sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział 26

"I played it safe, I kept my foot up on the brake. I never really took a chance in life and didn’t live for today." ~ "Grałem bezpiecznie, trzymałem nogę na hamulcu. Tak naprawdę nigdy nie chwyciłem szansy w życiu i nie żyłem chwilą." - Crazy 4u

~Los Angeles, 28.07.2015r.~
                                                             ★Laura★

  - Obiecujesz, że nigdy mnie nie zapomnisz? - spytałam. W oczach miałam łzy.
  - Obiecuję ci to, Lau. - odpowiedział poważnie Ross.
  - Na mały palec?
  - Na mały palec. - odparł, po czym złączył nasze małe palce.
  - Szkoda, że już wyjeżdżam. Chciałabym zostać tu z tobą i z Rikiem, Delcią, Rocky'm.
  - Ja nie chcę ciebie stracić, Lau. - powiedział smutnym głosem.
  - Ja też nie, Rossy.
  - Zobaczymy się na następnych wakacjach?
  - Nie wiem, ale chyba tak.
  - Laura, musisimy już iść do domu. - powiedziała moja opiekunka.
  - Zaraz przyjdę. - odparłam. Ross przytulił mnie, a ja odwzajemniłam jego gest.
  - No to pa Lau.
  - Pa Rossy. - odpowiedziałam, a z oczu wypłynęły mi dwie łzy. Odsunęłam się od niego, po czym odwróciłam się...

Obraz powoli zaczął mi się rozmazywać. Po chwili nie widziałam już nic. Otworzyłam oczy. Co to w ogóle był za sen? Czy to były moje wspomnienia? Czy to pożegnanie z Rossem miało miejsce kilkanaście lat temu? To była prawda czy tylko moja wyobraźnia? Wydaje mi się, że to mogło się stać. Zresztą było bardzo realne. Chociaż... sama nie wiem. Poczułam, że leżę na czymś lub na kimś, a moja głowa delikatnie unosi się. Zaraz do mnie dotarło, że przytulam się do Rossa, a on obejmuje mnie w pasie. Głowę mam ułożoną na jego klatce i słyszę bicie jego serca. Wsłuchałam się w ten dźwięk. Odprężał mnie i jednocześnie nie chciałam przestać go słuchać. Uniosłam odrobinę głowę i spojrzałam na Rossa. Spał. Jego włosy były w dużym nieładzie, bo każdy układał się w inną stronę, a niektóre padały mu na czoło. Z włosów przeniosłam spojrzenie na jego oczy, które były zamknięte. Nagle zrodziła mi się chęć, aby je zobaczyć. Zatopić się w jego czekoladowym wzroku. Jejku, o czym ja myślę? Na końcu spojrzałam na jego usta. Były lekko rozchylone. Ross wydaje mi się teraz taki słodki, bezbronny. Po chwili spostrzegłam, że się uśmiecham. To jest już naturalne zachowanie z mojej strony. Położyłam głowę na jego klatce i ponownie wsłuchałam się w bicie jego serca. Nie wierzę, właśne przytulam się do chłopaka, który jest tylko w samych bokserkach. Jednak jakoś nie przeszkadza mi to. Bardziej się z tego cieszę. Mam chłopaka, a śpię z innym, ale Ross nie jest zwyczajny. Jest niezwykły, bo jest moim najlepszym przyjacielem. Gdyby Jake teraz mnie tu z nim zobaczył to nieźle by się wściekł. Zresztą wygląda to trochę jednoznacznie i tak jakbym go zdradziła, ale ja tego nie robię. Czy tylko spanie z przyjacielem jest złe? No chyba nie. Nawet nie mam jakiś większych wyrzutów sumienia. Pewne miałabym je, gdybym coś czuła do Jake'a, a tak raczej nie jest. Coraz częściej zaczynam zauważać, ze nasz związek nie ma sensu. Jednak, gdybym z nim zerwała to zapewne obraziłby się na mnie. Wiedziałam, że bliższa znajomość z dwoma chłopakami będzie trudna i coś może się skomplikować, ale że aż tak? No trudno jakoś to będzie. Nie chce mi się już myśleć na ten temat. No jak na razie. Udało mi się wyłączyć moje myśli. Całkowicie oddałam się słuchaniu rytmu bicia serca Rossa. Nawet już mi się nie chciało spać. Leżałam tak kilka minut pogrążona w ciszy. Ciekawe, która godzina? Mój telefon położyłam na biurku, ale nie chce mi się wstawać. Oj tam obędzie się bez tego. Poczułam, że Ross delikatnie się poruszył, a jego mięśnie trochę się napięły. Spojrzałam na niego. Po chwili jego powieki otworzyły się i ujrzałam jego oczy. Przez moment miał taki nieogarnięty wzrok, ale gdy nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnął się. Ja zrobiłam to samo.
  - Hej Lau. - powiedział zaspanym głosem.
  - Hej Ross. - odpowiedziałam.
  - Wygodnie ci się spało na mnie? - spytał, uśmiechając się. Postanowiłam trochę się z nim podroczyć.
  - No wiesz, było trochę twardo. - odparłam. Ledwo, co powstrzymałam uśmiech, który by mne zdradził, że kłamię.
  - Naprawdę było ci tak źle? To dlaczego nadal się do mnie przytulasz? - spytał. Ross chyba zrozumiał, co robię.
  - A nie wiem, mimo że jest trochę twardo to jakoś nie chce mi się wstawać.
  - Tak? Ja chyba wiem, jak zaraz przestanesz na mnie leżeć i już nie będzie ci niewygodne. - powiedział z łobuzerskim uśmiechem, po czym poderwał się nagle, zwalając mnie na materac, tak że leżałam na plecach, a Ross był nade mną. Zaczął wbijać palce w mój brzuch.
  - Ross, prze... stań! Ja mam tam... łaskotki. - ledwo mówiłam przez śmiech.
  - Przestanę, ale dopiero, gdy przyznasz się, że kłamałaś przed chwilą.
  - Okay, ale przestań. - odparłam, ale on pokręcił przecząco głową i nie przestawał mnie łaskotać. - Okay, żartowałam... Naprawdę to było mi bardzo wygodnie... - powiedziałam, a Ross przestał. Jednak nie położył się z powrotem lecz podparł się łokciami, które ułożył po obu stronam mojej głowy. Był blisko mnie. Przez to mój oddech przyspieszył trochę. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy.
  - Nie ładnie tak żartować. - uśmiechnął się.
  - Oj tam, lubię się z tobą trochę podroczyć.
  - W sumie to ja też. - odparł. Zapanowała pomiędzy nami cisza, która wypełniona była naszymi oddechami. Ani przez chwilę nie odrywaliśmy od siebie wzroku. Jego czekoladowe oczy całkowicie mnie pochłonęły zupełnie tak jak wczoraj. Jednak teraz inaczej się czuję. Ross na chwilę oderwał wzrok od moich oczu i przeniósł go na usta. Nagle chciałam poczuć jego wargi na swoich. Tak, chciałam, żeby mnie pocałował. To pragnienie przyćmiło moje wszystkie zmysły. Nic w tej chwili się nie liczyło. Po kilku sekundach Ross zaczął się do mnie zbliżać. W jego oczach widziałam wątpliwości, niepewność, ale też nutkę radości. W końcu był tak blisko, że nasze oddechy się zmieszały. Oboje mieliśmy je przyspieszone. Serce waliło mi tak, że miałam wrażenie, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Gdy nasze twarze twarze dzieliły centymetry moje powieki same się zamknęły i czekałam tylko na ten moment. Teraz chciałam tylko jednego - pocałować go. W myślach policzyłam do pięciu i nadal nic nie czułam. Powoli otworzyłam oczy. Zauważyłam, że Ross jest już daleko ode mnie i tylko przyglądał mi się. Patrzył na mnie wystraszonym wzrokiem.
  - Przepraszam cię, Lau. - szepnął, po czym nagle zerwał się z łóżka i wybiegł z pokoju. Podniosłam się do pozycji siedzącej i usiadłam po turecku, a głowę oparłam o ręce. Dlaczego tak się stało? Dlaczego Ross mnie nie pocałował? W ogóle, gdzie on pobiegł? Pewnie do łazienki. Najdziwniejsze jest to, że ja chciałam tego pocałunku. Nadal tego pragnę. Co się z nami stało, że do tego doszło? To wszystko wydarzyło się tak nagle i szybko. Najpierw Ross zaczął mnie łaskotać, później chciał pocałować, a na końcu wybiegł z pokoju. To wszystko trwało może z jakieś dwie minuty, bo nie więcej. Czy to, że chciałam, żeby mnie pocałował to oznacza, że ja coś do niego czuję? Jeszcze wczoraj byłam pewna na 90 procent, że nie jestem w nim zakochana, a teraz? Nie mam zielonego pojęcia. Jak w ogóle mam rozpoznać, że coś do niego czuję? Jak? No pytam się, jak? Nie, to się nie mogło stać. Chociaż od tego tygodnia chyba zachowujemy się trochę inaczej niż wcześniej. Częściej parzymy sobie w oczy, ja się rumienię, gdy mi powie komplement, droczymy się, a teraz chcieliśmy się pocałować. Czy to oznacza, że ja jestem w nim zakochana? Może tak, może nie. Ja jakoś do tego dojadę, ale nie wiem tylko jednego i najważniejszego, czy Ross coś do mnie czuje? I tutaj jest problem. Zaczyna się robić tak jak z Jake'iem, ale z Rossem jest wielka różnica. To on nie dopuścił do pocałunku, a nie ja i ja chciałam tego. Może idąc przykładem Jake'a to Ross też może jeszcze raz spróbuję to zrobić? Zaraz, zaraz Laura przystopuj trochę! Jesteś z Jake'iem, a chcesz się całować z Rossem! To jest nie w porządku. Jednak chyba dobrze, że do tego nie doszło. Tak będzie lepiej. Zresztą nie wiem, jak teraz będziemy się zachowywać, gdy będziemy tylko we dwójkę. Wątpię, żebym przy Rossie czuła się niezręcznie. Chociaż nie wiem, jak to teraz będzie. Westchnęłam i schowałam twarz w dłoniach, po czym przejechałem nimi po niej. Znowu się wszystko kąplikuje i to jeszcze bardziej niż przypuszczałam. Zdecydowanie utrzymywanie bliższych relacji z dwoma przystojnymi chłopakami jest trudne. Pewnie niedługo będę musiała wybrać jednego z nich. Tylko, którego? No super, no to się teraz wkopałam. Ja nie potrafię wybrać jednego z nich. Do każdego jestem trochę inaczej przywiązania. To nie jest temat do rozmyślań teraz. Zostawię go na później w domu. Teraz muszę się przygotować do zobaczenia Rossa po naszym niedoszłym pocałunku. Będę się zachowywać tak jak zawsze. Chyba. Nigdy nie wiem, jak na niego zareaguję. Ross powoduje, że różnie się przy nim czuję. Jak będzie teraz? Będzie dobrze. Przecież się przyjaźnimy i to co się stało nie zmieni naszej relacji. Ja na pewno na to nie pozwolę. Okay, Laura wyluzuj trochę. Co będzie to będzie. Nie przewidzę przecież przyszłości.
                                                                  ~*~
                                                             ★Ross★

  - Nie ładnie tak żartować. - uśmiechnąłem się.
  - Oj tam, lubię się z tobą trochę podroczyć.
  - W sumie to ja też. - odparłem. Zapanowała pomiędzy nami cisza. Ani na chwilę nie oderwaliśmy do siebie wzroku. Jej duże, brązowe oczy jeszcze nigdy tak mnie nie zahipnotyzowały. Nie mogłem przestać się w nie wpatrywać. Miały w sobie coś takiego, że... sam nie wiem, co. Nie potrafię tego dokładnie określić. Na chwilę odezwałem wzrok od jej oczu i przeniosłem go na jej usta. Nagle poczułem ogromną chęć, żeby ją pocałować. Nie wiem skąd to się wzięło, ale to pragnienie zapanowało nade mną. Zacząłem się do niej zbliżać. Jednak nie byłem tego do końca pewny. Ale jakiś wewnętrzny głos kazał mi to zrobić. Nadal przybliżałem się do ust Laury. Czy dobrze robię? Czy mogę na to pozwolić? Przecież się przyjaźnimy, a ona jest z Jake'iem. Gdy nasze twarze dzieliły już tylko centymetry zauważyłem, że Laura zamyka oczy. Ja też już robiłem to samo, ale zaraz się opamiętałem. Przecież już za trzy dni oddaję ją Romwellom. Natychmiast odsunąłem się dalej od Laury, która nadal miała zamknięte oczy i chyba czekała na ten pocałunek. Po chwili otworzyła powieki i spojrzała na mnie pytająco.
  - Przepraszam cię, Lau. - szepnąłem, po czym zerwałem się z łóżka i wybiegłam z pokoju. Zamknąłem się w łazience mojej i Riker'a. Odkręciłem kran i przemyłem szybko twarz wodą. Oparłem się o umywalkę, a głowę zwiesiłem na dół. Jak to się stało? Dlaczego w ogóle to się wydarzyło? Skąd wzięło mi się pragnienie, aby pocałować Laurę? Czy to oznacza, że jestem w niej zakochany? Nie, tak nie może być. Przecież ona jest z Jake'iem. Chociaż nic do niego nie czuje to nie chcę rozwalać ich związku. Zresztą już za trzy dni będę musiał oddać ją Romwellom. Nie mogę być w niej zakochany! Nie chcę jej tracić! Nie chcę później cierpieć! Nie chcę! Jednak nic nie mogę z tym zrobić. Ta bezsilność mnie przerasta. Westchnąłem ciężko. Czy ten miesiąc musiał tak szybko zlecieć? Jak ja pragnę, żeby on jeszcze trwał, żebym nie musiał oddawać Laury Romwellom. Jeśli oni jej coś zrobią, to nie wybaczę sobie tego do końca życia. Dlaczego moje życie musi tak wyglądać? Chodzi mi tylko o Romwellów, bo inne rzeczy sprawiają mi mnóstwo radości. Na przykład Laura. Przez ten miesiąc stała mi się bardzo bliska. Przez te trzy tygodne jeszcze jakoś udawało mi się nie dopuszczać do długiego patrzenia w oczy, ale w ciągu tego tygdnia stało się to już dużo razy. Teraz jeszcze bardziej skruszyłem swoją barierę tym, że chciałem ją pocałować. To jakoś samo tak wyszło. Nie planowałem tego. Pokierowały mną uczucia, a nie umysł. Jednak, gdybym jej nie łaskotał to raczej nie doszłoby do tego. Zresztą dlaczego to zrobiłem? W ciągu tego tygdnia nasza relacja wygląda trochę inaczej. Droczymy się ze sobą, mówię jej komplementy, aby widzieć, jak się rumieni, dłużej patrzymy sobie w oczy, a teraz doszedł do tego niedoszły pocałunek. To raczej coś oznacza. A może tylko jedno - że jestem zakochany w Laurze. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. To się nie mogło stać. Wcale tak nie jest. To wszystko, co się stało, oprócz pocałunku, to tylko polepszene naszej relacji. Nic więcej. Ja nic nie czuję do Laury. Jednak to ja sam łamałem barierę, która ustaliłem, gdy dowiedziałem się o tym zadaniu. Miało nie dochodzić do kontaktów, które mogą spowodować, że się pocałujemy. A ja co przed chwilą zrobiłem? Złamałem ten układ. W ciągu tych trzech dni nie może dojść do jeszcze jednej takiej sytuacji. Tak, jasne, na pewno nie dojdzie. To jest tak możliwe, że aż wcale. Zresztą, co mi szkodzi się w niej zakochać, oczywiście jeśli już to się nie stało, skoro i tak będę cierpiał po tym, gdy ją oddam Romwellom? A co mi tam. Życie jest zbyt krótkie, żeby się oszędzać. Lepiej przeżyć je najlepiej jak się da i czasami pozwolić się ponieść chwili. Przecież mogę już nie zobaczyć Laury, czego za żadne skarby nie chcę. W sumie to mogę ją pocałować, co mi to szkodzi? Może źle postąpię, bo ma już chłopaka, ale przecież go nie kocha. Ale czy Laura coś do mnie czuje? To jest najgorsze pytanie, bo odpowiedź zna tylko ona. Koniec już tych przemyślań, co będzie to będzie. Muszę już do niej iść. Zresztą trochę źle ją potraktowałem wychodząc z pokoju nie mówić jej, gdzie idę. Jednak pewnie mnie zrozumie. Przekręciłem klucz, aby wyjść z łazienki, po czym poszedłem do swojego pokoju. Przed drzwiami zatrzymałem się i westchnąłem ciężko. Otworzyłem drzwi. Zobaczyłem, że Laura siedzi po turecku na moim łóżku, a głowę podpiera na rękach. Była widocznie zamyślona, ale gdy zamknąłem drzwi wybudziła się ze swojego świata myśli, bo spojrzała na mnie. Widziałem w jej oczach niepewność, ale też radość? Sam nie wiem. Podszedłem do łożka, po czym usiadłem na nim tak, aby być naprzeciwko Laury. Chciałem, żeby spojrzała mi w oczy, ale wyraźnie uciekała wzrokiem to w prawo, to w lewo lub w dół.
  - Lau, spójrz na mnie. - szepnąłem, ale ona nie zrobiła tego. Jednak widziałem, że się waha. Postanowiłem rozwiać jej wątpliwości. Dotknąłem jej podbródka i delikatnie uniosłem go ku górze tak, żeby jej twarz była na wysokości mojej. - Lau, spójrz na mnie, proszę. - powiedziałem, a ona niepewnie spojrzała mi w oczy. Widziałem, że się trochę boi, ale ja mogę powiedzieć o sobie to samo. Chwilę trwaliśmyw ciszy, patrząc sobie głeboko w oczy. - Jeśli to, co chciałem zrobić cię uraziło, to przepraszam cię. Sam nie wiem, co we mnie wtedy wstąpiło. To stało się tak nagle i niespodziewanie, że sam nie wiedziałem, co robię. - mówiłem nie tracąc z nią kontaktu wzrokowego.
  - Nic się nie stało, Ross. - uśmiechnęła się lekko. - Ja też nie panowałam nad tym, co robię. Po prostu pochłonęła nas chwila i trudno. Nic by się złego nie stało, gdybyś mnie pocałował. - powiedziała, lekko się rumieniąc.
  - Jednak mimo to, nie powinno to się wydarzyć, bo ty masz chłopaka.
  - No mam, ale co to za związek, skoro ja nic do niego nie czuję, a uczuć Jake'a nie jestem pewna?
  - No w sumie to nie ma to sensu.
  - No właśnie. Jednak boję się z nim zerwać, bo jeszcze się na mnie obrazi i już nigdy nie odezwie.
  - Gdyby tak zrobił to popełniłby wielki błąd. Straciłby taką niezwykłą dziewczynę jaką ty jesteś. Ja bym tak nigdy nie zrobił. - powiedziałem, patrząc jej w oczy. To była prawda. Nie potrafiłbym się od niej odwrócić. Laura jest dla mnie bardzo ważna. Tak i już za trzy dni ją stracę. Nie mogę myśleć o tym w jej chwili.
  - Wiem, że ty byś tak nie postąpił. Już dobrze cię znam. - uśmiechnęła się. Oj Lau nie znasz mnie tak dobrze jak myślisz. Nie wiesz o mnie najważniejszej i najgorszej rzeczy z przeszłości.
  - Tak, raczej tak. - przytaknąłem. Na chwilę zapanowała pomiędzy nami cisza.
  - Ross? - odezwała się Laura.
  - Tak?
  - Czy po tym, co się stało przed paroma minutami, coś się zmieni w naszej relacji? - spytała, patrząc mi w oczy.
  - Nie, to nie ma żadnego wpływu na naszą przyjaźń. Wszystko zostaje po staremu.
  - To dobrze, bo bałam się, że będziemy się czuli przy sobie niezręcznie.
  - Nie to nam nie grozi. Zresztą, czy teraz tak jest?
  - No nie.
  - No właśnie i tak będzie cały czas. Mogę ci to obiecać.
  - Nie musisz, bo wiem, że tak będzie. - uśmiechnęła się. - Cieszę się, że to ty właśnie jesteś moim najlepszym przyjacielem. - powiedziała i parzyła mi przy tym w oczy.
  - Mnie też to uszczęśliwia. - uśmiechnąłem się. Nagle Laura przybliżyła się do mnie i wtuliła się w mój tors. Od razu objąłem ją w pasie.
  - Nie wiem, jak ty to robisz Ross, ale przy tobie czuję się wyjątkowa. - mówiła to nadal będac do mnie przytulona i ani na chwilę nie podniosła głowy do góry.
  - Bo tak jest. Jesteś wyjątkowa. - odpowiedziałem. Poczułem, że moje serce oblewa fala szczęścia. Naprawdę cieszę się, że ją mam. Jest mi bardzo bliska. I jak ja mogę ją teraz stracić? Po dłuższej chwili odsunęliśmy się od siebie z uśmiechem na ustach.
  - Może ubierzemy się już i zejdziemy na dół? - spytałem.
  - Okay. To gdzie ja mam iść?
  - Możesz albo w moim pokoju albo w łazience. Jak chcesz. Wybieraj.
  - Pójdę do łazienki.
  - Dobra. - przytaknąłem, po czym wstaliśmy z łóżka. Laura wzięła swoje ubrania i wyszła z nimi. Gdy była odwrócona tyłem do mnie to mój wzrok sam skierował się na jej zgrabne nogi. Muszę przyznać, że pasuje jej moja koszulka. Wygląda seksownie. Ross, gdzie ty się patrzysz! Podszedłem do szafy i po krótkim zastanowieniu, wyciągnąłem z niej koszulę w czerwono-czarną kratę i czarne dżinsy. Ubrałem się w to. Usiadłem na łóżku i wziąłam telefon z szafki nocnej, włączyłem go. Była 9:00, czyli dość wcześnie wstaliśmy. Dla zabicia czasu wszedłem na Twittera i zacząłem go przeglądać. Po jakiś 5 minutach usłyszałem pukanie do moich drzwi.
  - Proszę. - odezwałem się, a telefon schowałem do kieszeni spodni. Do pokoju oczywiście weszła Laura.
  - Oddaję ci twoją koszulkę. - powiedziała, gdy do mnie podeszła. - Dziękuję.
  - Nie ma za co. Polecam się na przyszłość. - uśmiechnąłem się, a ona zaśmiała się cicho od nosem. - Może idziemy na dół?
  - Okay. - przytaknęła Laura. Wyszliśmy z mojego pokoju, po czym udaliśmy się na dół do kuchni, w której nikogo nie było.
  - Tak myślałem, że jeszcze nikogo nie będzie. Rydel wstaje zawsze pierwsza i coś koło tej godziny, ale najwidocznej trochę dziś się jej przysnęło.
  - Po wczorajszym dniu to się jej nie dziwię.
  - Chcesz coś może do jedzenia lub picia? - spytałem.
  - Trochę jestem głodna.
  - Co powiesz na naleśniki?
  - Okay. Umiesz gotować?
  - Coś tam potrafię, a naleśniki to szczególnie. - uśmiechnąłem się.
  - Pomogę ci, chociaż jeszcze nigdy ich nie robiłam.
  - Zdzwiwiłbym się, gdybyś była zwyczajną dziewczyną, a nie milionerką. Nie musisz mi pomagać, bo to ty jesteś gościem w tym domu.
  - Oj tam. Przecież oboje będziemy jedli, więc ja nie chcę stać i patrzyć jak ty wszystko robisz.
  - Okay, jak sobie chcesz. - uśmiechnąłem się. Wyciągnąłem wszystkie potrzebne składniki, po czym dałem je do miski. - To ty możesz wymieszać ciasto. - odparłem i odsunąłem się trochę, żeby zrobić miejsce Laurze. Podałem jej trzepaczkę i zaczęła mieszać. Ja w tym czasie wyciągnąłem patelnię i postawiłem ją na gazie, aby się rozgrzała.
  - Może już być? - spytała Laura.
  - Poczekaj dodam jeszcze trochę mąki. - powiedziałem i wsypałem do miski trochę białego proszku, a Laura wymieszała ją z resztą masy. - Okay, jest już gotowe. - odezwałem się, a brunetka przestała mieszać. Nalałem odrobinę oleju na patelnię, a później masę.
  - Gdzie macie talerze i sztućce? - spytała.
  - Talerze w górnej szafce zaraz po twojej prawej stronie, a sztuśce na dole w szufladzie. - wskazałem na nie. - Mi też możesz podać jeden talerz. - powiedziałem. Laura wyciągnęla trzy talerze, jeden dała mi, dwa widelce oraz dwa noże, po czym położyła je na stole. Jeden naleśnik był już gotowy, więc ściągnąłem go z patelni i nalałem na nią masę.
  - Może zrobimy sobie coś do pica do? - spytała Laura.
  - Na co masz ochotę?
  - Na kakao.
  - Zrobisz je sama?
  - Tak, ale powiedz, gdzie masz te wszystkie rzeczy.
  - Okay. Kakao jest w szafce po lewej, a kubki tam gdzie talerze. Mi też zrobisz?
  - Okay. - odparła, a ja przewróciłem naleśnika na drugą stronę. Podszedłem do lodówki, wyciągnąłem z niej mleko i nalałem trochę do garnuszka, po czym postawiłem go na gazie. Po chwili drugi naleśnik był już gotowy, więc położyłem go na talerzu i nalałem kolejną porcję. Mleko też już się zagrzało. Podałem garnuszek Laurze, a ona rozlała jego zawartość do dwóch kubków, które postawiła na stole.
  - Ross, myślisz, że sny czasami mogą oznaczać, że coś się kiedyś wydarzyło? - spytała nagle Laura.
  - Nie wiem, a co ci się takiego śniło?
  - Śniło mi się nasze pożegnanie, jak byliśmy mali. Wyglądaliśmy tak jak na tamtym naszym zdjęciu z waszego albumu. Obiecywaliśmy sobie, że nigdy siebie nie zapomnimy. Gdy już od ciebie odchodziłam to już nic nie widziałam. Myślisz, że może tak się stało? - spytała, a ja wszystko co powiedziała trawiłem jeszcze raz w głowie.
  - Nie wiem, ale może po prostu za dużo o tym myślałaś i była to tylko twoja wyobraźnia.
  - Wiem, ale wyglądało to bardzo realistycznie. Gdy się obudziłam to czułam, jakby to się wydarzyło naprawdę.
  - Może i to była prawda, a może to wymysł wyobraźni. Cokolwiek to mogło być, to był tylko sen.
  - Za dużo chyba o tym myślę. Jednak to zaskakujące, że kiedyś już się znaliśmy. Szkoda, że nasz kontakt się urwał.
  - Też tego żałuję. Jednak wtedy byliśmy dziećmi i teraz tego nawet nie pamiętamy.
  - Teraz pewnie nasza relacja wyglądałaby inaczej.
  - Niby jak? - spytałem, mimo że wiedziałem, o co jej chodzi.
  - Może bylibyśmy razem. Nawet jeśli nie, to z pewnością najlepszymi przyjaciółmi.
  - To drugie jest bardzo pewne, ale to pierwsze również.
  - Może tak, może nie. Nie będziemy się już rozwodzić nad przeszłością, której nie pamiętamy. - powiedziała, a ja zdjąłem z patelni czwartego naleśnika. Usmażyłem jeszcze dwa, wyłączyłem gaz i razem z talerzem usiadłem przy stole obok Laury.
  - Naleśniki gotowe. - odezwałem się.
  - Twoje kakao też. - odpowiedziała. Przysunęła kubek w moją stronę. Swojego miała już prawie połowę wypitą. Nałożyliśmy sobie po trzy naleśniki.
  - No to smacznego. - powiedziałem.
  - Dziękuję i wzajemnie. - uśmiechnęła się. Wziąłem pierwszy kawałek naleśnika. - Mmm... Pycha. Wyszły ci naprawdę dobre.
  - Dzięki, ale to też twoja zasługa.
  - Ja prawie nic nie robiłam oprócz mieszania.
  - Oj tam, ale zawsze coś. - odparłem, po czym zapadła pomiędzy nami cisza, która minęła nam na jedzeniu. Gdy już kończyliśmy do kuchni weszła Rydel. Gdy nas zobaczyła zdzwiła się, co mówił wyraz jej twarzy.
  - Hej. Co wy tak wcześne wstaliście? - spytała.
  - A samo jakoś tak wyszło. Obudziliśmy się i nie chciało nam się już spać. - odpowiedziała Laura, a ja przytaknąłem.
  - Aha, widzę, że śniadanie już zjedliście. Zostawiliście mi choć jednego naleśnika?
  - Nie, ale w misce jest jeszcze dużo masy, więc możesz sobie zrobić. - odparłem.
  - Przynajmniej mam mniej do roboty. - powiedziała moja siostra, po czym podeszła do kuchenki i włączyła gaz, aby rozgrzać patelnię. - No to powiedzcie mi tu teraz bez ściemy. Wydarzyło się coś może między wami? - spytała, a ja i Laura spojrzeliśmy po sobie. Z jej oczu wyczytałem, że nie chce mówić Rydel prawdy. Zresztą ja też nie chciałem, bo zaraz będzie nam wmawiała, że to coś oznacza.
  - Nic się nie stało takiego. - odpowiedziałem.
  - Napewno? Bo jakoś tak na siebie dziwnie patrzyliście.
  - Niby jak? - zapytała Laura, gdy Rydel odwróciła się i nalała trochę masy na patelnię.
  - Popatrzyliście się na się porozumiewawczym wzrokiem, tak jabyście chcieli coś zataić przede mną. - odparła, odwracając się z powrotem.
  - My nic nie chcemy przed tobą ukrywać, Delly. - powiedziała Laura.
  - Serio? Nic, a nic się nie wydarzyło pomiędzy wami?
  - Nic. - ja i Laura powiedzieliśmy wspólnie.
  - I tak wam nie wierzę. Naprawdę nie doszło pomiędzy wami do pocałunku lub chcieliście to zrobć, ale coś was powstrzymało? - spytała, a my spojrzeliśmy na siebie. Nie lubię okłamywać Rydel, ale skoro już to zaczęliśmy to trzeba się tego trzymać do konca. No chyba, że Laura powie o tym Vanessie, a pewnie później dowie się o tym moja siostra.
  - Rydel, nic takiego nie miało miejsca. Jedyne, co się stało to jest to, że Laura spała na mnie, a tak nie zasypialiśmy. - odpowiedziałem. Niech tym się pocieszy.
  - No i co mówicie, że nic się nie wydarzyło? To też się liczy. - uśmiechnęła się blondynka, po czym odwróciła się i położyła gotowego naleśnika na talerzu i nalała kolejną porcję.
  - Przecież to nie jest nic takiego. - odparła Laura.
  - Wiem, ale zawsze coś.
  - Dlaczego koniecznie chcesz nas wyswatać? - spytałem.
  - Bo pomiędzy wami jest duża chemia? Bo ładnie razem wyglądacie? Bo pasujecie do siebie? Bo bardzo dobrze się ze sobą dogadujecie? Bo sami nie chcecie się przyznać, że coś coś do siebie czujecie? Mam jeszcze wymieniać?
  - Okay, tyle mi wystarczy. - odparłem.
  - Rydel, my nie chcemy zmieniać naszej relacji. Dobrze nam w przyjaźni. Zresztą ja jestem z Jake'iem. - odezwała się Laura.
  - