czwartek, 24 grudnia 2015

Rozdział 21

"Now he’s long gone and I’m like so long. Now I got my chance." ~ " Ale on już dawno odszedł, a ja jestem tu nadal. Teraz dostałem szansę." - Pass Me By

~Los Angeles, 15.07.2015r.~
                                                           ★Vanessa★

Siedzę w altance i podziwiam ten piękny ogród. Już dawno nie widziałam się z Brayanem. Nie odzywa się do mnie od ponad tygodnia. Ostatnio, gdy się z nim spotkałam to chciał mi coś powiedzieć, ale wtedy przyszedł Riker. Z nim coraz lepiej mi się układa i coraz bardziej zaczynam go lubić. Gdy spaliśmy razem to przegadaliśmy ze sobą jakieś dwie godziny. Więcej dowiedziałam się o nim, o jego rozdzeństwie, o zespole i na odwrót, bo też wiele opowiadałam mu o sobie. Dobrze się dogadujemy i czuję się w jego towarzystwie zupełnie swobodnie. Riker jest wspaniałym chłopakiem. Wrato mieć takiego przyjaciela. Wiem, że mogę mu zaufać. Jednak, jak to się stało, że on obejmował mnie od tyłu? Zasypialiśmy oddaleni od siebie. W sumie to nie było mi tak źle. Było nawet przyjemnie. To pewnie samo tak wyszło. Przecież nie kontrolujemy swoich ruchów w nocy. Też mogłam go zabrać na dach, ale wiedziałam, że Laura chce to zrobić. Ona i Ross są tacy słodcy i bardzo do siebie pasują. Jednak ciągle się wzbraniają, że nic do siebie nie czują. Jednak ja widzę, że pomiędzy nimi zaczyna rodzić się uczucie, jednak oni go pewnie nie dostrzegają, albo to ukrywają przed wszystkimi, a nawet przed samym sobą. Jak by tu skłonić Laurę do powiedzenia więcej na temat Rossa? Może wtedy sama domyśliłaby się, że jest w nim zakochana? Co innego mówić o kimś na głos, a inaczej w myślach. Nie będę się zbytnio wtrącać w ich sprawy, bo mam własne. Po chwili usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił Brayan. No w końcu się do mnie odezwał. Chociaż ja też mogłam to zrobić. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
  - Hej Brayan. - przywitałam się miło.
  - Cześć Vanessa. - odpowiedział.
  - Po co dzwonisz?
  - Masz może jakieś plany na to południe?
  - Nie, a co?
  - Przyszłabyś do parku za 15 minut?
  - Dobrze, gdzie mam na ciebie poczekać?
  - Koło fontanny.
  - Okay, to do zobaczenia.
  - Pa Van. - odpowiedział i po chwili usłyszałam pikanie. Schowałam telefon z powrotem do kieszeni. Wstałam z ławki i poszłam do domu.
  - Cześć. - odezwałam się, gdy weszłam do kuchni.
  - Część Vanessa. - odpowiedziała Natalie.
  - Wychodzę na spotkanie z Brayanem.
  - Okay, baw się dobrze. - uśmiechnęła się.
  - Dziękuję. - odparłam i wyszłam z kuchni, a później z domu. Wyszłam za bramę i szłam chodnikiem. Czekałam na jakąś przejeżdżającą taksówkę. Po chwili zobaczyłam ją, więc zaczęłam machać ręką, a samochód zatrzymał się przede mną. Wsiadłam do niego, podałam miejsce kierowcy i odjechaliśmy. Po tygodniu nie dawania znaku życia nagle Brayan do mnie dzwoni. Ostatnio chciał mi coś powiedzieć. Może tym razem znowu o to mu chodzi? Co to może być skoro wtedy był taki spięty i poddenerwowany? To musiało być coś ważnego. Tylko co? Spytam go o to, bo inaczej ta sprawa nie da mi spokoju. Może nawet sam mi to powie? Co jeśli on wyzna mi swoje uczucia? To by wtedy wyjaśniało dlaczego był taki spięty. Nie, to nie może być to. Przecież ja do niego nic nie czuję. Ciężko byłoby tak się przyjaźnić. Jednak nie chcę zrywać z nim kontaktu. On jest moim przyjacielem. On nie wyzna mi uczuć. To tylko wymysł moich myśli. Koniec już tego tematu! Spojrzałam za okno i zauważyłam, że już dojeżdżamy. Po chwili taksówka zatrzymała się, a ja zapłaciłam kierowcy i wysiadłam z auta. Odetchnęłam ciężko. Okay idę. Szłam aleją aż doszłam do fontanny, przy której zobaczyłam Brayana. Już z daleka wyglądał na poddenerwowanego. No trudno jestem przygotowana na to, co ma mi do powiedzenia. Podeszłam do niego.
  - Hej Baryan. - przywitałam się wesoło.
  - Hej Vanessa. - odpowiedział i uśmiechnął się. Jednak jego oczy nie wyrażały radości, ale raczej niepewność i strach.
  - Dlaczego nie odzywałeś się do mnie tak długo?
  - Bo musiałem coś przemyśleć. Zresztą miałem też dużo pracy.
  - Brayan, co musiałeś przemyśleć? - spytałam. Muszę dowiedzieć się prawdy, bo inaczej ciągle będę snuła jakieś teorie na ten temat.
  - Usiądźmy lepiej. - odparł, poczym usiedliśmy na murku fontanny. Znowu tak jak poprzednio był spięty. Widziałam, że coś go trapi i nie daje mu spokoju.
  - Widzę, że coś cię męczy. Powiedz mi o tym, a napewno ci ulży.
  - Wiesz, ja chciałem ci to już powiedzieć ostatnim razem, ale nie zdobyłem się na odwagę, ale również przeszkodził mi w tym tamten blondyn. - powiedział trochę się zacinając. Chyba moje obawy są coraz bardziej realne.
  - To mów. - tylko na tyle się zdobyłam. Boję się, ze Brayan za chwilę wyzna mi uczucia. Co wtedy będzie z naszą przyjaźnią?
  - Van, chodzi mi o to, że... - przerwał i widocznie obawiał mi się tego powiedzieć, bo widziałam niepewność w jego oczach.
  - Że? - chciałam przyspieszyć to, co za chwilę powie. Jeśli tym razem tego nie zrobi, to nie odejdę od niego dopóki mi tego nie wyjawi. Ja muszę wiedzieć. Muszę poznać prawdę.
  - Van ja... - westchnął ciężko. - Ja cię kocham. - prawie szepnął. Momentalnie wszystkie myśli w mojej głowie zawirowały. Wiedziałam, że o to mu chodzi. Po prostu to czułam. Co ja ma teraz zrobić? Jak zareagować? Zdziwienie odebrało mi głos. Jednak muszę się odezwać, bo on widocznie czeka na moją odpowiedź. Nie chcę go zranić, ale ja przecież nic do niego nie czuję. Westchnęłam.
  - Brayan ja... Ja nie wiem, co mogę ci odpowiedzieć. - te słowa z ledwością opuściły moją krtań. Poczułam, że z tych emocji do oczu napływają mi łzy. Jak na razie nad nimi zapanowałam, ale wiem, że za chwilę ta bariera pęknie.
  - Po prostu powiedz to, co myślisz. Chcę tylko prawdy. - odpowiedział pewnym głosem.
  - Widzę jakią odwagę zgromadziłeś w sobie wyznając mi swoje uczucia. Ja chyba nie byłabym w stanie zrobić tego, co ty. Jednak twój trud pójdzie na marne, bo ja nic do ciebie nie czuję. - ostatnich słów prawie nie mogłam wypowiedzieć. Poczułam, że dwie łzy spłynęły z moich oczu. Nawet nie chciałam nad nimi teraz zapanować. Nie byłam w stanie tego zrobić. Wewnętne emocje wypływały na zewnątrz.
  - Myślałem, że ty tak samo, jak ja kłamałaś mówiąc, że nic do mnie nie czujesz, że boisz się tego wyznać. Sądziłem, że jeśli wykonam pierwszy krok to może okaże się, że ty odwzajemniasz moje uczucia, ale tak nie jest. - odparł smutnym głosem.
  - Skoro nie byłeś tego pewny, to nie musiałeś mówić mi prawdy.
  - Ukrywałem ją przed tobą od jakiś trzech miesięcy i w końcu stwierdziłem, że musisz ją poznać. Nie mogłem już dłużej wytrzymać, bo to ciążyło mi na sercu.
  - Brayan, co teraz będzie z naszą przyjaźnią? - spytałam cichym głosem.
  - Nie wiem, ale chyba już nie potrafię tak żyć. Chciałbym być z tobą naprawdę, a nie tylko przy naszych rodzicach.
  - Czy to oznacza, że ze mną zrywasz? - spytałam, a do oczu napłnęły mi kolejne łzy.
  - Jak mam z tobą zerwać skoro nawet nie byliśmy razem?
  - Nie niszcz przez to naszej prztjaźni. - powiedziałam błagalnym tonem.
  - A potrafisz się we mnie zakochać skoro tak się nie stało? - spytał, a ja nie umiałam udzielić odpowiedzi na to pytanie. Milczałam. - No właśnie. Wyobrażasz sobie przyjaźń, w której jedna osoba kocha drugą, a druga darzy go tylko przyjaźnią? - znowu nic nie powiedzialam, bo nie byłam w stanie. - Nie czulibyśmy się dobrze w takich warunkach. Prędzej, czy później nasza relacja rozpadłaby się.
  - Skoro mnie kochasz to dlaczego mnie odtrącasz? - spytałam z wyrzutem. Jednak tym razem to on nic nie mówił. Czyli tak wygląda koniec naszej relacji. Wiedziałam, że tak to się skończy. Łzy spływały mi teraz jedna po drugiej. Strata przyjaciela, którego znało się pół roku bardzo boli.
  - Tak będzie dla nas lepiej. - szepnął i widziałam ból w jego oczach taki sam jak mój. Westchnął i wstał z murku, po czym odszedł. Ja tylko patrzyłam na jego oddalającą się sylwetkę. Na oddalającego się przyjaciela. Na odchodzącą przyjaźń. Schowałam twarz w dłoniach i płakałam. Dlaczego on to zrobił? Skoro mnie kocha to dlaczego mnie odtrąca? Dlaczego przekreśla naszą przyjaźń? Dlaczego nie wierzy, że może nam się ułoży? Dlaczego jeszcze nie poczeka z taką decyzją? Dlaczego? Jakie to jest trudne pytanie. Tak wiele razy je sobie zadajemy, a w takich chwilach nie znamy na nie odpowiedzi. Będzie mi go barkować, bo przecież pół roczna przyjaźń to długi czas. Kto mi jego zastąpi? Nie wiem, bo Brayan to wspaniały chłopak. Mój najlepszy przyjaciel. Chociaż już od pewnego czasu oddalaliśmy się od siebie. Już rzadziej się spotykaliśmy. Może po prostu nie dane nam było żyć w przyjaźni? Może tak właśnie miało być? Może przez koniec naszej relacji mam poznać inną bratnią duszę? Może - kolejny zwrot, który nie daje nam spokoju, który wciąż mówi, co by było gdyby? Westchnęłam ciężko. Zerwanie przyjaźni boli tak bardzo, jak zerwanie z miłością. Może czasami nawet bardziej. Przyjaźń to równie mocne uczucie, co miłość. Oba dają mnóstwo radości, ale również ogromny smutek, gdy się je traci. Będę musiała jakoś pogodzić się z brakiem Brayana. Z początku będzie mi trudno, ale jak to się mówi: czas leczy rany. Może i w moim przypadku tak się stanie. Westchnęłam. Dobra koniec już tego użalania się nad sobą. Muszę wracać do domu i zwierzyć się z tego Laurze, bo wtedy poczuję się lepiej. Otarłam twarz z mokrych śladów łez. Jak dobrze, że nie miałam makijażu, bo wyglądałabym okropnie. Wstałam z murku fontanny i ruszyłam wolnym krokiem, bo nigdzie mi się nie spieszy. Nie chce mi się jechać taksówką, bo wolę się przejść. Trochę ruchu mi nie zaszkodzi. Będąc naprzeciwko domu Lynchów przez chwilę chciałam do nich wpaść, ale nie będę im się narzucać niezapowiedzianą wizytą. Chociaż pewnie nie mieliby nic przeciwko. Narazie chcę iść do domu i w spokoju wszystko sobie uporządkować w myślach. Po jakiś 15 minutach byłam pod naszą willą. Weszłam do środka niej i udałam się do kuchni. Zastałam Natalie przyszykowującą obiad.
  - Cześć Natalie. - powiedziałam i wysiliłam się na uśmiech, co nie przyszło mi łatwo, bo w ogóle nie było mi wesoło. W głębi serca nadal płakałam.
  - O cześć Vanessa. Co tak szybko? - odparła, jak zawsze życzliwie gosposia.
  - Tak jakoś wyszło. - odpowiedziałam i posmutniałam.
