. Jeśli się nie wyrobicie to przedłużę wam karę do trzech tygodni. Czas start!- krzyknęła Rydel, a chłopcy natychmiast zerwali się z miejsca i zaczęli biegać po całym salonie.
  - Wow oni to mają zryw.- odezwała się Vanessa.
  - Motywacja robi swoje.- powiedziała blondynka.- Nie przeszkadzajmy im. Chodźcie do mojego pokoju.
  - Okay.- ja i Van odpowiedziałyśmy wspólnie i poszłyśmy za naszą przyjaciółką na górę. Stanęłyśmy przed pdrzwiami z różowym napisem "Królestwo Rydel".
  - Zapraszam do mojego królestwa.- uśmiechnęła się i otrzyła drzwi, po czym weszłyśmy do środka.
  - Masz bardzo ładny pokój.- powiedziałam rozgladając się po wnętrzu.
  - Dziękuję sama go wymyśliłam.- odparła blondynka.
  - Już widać, że twoim ulubionem jest różowy.- odezwała się Vanessa.
  - Tak mam słabość do tego koloru.
  - Naprawdę twój pokój jest bardzo miło urządzony. Jest taki przytulny.
  - Tak, też o nim tak myślę. Jednak mój pokój w stosunku do waszych to jest nic takiego. Chociaż i tak wolę mój.
  - Swoje zawsze najlepsze.- uśmiechnęłam się.
  - Dziewczyny przepraszam was na chwilkę, ale muszę się przebrać, bo mam na sobie wczorajsze ubrania. Usiądźcie sobie na łóżku, a ja przebiorę się w swojej łazience.
  - Okay.- ja i Van odpowiedziałysmy wspólnie i usiadłyśmy. Rydel podeszła do szafy i po chwili wyciągnęła z niej jakieś ubrania i poszła z nimi do łazienki. Rozglądałam się po pokoju. Naprawdę mi się podobał. Jest taki miły i przytulny, aż chce się w nim siedzieć. Z dołu słyszę hałasy i dźwięki szybkich kroków. Trochę współczuję chłopakom, ale już wiem do czego są zdolni po opowiadaniach Rydel, więc nie dziwię się jej, że tak na to zareagowała. Jednak cały czas nie mogę zapmnieć o spojrzeniu Rossa. Mimo, że ta chwila trwała krótko to wywarła na mnie uczucia, których nigdy nie czułam. Jego oczy tak jak wtedy gdy wszedł do mojego pokoju mnie zahipnotyzowały i nie mogłam oderwać od nich wzroku. Jego obecność wywiera na mnie duży wpływ. Przy nim po prostu czuję się szczęśliwa i nie wiem czym to jest spowodowne. Pewnie gdybym powiedziała o tych odczuciach Vanessie lub Rydel to pewnie stwierdziłby, że się w nim zakochałam. Jednak jak nie sądzę, żeby tak było. Jeszcze przecież go nie znam, więc to byłoby tylko zauroczenie jego wyglądem, bo charakteru nie znam. Naprawdę nie wiem co się ze mną dzieje, ale przy Rossie czuję się inaczej niż przy Jake'u. Nie mam pojęcia dlaczego tak jest. Jestem w takiej sytuacji dopiero pierwszy raz. Nie mam życiowych doświadczeń. Nawet nie mogłam ich przeżyć, bo niby jak to zrobić siedząc całymi dniami w domu. Odkąd pamiętam zawsze marzyłam o prawdziwej przyjaźni, a gdy zaczęłam dorastać to również o miłości. Wiem, że pierwsza rzecz już zaczyna się spełniać. Mogę nawet stwierdzić, że już się spełniła. Na miłość jeszcze muszę poczekać, ale ona też w końcu mnie spotka. Chcę poznać chłopaka, który będzie jednocześnie moim przyjacielem i chłopakiem. Nie wiem czy tak może być, ale chciałabym tak. Myślę, że prawdziwa miłość rodzi się z przyjaźni. Przyjaźniąc się ufamy sobie wzajemnie, wspieramy się w ciężkich chwilach, cieszymy się sobą, ale czasami możemy się zakochać. Wtedy wydaje nam się, że wszstko się zepsuje, gdy wyjwimy uczucia drugiej osobie, ale często się zdarza, że ta druga połówa czuje dokładnie to samo. Wtedy zaczyna się rodzić miłość. Zdecydowanie czytałam za dużo książek o miłości, a nic pdobnego nie przeżyłam. Jednak chciałabym tak się zakochać. Zakochać się w przyjacielu. Najlepszym przyjacielu. To jest moje nowe marzenie, które nie wiem czy się spełni. Mam nadzieję, że tak. Wtedy byłabym szczęśliwa, bo spełnianie marzeń jest bardzo przyjemną rzeczą.
  - Laura! Laura! Żyjesz tam czy może już nie?! Laura!- usłyszałam krzyki i poszułam, że ktoś szarpie mnie za ramię. Tym ktosiem była moja siotra. Znowu się za długo zamyśliłam, ale to samo jakoś tak się dzieje i ja na to nic nie poradzę.
  - Tak?- spytałam.
  - Czyli już powróciłaś z powrotem na ziemię. Wołam cię tak już dobre dwie minuty, a ty w ogóle nie reagowałaś.- powiedziała Vanessa. Zauważyłam, że Rydel też już jest w pokoju. Chyba naprawdę długo byłam w świecie moich myśli.
  - Przepraszam was, ale ja nie panuję nad tym kiedy się zamyślę.- odparłam.
  - Szczerze, to ja już się trochę przyzwyczaiłam do tego.- uśmiechnęła się blondynka.
  - Przyzwyczajaj się do tego, bo Laura jeszcze często będzie tak robiła.- powiedziała moja siotra.
  - Mów sama za siebie.- odpowiedziałam.
  - Okay ja już na ten temat się nie odzywam, ale i ta wiem swoje.- zaśmiała się.
