sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 19

"She said I'm outta my head I'm going outta my mind and when I'm out on the edge will you save me?" ~ "Powiedziała: ,,Zawróciłeś w mojej głowie, odchodzę od rozumu, czy jeśli znajdę się na krawędzi zechcesz mnie uratować?''" - All Night

~Los Angeles, 13.07.2015r.~
                                                             ★Laura★

Siedzę w altance i słucham piosenek R5. Ściągnęłam je rano na telefon i teraz cały czas chodzą mi po głowie. Bardzo szybko zapamiętałam, niektóre fragmenty. Jak na razie moimi ulubionymi są ,,Pass Me By" i ,,One Last Dance". Mogłabym tak wymieniać aż skończyłyby się ich piosenki. Polubiłam ich bardzo dużo. Coś mi się wydaje, że R5 jest moim ulubionym zespołem. Nie ze względu, że grają w nim moi przyjaciele lecz z powodu, że ich utwory są świetne. Szybko wpadają w ucho. Ciekawe, czy Ross był wczoraj u mnie? Zasnęłam, więc nie wiem. Może był. Często mówił, że może przyjdzie i robił to. Tym razem też mógł tak zrobić. Chociaż po nim, to nigdy nic nie wiadomo. On jest bardzo nieprzewidywalny. Jak na początku te nasze potajmne spotkania były czymś innym i niecodzinnym, tak teraz już się do tego przyzwyczaiłam i polubiłam to, a szczególnie leżenie pod gwiazdami. To jest już taka nasza mała tradycja. Znam Rossa dopiero dwa tygodnie, a czuję się jakbym znała o wiele dłużej. On bardzo szybko zdobył moje zaufanie. Już po paru spotkaniach stał się moim najlpeszym przyjacielem. Nawet z Rydel tak się nie zadaję jak z nim. Chyba wolę towarzystwo chłopaków. Rossowi bardzo łatwo mi się zwierza. Może dlatego, że zawsze mnie wysłucha do końca i nie przerywa? Naprawdę bardzo się z nim zżyłam. Nie przypuszczałam, że w ciągu dwóch tygodni można tak się do kogoś przywiązać. To jest zaskakujące i niezywkłe. Gdybym nie poznała Lynchów to moje życie byłoby nudne, a tak jest wesołe i pełne barw. Ten weekend był naprawdę bardzo udany. Cieszę się, że spędziłam go z moimi przyjaciółmi. Z moich myśli wybudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Jacob. Odebrałam i przułożyłam telefon do ucha.
  - Hej Jake. - przywitałam się wesoło.
  - Hej Laura. Masz może jakieś plany na to popołudnie? - spytał.
  - Nie mam nic zaplanowane, więc wcisnę cię w mój grafik. - zaśmiałam się.
  - Okay, to może spotkamy się o 16:30, jak zawsze w parku przy fontannie ?
  - Dobrze, jesteś już po pracy?
  - Już za chwilę kończę.
  - Aha, to do zobaczenia.
  - Do zobaczenia za 20 minut. - odpowiedział Jake i rozłączył się. No to mam już co robić w dzisiejsze popołudnie. Muszę się trochę ogarnąć. Wstałam z ławki i poszłam do domu. Udałam się do swojego pokoju i weszłam do łazienki. Uznałam, że przebierać się nie muszę, bo jest dobrze tak jak jest. Mianowicie byłam ubrana w białe spodnie i beżowy top crop, a na to zwiewny sweterek w takim samym kolorze, co spodnie. Rozczesałam włosy i jak zawsze pozostawiłam je rozpuszczone. Pomalowałam jeszcze rzęsy, a na usta nałożyłam różowy błyszczyk. Popsikałam się jeszcze moimi ulubionymi perfumami. Przejrzałam się w lustrze. Dobrze wyglądam. Jestem gotowa. Wyszłam ze swojego pokoju i udałam się na dół do kuchni. Powiedziałam Natalie, że wychodzę na spotkanie z Jake'iem i opuściłam dom. Jechać taksówką czy samochodem? Tym razem postawię na bezpłatny przejazd. Zawołałam szofera, po czym wsiedliśmy do auta. Podałam mu kierunek i odjechaliśmy. Jake coraz częściej chce się ze mną spotykać. W