  - Widzę, że nie jesteś za wesoła. Coś się stało? - spytała troskliwym głosem. Powiem jej prawdę. Zresztą lubię się jej zwierzaż, bo daje mądre, życiowe rady, z których później korzystam. Natalie po prostu jest taką moją babcią.
  - Brayan ze mną zerwał.
  - Musi ci być naprawdę ciężko. Dlaczego to zrobił? Przecież byliście takimi nierozłącznymi przyjaciółmi? - powiedziała. Tylko Natalie znała prawdę i nie wyjawiła jej rodzicom.
  - On się we mnie zakochał i stwierdził, że ciężko byłoby nam się przyjaźnić w takich warunkach, bo przecież ja nic do niego nie czuję.
  - Skoro tak wątpi w waszą przyjaźń to nie był ciebie wart. Zobaczysz znajdziesz jeszcze innego przyjaciela, który nawet w takiej sytuacji nie odpuści.
  - Mam nadzieję, że tak się stanie. - westchnęłam.
  - Pamiętaj, że nie musisz nikogo takiego szukać daleko, bo przecież ty i Laura przyjaźnicie się z tym rodzeństwem.
  - Tak, masz rację. Dziękuję za radę.
  - Nie ma za co. - uśmiechnęła się.
  - Wiesz może, gdzie jest Laura?
  - Powinna być w ogrodzie. - odparła, a ja wyszłam z kuchni, po czym udałam się do ogrodu. Nie zobaczyłam Laury w altance, więc pewnie siedzi pod wierzbą. Podeszłam do drzewa i rozsunęłam głazki. Ujrzałam moją siostrę leżącą na brzuchu i czytającą książkę. Chyba nie zauważyła mnie, bo nie odrywała wzroku od lektury. Ciekawe, co ją tak pochłonęło?
  - Hej Lau. - odezwałam się, a ona podniosła głowę znad książki i spojrzała na mnie.
  - Hej Van. Co tak wcześnie jesteś? Myślałam, ze dłużej będziesz z Brayanem. - powiedziała, a ja natychmiast posmutniałam. - Van dlaczego jesteś smutna? Co się stało? - spytała troskliwym głosem, po czym włożyła zakładkę pomiędzy strony i zamknęła książkę. Zauważyłam, że czytała ,,Gwiazd naszych wina". Podniosła się do pozycji siedzącej i poklepała miejsce obok siebie. Usiadłam obok niej i oparłam się o pień wierzby.
  - Już idąc na spotkanie z nim miałam pewne obawy, które się spełniły. Brayan powiedział mi, że mnie kocha. - przerwałam.
  - Co? Jak na to zareagowałaś? - spytała Laura.
  - Oczywiście ja odpowiedziałam, że nic do niego nie czuję. On stwierdził, że w takich warunkach nie będzie nam dobrze. - poczułam, że do moich oczy znów napływają łzy. - Spytałam go, że skoro mnie kocha to dlaczego mnie odrzuca, ale on nie odpowiedział na moje pytanie i powiedział tylko, że tak będzie dla nas lepiej, a później odszedł. On zakończył naszą przyjaźń. - powiedziałam, a z moich oczu spłynęły dwie łzy.
  - Oj Van. - odparła Laura i przytuliła mnie. - Może jeszcze wam się ułoży. Może on to przemyśli i do ciebie wróci. Może zabolało go to co powiedziałaś i nie mógł znieść myśli, że ty nic do niego nie czujesz. Chociaż skoro tak szybko przekreśla waszą przyjaźń to nie był ciebie wart. Gdyby naprawdę mu na tobie zależało to nie zostawiłby cię tylko poszukał jakiegoś najlepszwgo wyjścia z tej sytuacji. On poszedł na łatwiznę. Pamiętaj, że czas leczy rany i kiedyś o nim zapomnisz. Teraz będzie to ciebie bolało, ale to ci z czasem przejdzie. Mamy przecież jeszcze Lynchów. Oni są naszymi przyjaciółmi. - mówiła, a ja powoli uspokajałam się.
  - Już mi lepiej. - odezwałam się i odsunęłam się od niej.
  - Napewno?
  - Tak, po prostu płcząc ulżyło mi. - odpowiedziałam i otarłam mokre ślady po łzach. - Ale masz rację. Brayan nie był mnie wart skoro o mnie nie walczył i tak szybko się poddał.