  - Jestem ciekawa jak idzie chłopakom.- zmieniłam temat.
  - Teraz pewnie ganiają po całym domu i porządkują wszystko. Wiem, że wyrobią się w czasie. Zresztą jak chcecie to możemy do nich zajrzeć. Pod moim okiem będą jeszcze szybsi i dokładniejsi.- odparła Rydel.
  - Okay możemy do nich iść. Chętnie zobaczę jak zabijają się o własne nogi.- zaśmiała się Vanessa. Wstałyśmy z łóżka i wyszłyśmy z pokoju, po czym zeszłyśmy na dół. Poszłyśmy do salonu, a chłopaki rzeczywiście szybko się uwijali, a gdy zobaczyli Rydel to odrobinę się przerazili. Minęło chyba jakieś 10 minut, a oni już prawie doprowadzili cały salon do porządku. Mają niezłe tempo. Patrzyłyśmy tak na nich jeszcze tyle samo czasu, aż oni skończyli i padli zmęczeni na kanapę.
  - No brawo chłopaki! Wyrobiliście się w 20 minut. Gratuluję.- odezwała się Rydel, a oni lekko się uśmiechnęli.
  - Może z tej okazji, że zrobiliśmy wszystko wcześniej to może skrócisz nam karę?- spytał Rocky i zrobił szczenięce oczka.
  - Muszę pomyśleć chwilę. Skroro zostało wam jeszcze 10 minut to skrócę wam karę o dwa dni i więcej już nie wytargujecie.- odpowiedziała blondynka, a chłopaki uśmiechnęli się.
  - Dziękujemy Rydel.- odparli.
  - Te dwa dni mniej to i tak lepiej.- powiedział Ellington.
  - Macie i się cieszcie. Znajacie moją litość.- uśmiechnęła się Rydel.
  - A tak w ogóle to, po co Laura i Vanessa tutaj przyszły?- spytał Riker, a ja i moja siotra spojrzałyśmy na siebie. Pora już całkowice pozbyć się tego kłamstwa. Ten rozdział już za chwilę będzie zamknięty. Już więcej nie zamierzam ich okłamywać.
  - My przyszłyśmy tutaj, bo chciałyśmy wam się do czegoś przyznać mimo, że w już znacie prawdę.- odezwałam się i skinęłam głową na Van, żeby teraz ona mówiła.
  - Chodzi nam o to, że nie byłyśmy z wami do końca szczere, bo my nie nazywamy się Morasso tylko Marano i jesteśmy córkami milionerów.
  - Przepraszamy was. My tylko chciałyśmy mieć przyjaciół, którzy nie będą lubić nas ze względu na pieniądze tylko przez to jakie jesteśmy. Przepraszamy was. Nie obrazicie się na nas, prawda?- powiedziałam.
  - No pewnie, że nie. My już was polubiliśmy.- odezwał się Riker i uśmiechnął się do nas.
  - Nie ważne, że jesteście bogate, bo my nie zwracamy na to uwagi.- powiedział Ross.
  - Powiedziałyście też, że lubicie żelki, więc jak ja i Ell możemy was nie lubić?- zaśmiał się Rocky.
  - Czyli już wszystko mamy wyjaśnione. Naprawdę cieszymy się, że was spotkaliśmy.- odparła Vanessa.
  - My też.- uśmiechnęła się Rydel.
  - Okay to może z teraz gdzieś wspólnie znowu wyjdziemy?- zaproponował Ellington.
  - Dziewczyny to decydujecie.- powiedziała blondynka, a ja i Van spojrzałyśmy na siebie i uśmiechnęłyśmy się.
  - No pewnie, że się zgadzamy.- odpowidziałyśmy wspólnie, po czym zaśmiałyśmy się.
  - Okay to gdzie idziemy?- spytał Ross.
  - Może na plażę?- zaproponował Riker i wszyscy zgodziliśmy się.
  - To w takim razie ja i Van musimy iść po stroje kąpielowe.- odezwałam się.
  - Tylko nie mówicie, że będziecie szły. Riker albo Ross was zawiezie.- powiedziała Rydel.
  - Okay tak będzie szybciej.- odparła Vanessa.
  - To może ja wa zawiozę? Wiem gdzie mieszkacie.- odezwał się Ross i zgodziłyśmy się.
  - Okay, to wy jedźcie, a my się tutaj przyszykujemy. Ross przyjedź tu z powrotem i wszyscy razem pójdziemy, bo nie mamy daleko do plaży.- powiedziała blondynka, a chłopak przytaknął głową i wyszłyśmy za nim z domu.
  - Poczekajcie chwilę tylko wyciągnę auto z garażu.- odparł blondyn, a my zostałyśmy pod drzwiami. Po chwili samochód podjechał obok nas, a ja usiadłam z przodu. Zauważyłam, że Vanessa nie skarży się przez to, że siedzi z tyłu. Ross uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam jego gest, po czym zapięłam się pasem. Po chwili ruszyliśmy.
  - Tak w ogóle to skąd znasz nasz adres Ross?- spytała Vanessa, a ja i on spojrzeliśmy na siebie.
  - W gazecie był artykuł o waszej przeprowadzce i był podany adres. Sam nie sprawdzałem gdzie to jest.- odpowiedział i uśmiechnął się do mnie.
  - To od ciebie Rydel dowiedziała się o tym gdzie mieszkamy?
  - Tak. Ja od początku wiedziałem, że nie nazywacie się Morasso, ale nie odzywałem się, gdy wy byłyście.
  - To dobrze, że wy wszyscy już znacie prawdę. Tak jest lepiej.- uśmiechnęłam się. Ross włączył radio i usłyszałam piosenkę, której jeszcze nigdy nie słyszałam. Blondyn za to zaczął się uśmiechać.
  - Znasz ta piosenkę, że tak się uśmiechasz?- spytałam.
  - Tak, a ty ją kiedyś może słyszałaś?