sumie mi to nie przeszkadza, bo przecież jest moim przyjacielem. Chociaż z Rossem widzę się codziennie. Ciekawe, czy dzisiaj przyjdzie? Pewnie tak, bo wczoraj może nie był. Dowiem się tego, gdy mnie odwiedzi. Szczerze? To cieszę się, że spotkam się z Jake'iem sam na sam, bo niezbyt polubiłam towarzystwo jego przyjaciół. Oczywiście nic do nich nie mam, ale jakoś nie czuję się przy nich pewnie. To nie to samo, co przy Lynchach. W ich towarzystwie jestem po prostu sobą. Spojrzałam w okno. Patrzyłam na wszystko, co mijaliśmy. Teraz ten widok już nie robi na mnie takiego wrażenia, jak za pierwszym razem. Już przyzwyczaiłam się do tego miasta. Prawie codziennie przebywam tą drogę, bo albo idę do Lynchów, albo do parku. Jednak Los Angeles ma swój osobisty urok. To nie to samo, co Londyn. Zdecydowanie wolę mieszkać tutaj niż tam. Te dwa miasta bardzo się od siebie różnią. W Londynie bardzo często padało, ale można było do tego przywyknąć, zaś w LA ciągle jest słonecznie. Jeśli chodzi o wygląd to oba są piękne i w każdym coś się wyróżna. Jednak to miasto lubię szczególnie dlatego, że tutaj poznałam przyjaciół. To jest najlpesze, co mnie w życiu spotkało. Przyjaźń to piękne uczucie, o które trzeba dbać i pielęgonować. Kocham przebywać w towarzystwie osób, które są mi bliskie, bo wtedy jestem szczęśliwa. Przyjemne jest też to, że moja obecnośc raduje innych. Nie wyobrażam sobie, żebym teraz miała z powrotem przeprowadzić się do Londynu. Nie mogłabym tego zrobić, bo wtedy odebrani zostaliby mi moi przyjaciele, a bez nich moje życie byłoby puste i nudne. Jak na razie to spełniło się moje jedno marzenie, czyli przyjaźń. Teraz chciałabym poznać smak miłości. Jestem ciekawa jak to naprawdę jest. Pewnie w książkach jest inaczej niż w rzeczywistości. Życie to nietety nie jest bajka. Ktoś jednak mógłby uznać, że moje takie jest. Jednak chyba nikt nie żyje jak w książkach. Życie to jedno wielkie pasmo sukcesów i porażek, smutków i radości, miłości i nienawiści. Czasami los rzuca nam kłody pod nogi, ale również pomaga nam się podnieść. Jednak w tym potrzeba trochę własnej inicjatywy. Bez naszych chęci nie zdobędzie się tego, czego pragniemy. Aby nasze marzenia się ziściły należy trochę im pomóc. No w końcu chcieć to móc, a móc to chcieć.
  - Panienko już dojechaliśmy na miejsce. - odezwał się szofer i wybudził mnie tym z moich przemyślań. Rzeczywiście stoimy przed parkiem. Nawet nie zorientowałam się, że już jesteśmy.
  - Dziękuję za podwózkę. - odpowiedziałam.
  - To moja powinność. - odparł, a ja wysiadłam z samochodu. Rozejrzałam się dookoła, ale nigdzie nie zobaczyłam Jake'a. Może jeszcze jest w pracy. Zresztą mieliśmy się spotakć przy fontannie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i włączyłam go. Była 16:25, czyli jeszcze mam 5 minut w zapasie. Z powrotem schowałam przedmiot. Zaczęłam iść trochę szybkim krokiem, jakby Jake już był na miejscu. Gdy dotarłam do fontanny, nie zauważyłam go nigdzie. Pewnie zaraz przyjdzie. Zresztą, gdyby nie mógł to zadzwoniłby do mnie. Usiadłam na murku i nadal rozglądałam się po parku. Jednak z marnym skutkiem. Włączyłam telefon. 16:30. Zaczęłam się trochę niecierpliwić.
  - O cześć Lau. - usłyszałam bardzo znajomy dla mnie głos. Należał on nie do kogo innego, jak do Rossa, którego zauważyłam przed sobą. Uśmiechał się.
  - Hej Ross. - odpowiedziałam i odwzajemniłam jego gest. - Co ty tutaj robisz? - spytałam, wstając z murku fontanny.