  - Nie myśl już o tym. Przecież ktoś inny może ci go zastąpić. Może nawet Riker. On nie jest zły, prawda? - uśmiechnęła się.
  - Prawda. Riker jest bardzo miłym, radosnym i sympatycznym chłopakiem. Lubię go.
  - To do niego bardziej się zbliż i w końcu zapomnisz o Brayanie.
  - Tak, muszę o nim zapomnieć. Skoro jemu nie zależy na naszej przyjaźni to mi też. Nie będę przecież prosić go, żebyśmy nadal się przyjaźnili, bo to on powinien to zrobić.
  - Muszę do kogoś zdzwonić. Zraz przyjdę. - powiedziała Laura i wstała.
  - Do Rossa? - spytałam i poruszałam znacząco brwiami.
  - Nie, ale widzę, że dobry humor ci wrócił.
  - No nie z bardzo.
  - Okay, za chwilę przyjdę. - odparła i wyszła spod gałęzi wierzby. Do kogo może dzwonić skoro niby nie do Rossa? Może do Rydel, albo do Jake'a? Może tak. Teraz czuję się już trochę lepiej po tym jak zwierzyłam się Natalie i Laurze. Trochę mi ulżyło. Jednak nadal mnie to boli i jestem przygnębiona. Pewnie tak będę się czuła do końca tego dnia. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej. Niestety muszę pogodzić się z tym, że Brayan zerwał naszą przyjaźń. Kiedyś pewnie o nim zapomnę. Westchnęłam. Po minucie Laura z powrotem przyszła do mnie.
  - Do kogo dzwoniłaś? - spytałam.
  - A nie ważne. - uśmiechnęła się.
  - Ale dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
  - A dlaczego tak cię to interesuje?
  - Ot tak. - odpowiedziałam i po chwili usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni i zauważyłam, że dzwoni do mnie Riker. Odebrałam i przyłożyłam przedmiot do ucha.
  - Cześć Riker. - odezwałam się, a Laura się uśmiechnęła.
  - Hej Van. - usłyszałam jego wesoły głos.
  - Po co do mnie dzownisz?
  - Chciałabyś może się ze mną spotkać? - spytał, a ja zastanowiłam się chwilę. A co mi tam. Przecież, jak zostanę w domu to będę cały czas myśleć o Brayanie i będę smutna.
  - Dobrze, o której i gdzie?
  - Na plaży, za pół godziny?
  - Okay. W jakim miejscu dokładnie się spotykamy?
  - Obok głównego wejścia.
  - Okay, to do zobaczenia Riker.
  - Pa Van. - odpowiedział i rozłączył się. Spojrzałam na Laurę, która cały czas się uśmiechała.
  - Czy ty może miałaś coś z tym wpólnego? - spytałam.
  - Nie. Ja? Skąd. - odparła, ale wiem, że kłamała, bo uśmiech nie schodził jej z twarzy.
  - Wiem, że kłamiesz. Dzowniłaś do Rikera, żeby się ze mną spotkał.
  - Wcale, że nie.
  - Tak? To dlaczego zadzwonił zaraz, gdy tu wróciłaś?
  - Może miał niezłe wyczucie czasu?
  - Przyznaj się, bo i tak wiem, że cały czas kłamiesz.
  - Okay niech ci będzie. Tak, dzwoniłam do Rikera.
  - Ale po co?
  - Żebyś trochę się rozweseliła i nie myślała cały czas o Brayanie.
  - No masz rację. Gdybym została to cały czas byłabym smutna.
  - Czy ty już przypadkiem nie musisz się zbierać?