  - Nie, jaki to jest zespół?- zapytałam, ale nie uzyskałam od razu odpowiedzi.
  - Zapomniałem, ale oni są bardzo dobrzy.- odpowiedział po chwili trochę poddenerowany. Chyba, że mi się wydawało.
  - Szkoda, że nie wiesz jak się nazywają, bo spodobała mi się ta piosenka. Dobrze wpada w ucho. Chętnie posłuchałabym innych.- odparłam.
  - Tak ich piosenki są świetne.- powiedział i w samochodzie zapanowała cisza wypełniona dźwiękiem piosenki. Dlaczego Ross przez to pytanie o zepół stał się jakiś spięty? Powiedziałam coś nie tak? On naprawdę jest tajemniczy. Raz jest wesoły i wyluzowany, a raz cichy i trochę spięty. Jednak naprawdę chciałabym go bliżej poznać, ale żeby to zrobić musimy spotkać się sam na sam, a ja się trochę krępuję go o to zapytać. Może on mnie spyta? Zgodziłabym się napewno.
  - Dobrze bawiliście się na imprezie?- spytała Vanessa.
  - Nie pamiętam jej za bardzo, ale zabawa była świetna. Co jak co, ale na naszych imprezach zawsze dzieje się coś ciekawego i nigdy nie jest nudno.- odpowiedział Ross. Znowu jest wyluzowany. Znowu zmienił swój nastrój na wesoły. On naprawdę zaczyna mnie coraz bardziej intrygować.
  - Czyli nie pamiętasz, gdy robiłeś prawdodopodnie za jednorożca?- zaśmiałam się.
  - Nie tego na szczęscie nie pamiętam i cieszę się z tego. Chociaż jestem ciekawy co ja robiłem i czy ja sam się za niego przebrałem, czy ktoś to zrobił.- uśmiechnął się.
  - Tak i jeszcze dowiedzieć się, kto założył ci obrożę i przywiązał do nogi od stołu.- powiedziałam.
  - Może i robiłem za jednorożca, ale ich raczej nie przywiązuje się. Chociaż logoka pijanego człowieka nie jest taka jak na codzień.
  - Ale wiesz, do twarzy ci było w twj sukienkce.- zaśmiałam się, a Ross spojrzał na mnie i zrobił to samo.
  - Dzięki. Chyba muszę częściej chodzić w sukienkach.
  - To byłby niezykły widok.- odparłam i uspakajaliśmy nagły wybuch śmiechu. Dobrze czuję się w jego towarzystwie, a to jest dobre do nawiązania lepszej relacji.
  - Zauważyłam, że wy się dobrze dogadujecie. Zachowujecie się jakbyście się znali już dłużej.- odezwała się Vanessa. Spojrzałam w lusterko i zobaczyłam, że się do mnie uśmiecha.
  - To chyba dobrze, co nie?- spytał Ross.
  - No dobrze. Wiecie stwierdziłam, że ładnie razem wyglądacie.- powiedziała, a ja zarumeiniłam się lekko. Spojrzałam na Rossa w tym samym czasie co na mnie, a spowodowało to, że spojrzeliśmy sobie w oczy. Blondyn uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniła gest. Ten moment trawał może z trzy sekundy, bo Ross skierował swój wzrok na ulicę. Przez jego spojrzenie czuję takie ciepłe uczucie w sercu. Nie wiem co to oznacza, ale jest to bardzo przyjemne doznanie.
  - No i właśnie o to mi chodzi. Widziałam wasze spojrzenia i uśmiechy.- odparła Vanessa i nawet nie musiałam na nią patrzyć, bo dobrze wiem, że teraz się uśmiecha.
  - To były zwyczajne spojrzenia. O co ci chodzi?- spytałam.
  - Czy mi musi zawsze o coś chodzić? Co powiedziałam to powiedziałam i cóż zdania nie zmienię.
  - Dla twojej wiadomości to my się nawet dobrze znamy.
  - Ale zawsze możemy się bliżej poznać.- wtrącił się Ross, po czym krótko spojrzał na mnie.
  - Chcesz mnie bliżej poznać?- spytałam.
  - Czemu nie. Wyglądasz i pewnie jesteś miłą dziewczyną i w dodatku ładną.- odpowiedział, a ja poczułam, że moje policzki lekko się rumienią.
  - Dziękuję.- tylko to powiedziałam, bo nie widziałam czy coś jeszcze mam dodać.
  - Nie ma za co.- uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam gest.
  - No i właśnie o tym mówiłam. Coś już czuję, że w przyszłości będzecie parą.- odezwała się Vanessa.
  - Van już przestać snuć historie na nasz temat.- odpowiedziałam.
  - Okay już nic nie mówię, ale kiedyś wspomnicie moje słowa i zrozumiecie, że miałam rację.
  - I musiałaś na końcu wtrącić swoje trzy grosze?
  - Okay teraz już niec nie powiem na wasz temat, ale powiedziałam teraz, a co będzie później to już nie wiem.- powiedziała, a ja tylko się zaśmiałam.
  - Już dojeżdżamy.- odezwał się Ross i spojrzałam w okno. Rzeczywiście już wjechaliśmy na naszą ulicę. Po chwili stanęliśmy przed bramą naszego domu.
  - Okay to wy lećcie się przyszykować, a ja na was tutaj poczekam.- powiedział blondyn, a ja i Vanessa wysiadłyśmy z samochodu. Nacisnęłam dzwonek do bramy i po chwili drzwiczki otworzyły się przed nami i skierowałyśmy się do drzwi. Otowrzył nam je lokaj. Pobiegłyśmy do swoich pokoi. Weszłam o garderoby i szukałam stroju kąpielowego. W końcu znalazłam odpowiednią szufladę i wyciąnęłam z niej żółte bikini. Zdjęłam z siebie ubrania i założyłam strój. Wybrałam również sukienkę idelaną na plażę, po czym ubrałam się w nią.