  - Ot tak przyszedłem do parku, ale też, żeby trochę pobyć w samotności, bo u mnie nie za bardzo się da. A ty po co tutaj przyszłaś?
  - Mam się tutaj spotakć z Jake'iem. Właściwie to już powinien tu być.
  - Wystawił cię do wiatru?
  - Nie, on taki nie jest. Uprzedziłby mnie, gdyby nie mógł się spotkać. Zresztą dzwonił do mnie pół godziny wcześniej, więc raczej nic mu nie wypadło i pewnie przyjdzie.
  - Wiesz, jakby, co to możemy gdzieś razem pójść, gdy on się nie zajwi. - uśmiechnął się.
  - No jeśli tak będzie, to okay.
  - Jednak się zjawi. - usłyszałam głos Jacoba wydobywający się z tyłu mnie. Odwróciłam się i zobaczyłam go.
  - O cześć Jake. - przywitałam się.
  - Cześć Laura. - uśmiechnął się. - Kto to jest? - spytał wskazując skinieniem głowy na Rossa.
  - Jestem Ross Lynch, przyjaciel Laury. - odezwał się blondyn i wyciągnął prze siebie dłoń. Jednak w jego głosie nie usłyszałam życzliwości.
  - Jacob Johnson, również przyjaciel Laury. - odpowiedział szatyn i uścisnęli sobie dłonie. Zapanowała pomiędzy nami trochę nieprzyjemna atmosfera. Jeszcze nigdy nie byłam w takiej sytuacji i to jest dla mnie nowość.
  - Może już pójdziemy Lau? - spytał Jake, a ja już miałam odpwiedzieć, ze dobrz, ale wyprzedził mnie Ross.
  - A może chcesz iść ze mną, bo on się spóźnił. - odparł blondyn.
  - To ja się z nią umówiłem, więc spadaj.
  - Tak, ale się spóźniłeś. Nie wiesz, że to nie miło tak robić?
  - Nie będziesz mi mówił, co jest dobre, a co złe, bo sam wiem to najlepiej.
  - Ja cię pouczać nie będę tylko mówię, że spóźnianie się jest nie w porządku. Laura przecież mogła sobie pomyśleć, że ją wystawiłeś.
  - Nie zrobiłbym tego. Umów się z Laurą kiedy indziej, a nie będziesz mi teraz rozwalał mojego spotaknia.
  - A może ona wcale nie chce z tobą iść?
  - Chłopaki nie kłóćcie się. - odezwałam się. Jednak oni nadal mierzyli się wzrokiem.
  - Dobrze, ale najpierw powiedz Lynchowi, że idziesz ze mną, bo on nie może przyjąć tego do świadomości.
  - Umiem to przyjąć Johnson. - prychnął Ross. Muszę to jakoś skończyć, bo nie mam zamiaru słuchać ich kłótni. W sumie to przyjemne, że się o mnie sprzeczają.
  - Z kim chcesz spędzić ten czas ze mną, czy z nim? - spytał Jake. Zastanowiłam się chwilę. Nie wiem, którego mam wybrać.
  - Okay, skoro tacy oboje jesteście to nie idę z nikim. Tak będzie najlepiej, a wy nie będziecie się spierać. - odpowiedziałam.
  - Przecież się umówiliśmy. - odparł szatyn.
  - No to co z tego? Spotkamy się kiedy indziej, a teraz muszę już iść. - odpowiedziałam i odwróciłam się. Ruszyłam przed siebie.
  - Dzięki, że zniszczyłeś mi sptaknie, Lynch. - powiedział złym głosem Jacob.
  - Nie ma za co. - odparł Ross. Mogę się założyć, że się uśmiechnął. Mówili coś jeszcze, ale przez to, że się od nich oddalałam, nie słyszałam, co mówią. Zresztą nie chcę ich podsłuchiwać. Chociaż to było fajne, że się o mnie kłócili. W sumie to pierwszy raz się widzą. Jednak nie spodziewałam się, że Ross będzie się spierał. Prędzej myślałam, że odejdzie. Oboje byli o mnie zazdrośni? Na to wygląda, że tak. Jednak nie wiem, co czuli naprawdę. Zapytam o to Rossa, gdy do mnie przyjdzie. Ciekawe, co na to odpowie? Z takimi myślami wyszłam z parku. Nie chce mi się jechać taksówką. Trochę ruchu mi nie zaszkodzi. Zresztą mogę się przejść. Nie spieszyłam się. Szłam wolnym krokiem. Po 15 minutach dotarłam do domu. Udałam się do kuchni.