  - No tak, wychodzę z nim za pół godziny. - odparłam i wstałam z trawy. Szybko poszłam do domu i udałam się do mojego pokoju. Muszę się przebrać. Weszłam do garderoby. Po zastanowieniu potanowiłam ubrać niebieską koszulkę z napisem oraz krótkie, dżinsowe spodenki. Podeszłam do lustra. Moje oczy były trochę czerwone od płaczu. Wzięłam podkłam i nałożyłam go na całą twarz. Oczy wytuszowałam, a usta posmarowałam bezbarwnym błyszczykiem. Włączyłam telefon w celu sprawdzenia godziny. Była 13:45, czyli mam jeszcze 15 minut na dotarcie na plażę. Wyszłam z pokoju i udałam się do kuchni. Powiedziałam Natalie, że wychodzę i opuściłam dom. Szłam chodnikiem i czekałam aż nadjedzie taksówka. Dziś już drugi raz gdzieś jadę. Po chwili zobaczyłam ją i zaczęłam machać ręką, a samochód zatrzymał się. Wsiadłam i podałam adres kierowcy i zaraz ruszyliśmy. Cieszę się, że spotkam się z Rikerem. Co jak co, ale wolę spędzać z nim czas niż siedzieć w pokoju i użalać się nad tym, że Brayan zerwał naszą przyjaźń. Nie mogę już o tym myśleć, bo powoduje to, że zaczynam płakać. Mam nadzieję, że Riker nie zauważy, że nie jestem za wesoła, bo gdy mu o tym opowiem to pewnie się rozkleję. Muszę być silna. Chcę teraz tylko trochę się rozerwać i poprawić mój humor. Skoro Laura umówiła mnie z Rikerem to ja też spróbuję ją spiknąć z Rossem. Coś za coś. Muszę coś wymyślić. Może poradzę się Rydel, bo na zawsze ma dobre pomysły. Chyba już pora spotkać się z Lynchami, bo zaczna robić się nudno. Chociaż dzisiaj już mam dość niespodziewanych wydarzeń. Po 10 minutach byłam na miejscu. Zapłaciłam kierowcy i wysiadłam z auta. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Rikera i ujrzałam go w umówionym miejscu. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam jego gest. Podeszłam do niego.
  - Hej Riker. - przywitałam się.
  - Hej Van. - odpowiedział. - To co idziemy na plażę?
  - Tak. - przytaknęłam i przeszliśmy przez bramkę. Gdy tylko znaleźliśmy się na piasku, ściągnęłam sandały, a Riker zrobił to samo. Poszliśmy w kierunku brzegu i dalej poruszaliśmy się wzdłuż niego.
  - To co dzisiaj robiaś ciekawego? - spytał, a ja trochę posmutaniałam, bo natychmiast mój umysł opanowały dzisiejsze wydaszenia. A miałam nie wyglądać na przygnębioną. Chyba nie wyszło mi to za dobrze. - Widzę, że coś się działo, bo wyglądasz na smutną.
  - Miałam ciężkie południe. - westchnęłam. Nie miałam za bardzo ochoty na rozmowę na ten temat.
  - Co się stało? Opowiesz mi o tym?
  - W sumie czemu nie. Dzisiaj zadzwonił do mnie Brayan, wiesz ten mój przyjaciel. - ,,były przyjaciel" powiedziałam w myślach. - On od tygodnia się do mnie nie odzywał, a dziś chciał się spotakać i się zgodziłam. Powiedział mi, że mnie kocha.
  - Co? - przerwał mi Riker. - Ale jak to? To on coś do ciebie czuje? Przecież sądziłaś, że nie.
  - Najwidoczniej się myliłam. Ukrywał to przede mną od trzech miesięcy. Ja oczywiście powiedziałam, że nic do niego nie czuję. On później stwierdził, że przyjaźń w takich warunkach byłaby trudna i nie bylibyśmy szczęśliwi. On zakończył naszą przyjaźń. Gdy spytałam go, że skoro mnie kocha to dlaczego mnie odtrąca to on odpowiedział, że tak będzie dla nas lepiej i odszedł. - opowiedziałam i znów poczułam, że do oczu napływają mi łzy, ale powstrzymałam je, bo nie chcę znowu płakać.
  - Ja w takiej sytuacji nie postąpiłbym tak tylko poszukałbym najlepszego rozwiązania. Tkiego, które jest dobre dla dwóch osób. To co zrobił Brayan nie jest rozwiązaniem tylko ucieczką. - odparł Riker.
  - Tak, to prawda. - westchnęłam.
  - Przez niego jesteś teraz smutna. Jak można zerwać przyjaźń z taką dziewczyną jaką jesteś ty? On cię nie doceniał skoro tego nie dostrzegał.
  - Muszę o nim zapomnieć i tyle. - westchnęłam. - Jednak od pewnego czasu mniej się ze sobą spotykaliśmy. Zresztą Brayan był tylko moim przyjacielem, a chłopaka chciałam znaleźć innego. Nie widzę sobie i jego razem.
  - Może nie byliście sobie pisani.
  - Może tak. Skończmy już temat, okay?
  - Okay.
  - A tak w ogóle, to Laura do cieie dzwoniła, żebyś się ze mną spotkał, prawda? - spytałam, aby zmienić temat.