Na stopy założyłam białe sandały, Podeszłam jeszcze do lustra i rozczesałam włosy. Okay to wygląd mam już z głowy. To teraz pora przygotować potrzebne rzeczy. Po znalezieniu dużej torby zaczęłam pakować do niej koc, ręcznik, krem do opalania. We włosy wsunęłam okulary słoneczne i byłam już gotowa do pójścia na plażę. Ciekawe czy Vanessa już jest gotwa? Muszę to sprawdzić. Wyszłam ze swojego pokju i udałam się do jej. Zapukałam i usłyszałam "proszę", więc weszłam do środka.
  - I co Van jesteś już gotowa?- spytałam.
  - Tak już prawie. Szukam tylko kremu do opalania.- odpowiedziała.
  - Ja go już wzięłam, więc ci pożyczę.
  - Okay dzięki, to w takim razie jestem już gotowa. Tak w ogóle to ładnie wyglądasz. Wystroiłaś się dla Rossa? No przyznaj się.- zaśmiała się.
  - Nie ubrałam się dla niego. Ubrałam się tak nie myśląc o nikim.- odparłam.
  - Okay ja i tak tam swoje wiem.- uśmiechnęła się.
  - Ty też ładnie wglądasz. Może ty wystroiłaś się dla Rikera?- odgryzłam się jej.
  - Okay wiem do czego zmierzasz, ale ubrałam się dla siebie.
  - Okay ja i tak tam swoje wiem.- powtórzyłam jej słowa i obie się zaśmiałyśmy.
  - Chodźmy już do Rossa, bo on nie będzie czekał w nieskończoność.- powiedziała Vanessa, po czym wyszłyśmy z jej pokoju i udałyśmy się do kuchni. Powiedziałyśmy Natalie, że idziemy na plażę i wszyłyśy z domu. Wsiadłyśmy do samochodu Rossa.
  - Nareszcie się wystroiłyście. Chyba nigdy nie zrozumiem kobiet jeśli chodzi o czas szykowania się.- powiedział blondyn.
  - Taka już jest nasza natra i nic na to nie poradzisz.- odparła Vanessa i ruszłyliśmy.
  - A tak w ogóle w to ładnie wyglądasz Laura.- uśmiechnął się do mnie, a ja zarumieniłam się lekko.
  - Dziękuję.- odpowiedziałam i odwzajemniłam jego gest. Dalsza części drogi minęła nam na rozowie, a czas zleciał mi naprawdę szybko i przyjemnie. W końcu stanęliśmy pod domem Lynchów i Ellingtona. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do środka domu.
  - Już jesteśmy!- krzyknął Ross z korytarza. Poszliśmy do salonu, a tam zastaliśmy już wszystkich.
  - To dobrze. Zaraz wychodzmy.- odezwała się Rydel.
  - To poczekajcie chwilę na mnie, bo muszę się przebrać.- odpowiedział blondyn i wyszedł z salonu.
  - Ładnie wyglądasz Vanessa.- powiedzał Riker i uśmiechnął się do niej. Spojrzałam na siostrę, a jej policzki były lekko zaróżowione. Widzę, że nie tylko ja się rumienię przez komplementy.
  - Dziękuję.- odparła. Spojrzała na mnie, a ja poruszałam znacząco brwiami. Van tylko przewróciła oczami i usiadła na kanapie obok Rydel. Zrobiłam to samo, bo nie chciało mi się stać.
  - Jak wam zleciała przejażdżka z Rossem?- spytała blondynka.
  - Dobrze, dużo rozmawialiśmy.- odpowiedziałam.
  - Tak, a najwięcej Ross i Laura.- powiedziała Vanessa.
  - Widzę, że szykuje się nam coś poważniejszego.- zaśmiał się Riker.
  - Nic się nie dzieje. Co już nie można prozmawiać?
  - Można, ale czy ja coś mówiłem na temat rozmawiania?- podniósł ręce w geście obrony.
  - Zachowujesz się jak Vanessa.- odparłam.
  - Tak? Czyli mamy coś wspólnego ze sobą.- uśmiechnął się do niej.
  - Może tak, może nie.- powiedziała moja siostra. Po chwili usłyszałam odgłos kroków schodzenia po schodach i zaraz w salonie pojawił się Ross.
&nbdp; - Okay to ja jestem już gotowy.- odezwał się.
  - To świtnie! W końcu pójdzemy na tą plażę.- powiedział Rocky i wstał z kanapy, a my wszyscy zrobiliśmy to samo.
  - Komu w drogę temu czas.- odparł Ellington i wyszliśmy z domu. Po 10 minutach byliśmy już na miejscu. Jak ja dawno nie byłam na plaży. W Londynie nie miałam na to okazji, bo tam bardzo często pada deszcz i nie jest za ciepło. Za to Los Angeles najczęsciej jest słonecznie. Zdecydownie bardziej wolę to miasto, bo w końcu tutaj znalazłam przyjaciół. Po kolejnych 10 minutach znaleźliśmy miejsce, w którym się rozłożyliśmy. Chłopaki od razu się rozebrali i pobiegli do wody. Ja, Van i Rydel za to rozścieliłyśmy koce, ściągnęłyśmy z siebie ubrania zostając w samym bikini, posmarowałyśmy się kremem do opalania, a na końcu położyłyśmy się i zaczęłyśmy się opalać. Tak to ja mogę spędzić cały dzień. Słońce przyjemnie ogrzewa moją skórę, a ja odpoczywam i słucham szumu oceanu. Jak ja kocham być na plaży. Po dłuższym czasie poczułam, że promienie już nie padają na moje ciało. Otowrzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą stojącego Rossa, który na twarzy miał łobuzierski uśmiech. Przejechałam wzrokiem po całym jego ciele i muszę przyznać, że jest on dobrz umięśniony. Zauważyłam też, że koło Vanessy stoi Riker, a obok Rydel Ellington. Coś mi się wydaje, że oni coś szykują, ale nie wiem co.
  - Dziewczyny chodźcie z nami wody.- powiedział Riker.
  - Nie. My wolimy się poopalać.- odparła Rydel i spojrzała na mnie i na Van, a my skinęłyśmy zgodnie głowami.
  - No odźcie będzie fajnie.- tym razem Ross próbował nas zachęcić.
  - Nie.- odpowiedziałyśmy wspólnie i zmaknęłyśmy oczy.
  - Okay skoro nie chciałyście po dobroci to trzeba na siłę.- odezwał się Ellington i poczułam, że jakieś zimne ręce chwytają mnie i podnoszą szybko do góry. Otworzyłam oczy i ujrzałam uśmiechniętego Rossa, który zaczął iść. Zauważyłam, że dziewczyny też już są na rękach tak samo jak ja. Chłopcy zaczęli biec, a gdy zobaczyłam, że zmierzają w kierunku morza zaczęłam się wyrywać Rossowi, ale on mocno mnie trzymał i za nic nie chciał mnie puścić.
  - O nie tylko nie to! Nawet nie prubójcie nas wrzucać do wody!- krzyknęła Rydel, ale Ellingtona, który ją niosł, w ogóle to nie ruszyło.
  - Ross nie rób tego!- krzyknęłam, gdy już był po kostki w wodzie, ale on nadal szedł naprzód. Jeszcze brdziej przylgnęłam do jego ciała. Pierwszy raz jestem w objęciach półnagiego chłopaka i w dodatku umięśnionego chłopaka. Co jak co, ale Ross jest dobrze zbudowany i teraz czuję jego mięśnie na swoim ciele.
  - Chłopaki to na trzy.- zawołał Riker, gdy już byli zamoczeni do pasa.- Raz...- zaczęłam się szarpać.- Dwa...- jeszcze mocniej.- Trzy...- powiedział i po chwili wylądowałam w zimnej wodzie. Zaraz się wynurzyłam i przed sobą zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Rossa.
  - Ellington nie daruję ci tego!- krzyknęła Rydel i zaczęła biec w jego stronę, a on przed nią uciekał. Vanessa też poszła w ślady blondynki i również goniła Rikera. Ja też ruszyłam na Rossa, a on dopiero po chwili się o tym zrientował i odwrócił się. Jednak nie zdążył mi uciec, bo skoczyłam mu na plecy i oboje zanurkowaliśmy pod wodą. Po chwili wynurzyliśmy się bardzo blisko siebie, że niemal stykaliśmy się ciałami. Odsunęłam się trochę dalej.
  - Ross dlaczego to zrobiłeś?- spytałam.
  - A dlatego, że nie chciałyście dołączyć do nas po dobroci.- zaśmiał się, a ja za to ochlapłam go wodą. On odwzajenił mi się tym samym i po chwili zaczęliśmy bitwę na chlapanie. Śmialiśmy się i dobrze się bawiliśmy.
  - Dobra okay już stop.- powiedział, ale ja nie przestałam.
  - Okay, ale dopiero gdy mnie przeprosisz za to, że mnie wrzuciłeś do wody.- odparłam.
  - Okay nich ci będzie, przepraszam.- uśmiechnął się do mnie, a ja przestałam go chłapać.
  - Przeprosiny przyjęte.- również się uśmiechnęłam.
  - Wiesz, żółty to mój ulubiony kolor. Ładnie wyglądasz w tym stroju.- powiedział, a ja zarumieniłam się lekko.
  - Dziękuję.- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.- Może chodźmy już do reszty?- spytałam.
  - Okay.- odparł i szliśmy w kierunku brzegu. Po chwili wyszliśmy z wody i usiedliśmy na kocach.
  - Rydel gdzie jest Vanessa?- spytałam.
  - Tam jest. Dusi Rikera.- odpowiedziała blondynka i wskazała mi na nich ręką. Spojrzałam na nich i uśmiechnęłam się do siebie. Moja siotra siedziała na blondynie okrakiem i coś do niego mówiła.
  - Ładnie razem wyglądają, co nie?- powiedziałam.
  - Tak, masz rację.
  - Powiedziałaś może Rikerowi, że Van ma chłopaka?
  - Nie, a powinnam?
  - Nie, właśnie dobrze, że nic mu nie mówiłaś. Jestem ciekawa, czy jak Vanessa powie mu o Brayanie to Riker nadal będzie ją podrywał, jak myślisz? To twój brat, więc więcej wiesz na ten temat.
  - Szczerze powiedziawszy to ja nie wiem. On po prostu tak ma, że jak podoba mu się jakaś dziewczyna to się o nią stara, ale jak narazie nie widać tego za bardzo. Jednak pamiętam, że jak startował do jakiejś zajętej dziewczny to gdy ona powiedziała mu, że ma chłopaka to on ja sobie odpuścił.
  - Myślisz, że tak samo będzie z Vanessą? Chociaż jak na razie to oni dobrze się nie znają.
  - Nie wiem jak to się ułoży, ale mam nadzieję, że dobrze, bo rzeczywście ładna z nich para.
  - Cicho już, bo oni tu idą.- powiedziałam i skończyłyśmy temat.
  - Jak tam się dusiło Rikera?- spytała Rydel.
  - Bardzo fajnie. Przynajmniej dostał karę.- odpowiedziała moja siostra i położyła się na kocu, a Riker zrobił to samo.
  - Jakaś kobieta stwierdziła, że jesteśmy ładną parą. Jak myślicie miała rację?- spytał blondyn, a Vanessa zarumieniła się lekko.
  - Przecież wy nie jesteście razem, ale trochę miała rację.- odparłam, a Riker się uśmiechnął.