  - Cześć Natalie. - odezwałam się.
  - Cześć Laura. Tak szybko wróciłaś ze spotaknia?
  - Tak wyszło.
  - Dobrze, nie będę wnikać w szczegóły. - uśmiechnęła się.
  - To ja pójdę już do siebie. - odparłam, na co kobieta skinęła głową, a ja wyszłam z kuchni. Poszłam na górę do swojego pokoju. Udałam się na balkon i usiadłam na drewnianym krześle. Patrzyłam na ogród, który się przede mną rozpościerał. Po kilku minutach usłyszałam pukanie do moich drzwi.
  - Proszę. - odezwałam się i odwróciłam w stronę wejścia, w którym stał Jake. - Jake? Co ty tutaj robisz? - spytałam i wstałam z krzesła, aby do niego podejść.
  - Przyszedłem cię przeprosić. Trochę głupio wyszło z tą kłótnią. Nie potrzebnie ją podsycałem.
  - Nie musiałeś przepraszać. - uśmiechnęłam się.
  - Oj tam wolałem to zrobić w razie wypadku, że się na mnie obraziłaś.
  - Ja się nie obrażam o byle co.
  - Mniejsza o tą kłótnię. Skoro już do ciebie przyszedłem to możemy poprowadzić nasze spotkanie tak, jak miało wyglądać.
  - Okay, usiądźmy na kanapie. - odpowiedziałam i zrobiliśmy tak. Od razu pochłonęliśmy w żywej rozmowie na różne tematy. Ogólnie mówiliśmy o wszytkim i o niczym. Tak zleciało nam pare godzin. O porze zorientowaliśmy się, gdy wyszliśmy na balokon, a zaczynało się robić ciemnawo.
  - Wiesz chyba powinieneś się już zbierać. - powiedziałam.
  - Tak, z tobą ten czas leci tak szybko. - uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam jego gest.
  - Chodźmy na dół. - odparłam i wyszliśmy z mojego pokoju. Udaliśmy się na dół, po czym wyszliśmy przed dom.
  - No to do zobaczenia. - odezwał się Jake.
  - Pa Jake. - odpowiedziałam i przytuliliśmy się na pożegnanie. Chwilę trwaliśmy w takiej pozycji, a gdy się od siebie odsunęliśmy Jacob nadal był blisko mnie. Za blisko. Spojrzał mi w oczy i po paru sekundach zaczął się do mnie zbliżać. Zaraz, zaraz, czy on chce mnie pocałować? Nie mogę do tego dopuścić. On jest moim przyjacielem. Natychmiast wyrwałam się z jego uścisku, a on patrzył na mnie zdezorientowanym wzrokiem.
  - Jake, co ty chciałeś zrobić?! - powiedziałam z wyrzutem.
  - Lau no ja... - zaciął się.
  - Chciałeś mnie pocałować?!
  - No tak, ale samo tak jakoś wyszło. - trochę się jąkał.
  - My się przecież przyjaźnimy, a przyjaciele się nie całują!
  - Laura ja... - zaczął, ale nie pozwoliłam mu skończyć.
  - Idź już Jacob. - odparłam zdecydownym głosem.
  - Obraziłaś się na mnie? - spytał niepewnie.
  - Nie wiem. Idź już. Chcę zostać sama. Muszę to wszystko przemyśleć.