  - Co? Wcale, że nie.
  - Możesz się przyznać, bo ona sama to zdradziła. No więc?
  - No więc to jest prawda. Laura powiedziała, że jesteś smutna i czy chciałbym się z tobą spotakć, żeby cię rozweselić, a ja się zgodziłem.
  - Nie powiedziała dlaczego jestem smutna?
  - Nie, ale spytałem jej o to, ale ona stwierdziła, że pewnie się tego dowiem.
  - Skoro ona próbuje nas zeswatać, to może my połączymy ją i Rossa?
  - Przecież oni sami doskonale się dogadują i spotykają się codziennie w nocy. Nic tam nie słyszysz? - zaśmiał się.
  - Nie, bo oni wychodzą do ogrodu.
  - W ogrodzie? To coś nowego. - powiedział, a ja się zaśmiałam.
  - Myślę, że do takich rzeczy pomiędzy nimi nie dochodzi, bo oni nawet jeszcze się nie pocałowali.
  - I chyba to się nie stanie. - szepnął chyba sam do siebie.
  - Co? Dlaczego sądzisz, że to się nie stanie?
  - Eee... no, bo oni może tylko chcą być przyjaciółmi i nic więcej. - jąkał się trochę.
  - Jednak ja sądzę, że coś pomiędzy nimi iskrzy i to widać.
  - Przecież nie przyspieszysz niczego. To od nich zależy, czy się w sobie zakochają.
  - No tak, ale można im trochę pomóc. - uśmiechnąłam się.
  - Mnie w to nie mieszaj. Idź do Rydel, a ona pewnie ci pomoże.
  - Tak wiem, ale zawsze ktoś jeszcze by się przydał.
  - Dlaczego chcesz ich swatać? Przecież to są ich sprawy.
  - No w sumie masz rację, ale chciałabym, żeby oni byli razem. Nie chcę, żeby ona Lau była z Jake'iem. Oczywiście nic do niego nie mam, ale ona i Ross bardziej do siebie pasują.
  - Tak, ale nie wiadomo, co przyniesie im przyszłość.
  - No fakt.
  - A tak w ogóle to dlaczego my o nich rozmawiamy? Przecież mamy wiele innych tematów.
  - Samo jakoś tak wyszło, ale zmieńmy już temat. - odparłam. Spędziliśmy parę godzin na żywej rozmowie ogólnie o wszystkim. Już coraz więcej wiem o Rikerze. Zaczynam go bardziej lubić i traktować jak najlepszego przyjaciela. On może mi zastapić Brayana. Brayan był spokojniejszy, poważnieszy, a Riker natomiast jest wesoły, wyluzowny, można się z nim pośmiać. Mimo, że nie znam go długo to ufam mu i sądzę, że mogę na niego liczyć. Zapowiada się początek dobrej przyjaźni. Naprawdę cieszę się, że Laura zaproponowała mu spotkanie ze mną, bo teraz już nie czuję smutku tylko radość. Mam nadzieję, że Riker nie postąpi tak samo jak Brayan, ale to wszystko się jeszcze okaże. Zauwżyłam, że jesteśmy już pod moim domem. Droga powrotna minęła mi bardzo szybko.
  - No to już czas się pożegnać. - powiedział Riker.
  - No niestety. Cieszę się, że spędziłam z tobą ten czas. - uśmiechnęłam się.
  - Ja też. Częściej musimy się spotykać, ale ja nie przyjdę do ciebie tak jak Ross do Laury. Nie będę tego od nich odgapiał.
  - Szkoda, ale myślę, że byłoby fajnie.
  - Z pewnością. - uśmiechnął się.
  - No to pa Riker.
  - Pa Van. - odpowiedział i objął mnie w pasie. Ja nie spodziewałam się tego i trochę zaskoczyłmnie ten gest, ale zaraz zarzuciłam swoje ręce na jego szyję. Poczułam ciepłe uczucie w sercu. Było mi naprawdę przyjemnie w jego ramionach. Po chwili odsunęliśmy się od siebie i uśmiechnęliśmy się.
  - Do jutra. - odezwał się, a ja tylko przytaknęłam głową. Chwilę szedł tyłem, ale po paru sekundach, odwrócił się. Otworzyłam bramkę, przeszłam dróżką i weszłam do domu. Udałam się do kuchni, aby pokazać się Natalie, po czym poszłam na górę i zapukałam do drzwi Laury. Usłyszałam "proszę", więc weszłam do środka. Zobczyłam ją na balkonie, więc podeszłam do niej.
  - Hej Lau. - odezwałam się. Zauważyłam, że szkicuje portret Rossa.
  - Hej Van. - odparła i spojrzała na mnie, przerywając rysowanie.
  - Widzę, że rysujesz Rossa. Nawet jest podobny do siebie, mimo że to dopiero szkic.
  - Zobaczymy, jak później będzie wyglądał.
  - Pewnie ci wyjdzie. To słodkie, że go rysujesz. - uśmiechnęłam się.
  - Widzę, że humor ci wrócił. Dobrze ci zrobiło to spotkanie z Rikerem. - odpowiedziała.
  - Tak, dzięki niemu nie jestem smutna i również lepiej go poznałam.
  - Może Riker zastąpi ci Brayana. Riker jest weselszy, więc będziesz przy nim miała dobry humor.
  - Z Brayanem też nie było źle, ale muszę o nim zapomnieć.
  - Co jeśli on do ciebie zadzwoni lub przyjdzie? Wybaczysz mu?
  - Nie wiem. Zranił mnie. Ty co byś zrobiła na moim miejscu?
  - Sama ma teraz problem z Jake'iem przez to, że chciał mnie pocałować i nie wiem, co mam o tym myśleć, mimo że już wszystko omówiliśmy. Dlatego tobie raczej nie pomogę, bo sama nie wiem.
  - Ty też nie masz za dobrze.
  - Wiesz, boję się, że on coś do mnie czuje i będę miała podobną sytuację, co ty i Brayan.
  - Oby nie, bo nie jest to przyjemne uczucie, gdy ktoś zrywa z tobą przyjaźń. Zresztą ty i Jake nie znacie się zbyt długo, więc może on nic do ciebie nie czuje.
  - Zobaczymy, jak to będzie. - westchnęła.
  - Mam nadzieję, że nie będziesz przechodziła przez to samo, co ja. - powiedziałam.
  - Też tak myślę.
  - To ja już ci nie przeszkadzam w rysowaniu i idę do siebie.
  - Przecież mi nie przeszkadzasz.
  - Lepiej się skupisz, gdy będziesz sama.
  - Okay, jak sobie chcesz. - odparła. Wyszłam z jej pokoju i udałam się do swojego. Wzięłam słuchawki, podłączyłam je do telefonu i położyłam się na łóżku. Zamknęłam oczy, żeby lepiej się zrelaksować i wsłuchać w muzykę.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Hejka wszystkim!!!
Podoba wam się rozdził? Tym razem trochę Rikessy. Zrobiłam małą przerwę od Raury. Następny rozdział mam nadzieję, że trochę was zaskoczy. Nie zdradzę, co to będzie, ale się trochę namiesza.

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę wam wszystkiego dobrego, dużo zdrówka, szczęścia. Spełnienia wszystkich marzeń. Żeby wam się dobrze powodziło w nadchodzącym 2016 roku. Abyście te święta spędzili w gronie rodziny i radosnej atmosferze. Ogólnie życzę wam wszystkiego najlepszego. :)

Do napisania!!!

Proszę komentujcie!

11 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział
    Ciekawi mnie co wymyśliłaś :)
    Tobie tez życzę Wesołych Świąt :*
    Czekam na następny
    Zapraszam do mnie pamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :*
    Wesołych Świąt :)
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny :)
    Nie moge doczekać się nexta!

    Wesołych Świąt!
    Zdrowia szczęścia i weny do pisania :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny < 3
    Dziękuje i nawzajem :)
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział czekam na neksta :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Suuper że jest trochę Rikessy! Ale zaczynam tęsknić za Raura :( :'D
    Powodzenia w pisaniu.
    Zapraszam też do siebie.
    Pisze również o Raurze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Suuper że jest trochę Rikessy! Ale zaczynam tęsknić za Raura :( :'D
    Powodzenia w pisaniu.
    Zapraszam też do siebie.
    Pisze również o Raurze.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej, super rozdział! Nie mogę się doczekać Raury.
    Sorki ze nie komentowałam wcześniejszych rozdziałów ale byłam zbyt pochłonięta czytaniem <3 Nadrobię zaległości w komentowaniu, czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam Cię na nowy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy i jest dla mnie bardzo ważny. Uszanujcie moją pracę komentując ją nawet najkrótszym komentarzem. ; )