  - Okay, a teraz koniec już tego gadania, bo teraz pora się poopalać. Teraz nawet nie próbujcie wrzucać nas do wody.- powiedziała Rydel i wszyscy ucichliśmy. O tak nie ma to jak odrobina relaksu na plaży. Po jakiejś pół godzinie przyszli do nas Rocky i Ellington z prośbą o zagranie w siatkówę na co zgodziliśmy się. Podzieliliśmy się na dwie drużyny: ja, Ell, Van i Riker na pozostałych. Składy były nierówne i trochę się o to pokłóciliśmy, ale na końcu zostało tak jak było. Grając świetnie się bawiłam. Nie traktowaliśmy tego meczu za bardzo na poważnie tylko tak, żeby miło spędzić czas. Po prostu śmialiśmy się i czasami wygłupialiśmy, ale udało się nam rozegrać trzy rozgrywki. Wygrała drużyna Rossa, Rydel i Rocky'ego mimo, że było ich mniej. Po skończonej grze poszliśmy do wody i tam zachowywaliśmy się jak małe dzieci. Chlapaliśmy się, podtapialiśmy. Było po protu świetnie i liczyła się tylko zabawa. Czasami ludzie patrzyli na nas dziwnie, ale zazwyczaj tylko kręcili głowami i uśmiechali się. Nie obchodziło nas to co o nas myślą. Po prosu żyliśmy chwilą. Spędzliśmy cały dzień na plaży, a ja nawet nie zorientowałam się kiedy słońce powoli zaczęło zachodzić.
  - Chyba musimy się powili zbierać, bo słońce już zachodzi.- powiedziała Rydel, a wszyscy zgodziliśmy się i zaczęliśmy zbierać swoje rzeczy. Nie zabrało nam to dużo czasu i już po 5 minutach wyszliśmy z plaży.
  - Świetnie się z wami bawiłam.- odezwałam się.
  - Z nami zawsze jest świetna zabawa.- zaśmiał się Rocky.
  - Zauważyłam to.- uśmiechnęłam się.
  - To może chodźcie jeszcze do nas?- spytała Rydel.
  - Myślę, że powinnyśmy już wracać do domu, bo przecież jest już koło dziewiątej.- odpwiedziała Vanessa.
  - Okay jak chcecie, ale chyba nie zamierzacie iść na nogach? Może znowu podwiezie was ktoś.
  - Skoro się tak o nas troszczysz to okay.- uśmiechnęłam się do blondynki.
  - Tym razem może ja was zawiozę?- spytał Riker.- Chociaż nie wiem gdzie mieszkacie, ale mi powiecie.
  - Mi to obojętno kto jedzie.- powiedziałam.
  - Ja się zgadzam.- odezwałała się Van.- I od razu mówię ja siedzę tym razem przodu.
  - Okay idź do przodu flirtować z Rikerem.- zaśmiałam się, a on zarumieniła się lekko.
  - A jak ty to robiłaś z Rossem to było dobrze?
  - Ja z nim tylko rozmawiałam.- odpowiedziałam, a blondyn uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam jego gest.
  - Okay niech będzie, że ci wierzę.- odparła, a reszta drogi do domu Lynchów i Ellingtona upłynęła nam na wspominaniu dzisiejszego dnia.
  - Niestety musimy się już rozstać.- powiedziała Rydel, gdy już byliśmy pod ich domem.
  - No niestety. Naprawdę świetnie się z wami bawiłyśmy.- uśmiechnęła się Vanessa.
  - Polecamy się na przyszłość.- zaśmiała się blondynka i przytuliła nas na pożegnanie.
  - To pa dzieewczyny.- odezwali się wszyscy.
  - Pa.- odpowiedziałyśmy i wsiadłyśmy do samochodu Rikera. Oczywiście Vanessa usiadła z przodu. Będę miała was na oku. Nic przed mną nie ucieknie. Po chwili odjechaliśmy. Spojrzałam w okno. Patrzyłam na budynki, ludzi, wszystko co mijaliśmy. Świetnie się dzisiaj bawiłam. Cały dzień na plaży z Lynchami i Ellingtonem. Jak można nie polubić takich ludzi? Po prostu się nie da. Wiem, że właśnie zyskałam przjaciół i to mnie najbardziej cieszy. Dzień spędzony z nimi jest dla mnie niezwykły. Ja nie wiem skąd oni biorą tą ciągłą energię i dobry humor. Zawsze gdy ich widzę to są uśmiechnięci. Gdybym zobaczyłam ich smutnych to byłoby już coś nie tak. Mimo, że znam ich tylko trzy dni, a czuję jakbym znała ich o wiele dłużej. Przy nich nie myślę o tym, że jestem bogata. Nie myślę po prostu o niczym, bo dobrze się bawię. Z nimi słowo "nuda" nie istnieje. Najlepesze jest w nich to, że są sobą i nie udają przed nami kogoś innego. Skąd to wiem? Tak mówi mi moja intuicja, ale również opowiadania Rydel też dużo dają. Ja też przy nich jestem sobą, bo tak się czuję najlepiej. Oni są naprawdę wesołymi ludźmi i bardzo ich lubię. Mieć takie osoby za przyjciół to wielki skarb. Szczerze to teraz nie wyobrażam sobie, żebym ich nie poznała, bo to przecież oni wnieśli w moje życie radość i to w tak krótkim czasie. Nie wiem jak oni to zrobili, że tak szybko im zaufałam. Bardzo się cieszę, że ich spotkałam. Odwróciłam wzrok od okna i skierowałam go na Vanessę i Rikera. Rozmawiali jakby mnie tu w ogóle nie było. Niech sobie gadają, bo przecież ja i Ross robiliśmy to samo. Chciałabym, żeby oni byli razem. Życzę mojej siotrze jak najlepiej, bo wiem, że ona chce poznać prawdziwą miłość. Riker jest bardzo fajnym chłopakiem i myślę, że były dla niej najlepszy. Po 10 minutach dojechaliśmy pod naszą willę.
  - Wow... macie bardzo piękny dom.- powiedział Riker.
  - Tak jest na co popatrzeć.- odezwałam się.