  - Dobrze. - powiedział smutno i odszedł. Gdy wyszedł za baramę weszłam do środka domu i od razu pobiegłam na górę do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko. Jak to się mogło stać? Dlaczego Jake chciał mnie pocałować? Kierowało nim jakieś uczucie, czy może wpłynęła chwila? Co chciał przez to wyrazić? Tyle pytań, a nie znam na nie odpowiedzi. Co do jego to nic mi nie wiadomo, bo nie wiem co on wtedy myślał, ani czuł. Teraz muszę zadać jedno ważne pytanie. Czy ja chciałam, żeby mnie pocałował? Szczerze powiedziawszy to nie byłam przygotwana na taki przebieg wydarzeń, bo przecież wcześniej się nie całowałam. Zadziałam również impulsywnie i nie przemyślałam tego do końca. Jednak wolę tak, jak jest teraz. Myślę, że ten pocałunek coś, by mógł zmienić w naszej relacji. Może nawet spowodowałby rozpad przyjaźni, a tego bym nie chciała. Jednak, co jeśli Jacob coś do mnie czuje? To również by dużo zmieniło. Nawet jeśli tak, by się okazało to, czy ja czuję do niego coś więcej? Nie, raczej nie. Jednak może dzięki pocałunkowi mogłabym się tego dowiedzieć? Może mogłam pozwolić na to? Nie, przyjaciele się nie całują. Dlaczego to musi być takie trudne i pogmatwane? Sama raczej nie dojdę do jakiś głębszych wniosków. Potrzbuję to komuś opowiedzieć i poradzić się. Może Ross mi pomoże, gdy przyjdzie? Czemu nie. Jestem ciekawa, co powie. Na razie nie będę rozmyślała nad Jake'iem. Wyciągnęłam telefon z kieszeni. W tym samym momencie przyszła do mnie wiadomość od Jacoba: ,, Odezwij się do mnie Lau. Proszę." Nie będę dopisywać. Jak na razie to nie doszłam do za wiekich wniosków. Jednak będę musiała się z nim spotkać. Na to muszę się przygotować. Wzięłam słuchawki, podłączyłam do telefonu i puściłam piosenki R5. Zamknęłam oczy i całkowicie oddałam się dźwiękom muzyki. Nie myślałam o niczym. Starałam się całkowicie wyluzować. Po przesłuchaniu wszystkich utworów moich przyjaciół, a było ich sporo, wstałam z łóżka i udałam się do łazienki. Wykąpałam się i po 20 minutach wyszłam z pomieszczenia. Spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę 21:55, czyli niedługo może przyjść Ross. Otworzyłam drzwi balkonowe, ale zostawiłam je przymknięte. Dla zabicia czasu usiadłam na kanapie z telefonem w ręce i zaczęłam przeglądać Twittera. Po kilku minutach usłyszałam odgłos otwierania drzwi prowadzących na balkon, więc wtłączyłam telefon i spojrzałam w stronę wejścia. Oczywiście zobaczyłam Rossa.
  - Hej Lau. - odezwał się, po czym uśmiechął się do mnie.
  - Hej Ross. - odpowiedziałam i odwzajemniłam jego gest.
  - To co jak zawsze idziemy koło wierzby?
  - Tak, tylko się ubiorę. - odparłam i założyłam bluzę oraz wzięłam koc. Zgasiłam światło. - Okay możemy iść. - powiedziałam i wyszliśmy na balkon. Zeszliśmy po pergoli i udaliśmy się do wierzby. Rozłożyliśmy koc, po czym położyliśmy się na nim.
  - A tak w ogóle to przepraszam, że zepsułem ci spotkanie z Jake'iem i że się z nim posprzeczałem. - odezwał się i spojrzał mi w oczy.
  - Nie musisz mnie przepraszać. Zresztą nie popsułeś mi spotkania z nim, bo później przyszedł do mnie. - odpowiedziałam i trochę posmutniałam.
  - Aha, ale i tak na wszelki wypadek wolałem cię przeprosić. - uśmiechnął się. - Jednak widzę, że coś jest nie tak. Stało się coś? Wiesz, że mi możesz o wszystkim powiedzieć, bo ja zawsze cię wysłucham.
  - Jake on... - zacięłam się.
  - Zrobił ci coś złego?
  - Nie, on chciał mnie pocałować. - odparłam niepewnie.
  - I co pozwoliłaś mu na to?
  - Nie, bo przecież przyjaciele się nie całują. Zresztą nie byłam przygotowana na taki rozwój wydarzeń.
  - A jak do tego doszło?
  - Gdy się odsuwaliśmy do siebie po tym, jak przytuliliśmy się na pożegnanie, Jake nadal był blisko mnie i zaczął się do mnie zbliżać. Ja od razu wyrwałam mu się.
  - Dlaczego nie chciałaś zgodzić się na to?
  - Mówiłam już, że nie byłam na to przygotowana. Zresztą chciałabym przeżyć mój pierwszy pocałunek z kimś kogo kocham, a nie wiem, czy coś czuję do Jake'a. Nawet nie wiem, jak mam do tego dojść. Poradzisz mi coś?
  - Wiesz, myślę, że gdy się kogoś kocha to niezaprzeczalnie ufa się tej osobie, czuje się swobodnie w jej towarzystwie, każde spotkanie daje mnóstwo radości, a zwykłe rzeczy cieszą. Czujesz się tak przy Jake'u?
  - Nie wiem. Traktuję go jak przyjaciela i ufam mu, ale chyba nie czuję się przy nim jakoś szczególnie. Po prostu cieszę się, że ze mną jest. Jak myślisz oznacza to coś?
  - Sam nie wiem, bo każdy może inaczej odczuwać miłość.
  - No to czyli nadal nie wiem zbyt dużo. - westchnęłam. - Jak myślisz, Jake coś do mnie czuje, skoro chciał mnie pocałować?
  - Tego nie wiem, ale może tak. Chyba, że wpłynęła na niego tylko chwila. O to już musisz się jego spytać.
  - Nie zrobię tego, bo boję się co on mi odpowie. Wolę, żeby on mi to powiedział.
  - Jakbyś zaragowała, gdy gdyby coś do ciebie czuł?
  - Nie wiem, ale bałabym się o przyszłość naszej przyjaźni, bo skoro on mnie kocha, a ja jego nie, to wtedy wszystko, by się kąplikowało i mogłoby spowodować rozpad naszej relacji.
  - Jeśli naprawdę by mu na tobie zależało to nie pozwoliłby na to.
  - Ty też? - spytałam i spojrzałam mu o oczy.
  - Ja też nie chciałbym zrywać z tobą przyjaźni. - uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam jego gest.
  - To miłe.
  - A tak w ogóle to jak chciałabyś, żeby wyglądał twój pierwszy pocałunek oprócz, że z osobą, którą kochasz?
  - Wiesz jest on może trochę oklepany i z jak romansidła, ale chciałabym przeżyć swój pierwszy pocałunek w deszczu. Myślę, że on jest niezwykły i bardzo romantyczny. Nie zważa się wtedy na to, że się moknie tylko na oddawaniu pocałunków i przekazywaniu swojego uczucia drugiej osobie. Naprawę tak bym chciała. - westchnęłam.
  - Może kiedyś on się spełni. - uśmiechnął się Ross.
  - Mam nadzieję, że tak. - odwzajemniłam jego gest i spojrzałam mu w oczy. Bił od nich taki ciepły blask, że zatonęłam w jego brązowych oczach. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Jednak, jak zawsze to Ross przerwał tą chwilę. Przez moment zatęskniłam za jego spojrzeniem, ale zaraz się otrząsnęłam.
  - A ty już przeżyłeś swój pierwszy pocałunek? - spytałam.
  - Tak z moją pierwszą dziewczyną. - odpowiedział.
  - Nigdy mi o niej nic nie wspominałeś. Opowiesz mi coś o niej?
  - Okay, poznasz kolejny element mojej przeszłości.
  - Zamieniam się w słuch. - uśmiechnęłam się.
  - Spotkałem ją, gdy miałem 17 lat, a ona 16. Nazywała się Rosalie, ale większość osób mówiło do niej Rosie. Była blondynką o zielonych oczach. Była bardzo ładna, mądra, zabawna i przyjacielska. Prawie cały czas była wesoła, dlatego moje rodzeństwo ją polubiło. Z początku się przyjaźniliśmy, ale po jakimś czasie zakochaliśmy się w sobie. Baliśmy się tego sobie wyznać i to ja zrobiłem pierwszy krok i to ze sukcesem, bo zostaliśmy parą. Byliśmy ze sobą bardzo szczęśliwi. Chodziliśmy ze sobą pół roku. Niestety musiała wyprowadzić się wraz z rodzicami do Nowego Jorku. Stwierdziliśmy, że związek na odległość nie ma sensu, więc rozstaliśmy się. Po jej wyjeździe prawie codziennie się kontaktowaliśmy, ale po kilku miesiąsach przestaliśmy do siebie pisać. Tak się zakończyła nasza relacja. - skończył opowiadać.
  - Szkoda, że zerwaliście, bo nawet imiona mieliście podobne. - powiedziałam.
  - Wszyscy nam mówili, że do siebie psujemy nawet pod tym względem. - uśmiechnął się,
  - Tęskniłeś za nią, gdy wyjechała, prawda?
  - Tak, ale wraz ze straceniem kontaktu wygasało moje uczucie. To chyba nie była prawdziwa miłość, skoro tak szybko mi przeszło.
  - Więcej dziewczyn już nie miałeś?
  - Nie, Rosie była tą jedyną.
  - Nie spodziewałam się tego.
  - Dlaczego?
  - Myślałam, że taki przystojny i niezwykły chłopak miał dużo dziewczyn. - odparłam i zarumieniłam się lekko. Chciałam to ukryć, więc spojrzałam w niebo. Jest ciemno to może ich nie zauważył. Ross tylko się zaśmiał.
  - Dzięki. Dlaczego próbujesz ukryć twoje rumieńce skoro ci w nich do twarzy? - spytał, co spowodowało ich powiększenie.
  - Dziękuję. - odpowiedzałam, ale nadal na niego nie spojrzałam. Poczekałam aż one znikną.
  - Wiesz o tobie mógłbym powiedzieć to samo. Masz może swój ideał?
  - Na księca z bajki nie czekam, bo tacy nie istnieją. Nie mam wyraźnie określonego ideału. Po prostu chcę, żeby on mnie kochał, żebym czuła się przy nim jak przy nikim innym, mogła liczyć na niego w każdej sytuacji i bezwarunkowo mu ufała.
  - Myślę tak samo jak ty. - uśmiechnął się.
  - Masz jakąś dziewczynę na oku?
  - Nie, ale jak chcesz to możesz siebie zaliczyć, bo jesteś moją przyjaciółką.
  - Wiesz, miałam cię o to spytać, czy byłeś o mnie zazdrosny, gdy kłóciłeś się z Jake'iem? - spytałam, ale nie uzyskałam od razu odpowiedzi. Tak myślałam, że nie odpowie mi od razu. Dam mu chwilę czasu na przemyślenia, bo takie pytanie można dłużej rozważać. Ja pewnie też bym się dłużej zastanawiała. Jednak ja nie miałam takiej sytuacji, w której byłabym o niego zazdrosna. Może byłabym zazdrosna, gdybym poznała dziewczynę, którą lubi Ross? Chyba tak, bo wkońcu to mój przyjaciel i bałabym się, że go stracę, a na to nie pozwoliłabym.
  - Wiesz, ja sam nie wiem dlaczego zacząłem się z nim kłócić. W sumie to przecież to było wasze spotaknie, a ja nie powinienem się do tego wtrącać. To samo tak wyszło. Nie pomyślałem, gdy powiedziałem, że może ty chcesz iść ze mną, bo on się spóźnił. - odpowiedział.
  - W sumie to miałeś wtedy rację, że mogłam pomyśleć, że Jake mnie wystawił. Jednak nadal nie udzieliłeś dokładnej odpowiedzi na moje pytane, czy byłeś o mnie przez chwilę zazdrosny? - spytałam. Sama nie wiem dlaczego dalej drążyłam ten temat. Po prostu jestem tego ciekawa.
  - Nie wiem. Może trochę. - powiedział, a ja się uśmiechnęłam. - A ty dlaczego odeszłaś? Nie chciałaś wybierać z kim pójdziesz? - tym razem Ross odbił pałeczkę.
  - Nie wiedziałam, którego z was mam wybrać.
  - Teraz pomyśl. Nad kim dłużej byś się zastanawiała?
  - Nie wiem.
  - Okay, niech ci będzie, że przyjmę taką odpowiedź. - uśmiechnął się.
  - A tak w ogóle to byłeć może u mnie wczoraj w nocy? Zasnęłam, czekając na ciebie.
  - Byłem, ale właśnie ty spałaś. Nie byłaś przykryta i chciałem cię okryć, ale leżałaś na kołdrze, a nic innego nie widziałem.
  - To słodkie. - uśmiechnęłam się.
  - Po prostu nie chciałem, żebyć się przeziębiła.
  - Okay i teraz mi zimno, więc może wracajmy do pokoju?
  - Dobrze. - odpowiedział Ross i wstaliśmy z koca. Poskładaliśmy go i pobiegliśmy w kierunku balkonu, po czym weszliśmy po pergoli.
  - To już czas się pożegnać.
  - No niestety.
  - Ale jutro przyjdziesz, prawda?
  - A jak żeby inaczej? - uśmiechnął się.
  - Okay. - odparłam i przytuliśmy się na pożegnanie. W jego ramionach od razu zrobiło mi się cieplej. Jednak po chwili Ross odsunął się.
  - Pa Lau.
  - Pa Ross. - odpowiedziałam, a on zszedł po pergoli i szybko podbiegł do bramy, po czym przeszedł przez nią. Gdy był już po drugiej stronie, pomachał mi, a ja zrobiłam to samo. Jak zawsze na moich ustach widniał uśmiech. Westchnęłam, po czym weszłam do środka pokoju i zamknęłam drzwi balkonowe. Ściągnęłam bluzę i udałam się do sypialni. Położyłam się na łóżku i odwróciłam się na lewy bok. Po kilku minutach moje powieki stały się senne i zasnęłam.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Hejka wszystkim!!!
Jak wam podoba się rozdział? Myślę, ze mi się udał i nawet podoba mi się. No to trochę się zadziało. Cieszycie się, że Laura nie pozwoliła się pocałować przez Jake'a? Pewnie tak. Jednak na taki rozwój wydarzej z Raurą niestety jeszcze musicie czekać. Szczerze? To nie miałam zbyt dużo weny, gdy pisałam ten rozdział. Testy próbne wyciągnęły ze mnie wszystkie chęci na cokolwiek. W sumie nie poszło mi chyba źle. Polski i historia były nawet proste. Oczywiście była rozprawka. Nie była ciężka, ale trochę trudno było znaleźć argumenty z literatury. Część przyrodnicza natomiast to była wielka strzelanka. Obym miała powyżej 60%. Matma nie była taka straszna. Spodziewałam się trudniejszej. Angielski podstawowy jeszcze jakoś mi poszedł, ale rozszerzony był trudny. Trzeba było napisać e-mail o prezencie, który się nie podoba. Sam temat nie był trudny, ale zapomniałam, jak jest prezent po angielsku, ale zastąpiłam go innym słówkiem. Teraz tylko pozostało mi czekać na wyniki. Trochę się rozpisałam, więc już kończę moją gadkę o testach. Ktoś je pisał?
Do napisania!!!

Komentujcie!!!

11 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział!
    Nie mogę doczekać się nexta :)
    Świetnie piszesz, to jeden z moich najlepszych blogów jakie czytam.
    Tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział
    Czekam na next
    Ciekawi mnie co będzie dalej a i zapraszam do mnie
    pamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :*
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Może to trochę dziwne, ale smutno mi się zrobiło jak Laura nie chciała pocałować Jake'a XD Słodki jest :D Niby kibicuje Raurze, ale Jake ma coś w sobie :D Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Słodki rozdział, dużo chłopaków xd ale się cieszę ze nie pocalowala Jake'a bo czekam tylko i wyłącznie na Raurę!
    Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  6. Awesome!
    Ja chce już Raurę!
    Nie mogę doczekać się next'a.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wowowow Dżejk nie rozpędzaj sie tak i nie kissuj tutaj Lauruni :oo
    Rozdział super duper, no mówie ci <33 nie wiem jaką ty masz wene że zawsze takie długie rozdziały ci wychodzą, szacun kobito :oo
    Lau jaka rozchwytywana przez chłopaków XD Ale czekam cholera na tą Raure ciągle!
    I jak Ross będzie musiał ją oddać do tych gości to ja sie chyba porycze ;___;
    Życze weny i czekam na nexta <33

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejo! Tu ABI!
    Znów szwank blogger :/
    Ale rozdział mega!
    Nie spodziewałam się, takiego obrotu akcji.
    Widzę, że się rozkręcasz ^^
    Podoba mi się to!
    Liczę na szybki next :D
    Do napisania!

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały < 3
    Ciesze się, że Lau nie pocałowała Jake'a, bo jestem za raurą!
    Dziękuje za komentarz na moim blogu.
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Tylko Uśmiechnięta komentuje jako ostatnia ;( Taki los
    Kurcze blada ! Jakie to jest cudne <3 Moja Estimado ( uwielbiam hiszpański )
    Buziaczki <3

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy i jest dla mnie bardzo ważny. Uszanujcie moją pracę komentując ją nawet najkrótszym komentarzem. ; )