  - No to my już idziemy.- odparła Vanessa.
  - Szkoda, że już się żegnamy. To pa dziewczyny.
  - Pa Riker.- odpowiedziałyśmy i wyszłyśmy z samochodu. Przeszłyśmy przez bramę i weszłyśmy do domu. Ściągnęłyśmy buty i udałyśmy się do kuchni. Tam zjadłyśmy kolację, po czym poszłyśmy do swoich pokoi.
                                                                  ~*~
Godzinę później...

Jestem właśnie w łazience i kąpię się. Ciepła woda to jest to czego potrzebuję. Siedziałam tak w wannie jakieś 10 minut, ale w końcu trzeba wyjść. Zrobiłam to, po czym wytarłam ciało i włosy i ubrałam się w piżamę. Wysuszyłam włosy, a następnie rozczesałam i wyszłam z łazienki. Poszłam do sypialni, a w niej zobaczyłam Rossa. Przestraszyłam się go aż chwyciłam się za serce i cofnęłam do tyłu. Co on tutaj znowu robi?
  - Cześć Laura.- odezwał się i uśmiechnał się do mnie.
  - Hej Ross. Czy ty musisz zjawiać się tak niespodziewanie? Przestraszyłeś mnie.- odparłam i uspokajałam przyspieszony oddech.
  - Jestem aż taki straszny?
  - Nie, ale gdy pojawiasz się nispodziewanie w moim pokoju to można się ciebie wystraszyć.
  - Skoro nie jestem przerażający, to dlaczego nie podejdziesz bliżej mnie?- uśmiechnął się.
  - Usiądźmy na łóżku.- powiedziałam i zrobiłam to, a on po chwili znalazł się obok mnie. Cały mój strach już przeszedł i zastapiła go radość, którą czułam przez cały dzisiejszy dzień.
  - Okay, a teraz powiedz mi, dlaczego znowu do mnie przyszedłeś?
  - Pamiętasz jak w samochodzie powiedziałem, że chcę cie bliżej poznać?- spytał, a ja przytaknęłam głową.- To właśnie po tu przyszedłem, żebyśmy się lepiej poznali.- uśmiechnął się do mnie.
  - Naprawdę chcesz mnie poznać?
  - Tak, a nawet zaprzyjaźnić się. Chcałabyś być moją przyjaciółką?
  - Zjawiasz się u mnie niespodziewanie i proponujesz mi w dodatku przyjaźń? Naprawdę zaczynasz mnie coraz bardziej zaskakiwać.
  - No widzisz taki już jestem. Zresztą sama powiedziałaś za pierwszym razem, gdy do ciebie przyszedłem, że jest to niecodzienne i trochę romantyczne.
  - No bo tak jest. Nie codziennie przez mój balokn przychodzi chłopak.- zaśmiałam się.
  - No to jak, zgadzasz się na przyjaźń ze mną?- spytał i spojrzał mi w oczy.
  - Tak.- odpowiedziałam i spuściłam z niego wzrok.
  - Cieszę się. To może wyjdziemy na balokon?
  - Okay tylko się ubiorę.- powiedziałam i założyłam szlafrok. Wyszliśmy na zewnątrz i oparliśmy się o barierkę. Patrzyliśmy na ogród, a między nami zapanowała przyjemna cisza.
  - Wiesz ten ogród jest bardzo piękny.- odezwał się Ross.
  - Tak on o każdej porze taki jest, ale jednak w nocy jest najpiękniejszy. Te światełka obok dróżki i w między kwiatami dodają mu uroku. Muszę przyznać, ze jest to bardzo romantyczne miejsce.- powiedziałam.
  - Tak, masz rację.
  - Wierzysz w przjaźń damso-męską?- spytałam, a on spojrzał na mnie.
  - Gdybym w nią nie wierzył to nie spytałbym o przjaźń z tobą.- uśmiechnął się.- A ty?
  - Tak, ale myślę, że taka przyjaźń przeradza później się coś więcej. Naczytałam się dużo książek, ale nie wiem, czy tak się może stać w rzeczywistości.
  - Wiesz myślę, że może się tak stać, ale ja nie przeżyłem takiego czegoś.
  - Ja też nie.
  - Opowiedz mi coś o sobie, a później ja coś powiem.
  - Okay, wiesz już jak się nazywam oraz, że mam siostrę i bogatch rodziców. Lubię rysować i malować, a szczególnie konie, bo to są moje ulubione zwierzęta. To sprawia mi radość i przy tym się odprężam. Nie lubię kłamać, ale to zrobiłam. Wierz mi, nie czułam się dobrze z tym, że nie znacie prawdy. Mam swoje trzy warości, które są dla mnie najważniejsze, a są to przyjaźń, miłość i rodzina. Okay jak na razie to tyle ci wystarczy, bo przecież nie opowiemy sobie wszystkego teraz, bo mamy na to inne dni.- skończyłam swój monolog.- Teraz ty mi coś o sobie opowiedz.- uśmiechnęłam się do niego.
  - Ty też już wiesz, że mam rodzeństwo i przyjaciela. Kocham muzykę. Ona sprawia, że świat staje się piękniejszy. Umiem grać na gitarze, perkusji, pianine. Mam te same wartości co ty i też są dla mnie najwżniejsze. Wiesz już, że mam zwariowane rodzeństwo, ale ja też sam taki jestem, bo chyba wesołe nastawienie do życia jest u nas dziedziczne.- powiedział i uśmiechnął się do mnie.
  - Wiesz nie wiem czy dobrze myślę, ale sądzę, że ty trochę się różnisz od swojego rodzeństwa. Takiego przekonania nabrałam, gdy pierwszy raz byłam w waszym domu. Ty wtedy byłeś taki spięty i jakby poddenrwowany. Jednak teraz już wiem, że jesteś tak samo wesoły jak reszta.
  - Jeśli chodzi o tamten dzień to po prostu byłem zdziwiony, że wy, córki milionerów, jesteście w naszym domu. Ja na dodatek znałem już prawdę i zastanawiało mnie dlaczgo podałyście inne nazwisko. Fakt byłem trochę spięty, ale już widziałaś, że też jestem taki jak moje rodzeństwo, czyli wesoły.
  - Świetnie się z wami bawiłam. Nigdy jeszcze nie byłam taka wesoła, a przy was to uśmiech sam wchodzi mi na usta. Nie wiem dlaczego tak się dzieje.
  - Może dlatego, że jesteś z nami, a u nas nigdy nie jest nudno i zawsze się coś dzieje.- zaśmiał się.
  - Tak w waszym domu po prostu jest chyba jakiś gaz rozweselający.- również się zaśmiałam.
  - Może tak.
  - A tak w ogóle to ktoś wie, że u mnie jesteś?- spytałam, gdy przestaliśmy się śmiać.
  - Tak, Rydel wie. Wyszedłem normalnie przez drzwi.
  - A do mnie nie mógłbyś tek wejść?
  - A wpuściłby mnie ktoś o takiej porze?
  - Raczej nie, ale przecież możesz przyjść w dzień.
  - Wiem, ale tak jak do ciebie przyszedłem jest ciekawiej.
  - Czyli, że jutro też do mie przyjdziesz o tej godzinie?- spytałam i chciałam, żeby tak było.
  - Sama się przekonasz.- powiedział tajemniczym głosem i uśmiechnął się do mnie.
  - Okay zobaczymy.- odparłam i odwzajemniłam jego gest, po czym ziewnęłam. Nie było to wymuszone tylko prawdziwe, bo co jak co, ale po całym dniu na plaży jestem zmęczona.
  - O ktoś tu jest zmęczony, co?
  - Tak.
  - Czyli, że mam już sobie iść?
  - Jak chcesz.- odpowiedziałam, bo nie chciałam za bardzo, żeby już sobie poszedł.
  - Widzę, że jesteś zmęczona, więc dam ci iść spać. Jeszcze się spotkamy nie raz.- uśmiechnął się.
  - Okay jestem za.- odparłam i również się uśmiechnęłam.
  - To w takim razie, pa Laura.
  - Skoro się przyjaźnimy to możesz mówić na mnie Lau.
  - Dobrze.
  - To pa Ross.
  - Pa Lau.- uśmiechnął się, po czym zszedł na ziemię po pergoli i szybko przebiegł do drzewek. Gdy już był koło nich odwrócił się i pomachał mi, a ja zrobiłam to samo. Po chwili chłopak zniknął w ciemności. Westchnęłam i z uśmiechem na ustach, który cały czas mi nie schodził, weszłam do środka pokoju i zamknęłam drzwi balkonowe. Położyłam się na łóżku i po krótkim czasie zasnęłam.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Hejka wszystkim!!!
Jak wam podobał się rozdział? Jest najdłuższy ze wszystkich, które były dotychczas, ale podoba mi się on. Może też dlatego, że jest w nim trochę Raury. Na razie nie chcę im za bardzo słodzić, ale wątpię, żeby mi to wszyło. Jednak na Raurę jako parę jeszcze długo sobie poczekacie. Akcja po woli zaczyna nabierać tempa i mam nadzieję, że uda mi się napisać więcej takich długich rozdziałów.
Czy tylko ja nie mogę uwierzyć, że już za 4 dni R5 będą w Warszawie? Ja nie jadę na koncert, co mnie bardzo smuci. Kto z was zobaczy na żywo naszych idoli?
Do napisania!!!

Taki tam mały szantażyk...
8 komentarzy=next

8 komentarzy:

  1. Super rozdział :*
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział supcio nie mogę się doczekać nexta <333 piszesz boosko <3
    monia

    OdpowiedzUsuń
  3. Jsjshsuxhwhwhduhedjjxiejsjsjehs jejku ile RAURY jsjdusjdjduxj
    Rozdział mega! Bardzoooo mi sie podoba <333
    Ross podrywa Lau awww i oni są tacy słoddcy jsjdidiids relationship goals ;-;
    Riker taki kochany <333
    Jeszcze rozdział genialny!
    Myśle że dam rade i poczekam na Raure ;-;
    Szkoda że nie idziesz na koncert, bo ja tak i bym mogła cie zobaczyć ehh
    Czekam na nexta <3333

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny < 3
    RAURA! Ach ....poczekam jeszcze na raure. Awww Riker.
    Ja nie jade na koncert:( :(:(:(:(:(:(:(:(:(
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. MEga rozdział. Tyle Raury! Jestem tu pierwszy raz a już mi się podoba. Ja też nie idę na koncert, ale luz. Mam nadzieję że za rok do nas też przyjadą.

    Czekam na next ;*

    Chamska reklama. Zapraszam do mnie może Ci sie spodoba.
    we-should-say-goodbye-raura.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominowałam cię do LBA!
    Szczegóły u mnie: http://milosc-rosnie-powoli-raura.blogspot.com/2015/09/lba.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem ósma :D Przepraszam, że nie zalogowana, ale jakoś blogger dostał szwanku i zresztą mam ograniczenia czasowe.
    Ale nie mogłam sobie odpuścić tego rozdziału.
    Ma w sobie coś niepowtarzalnego. Szczególnym zaskoczeniem jest dla mnie oczywiście długość rozdziałów.
    Podoba mi się, że przestrzegasz ortografii i interpunkcji a nic u ciebie nie dzieje się za szybko, co by tylko zabiło tego bloga.
    Prowadzisz naprawdę ciekawe i godne podziwu opowiadanie.
    Mam nadzieję, że next będzie szybciutko :* Do nexta!
    ~Abi (Mystery Love Raura)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy i jest dla mnie bardzo ważny. Uszanujcie moją pracę komentując ją nawet najkrótszym komentarzem. ; )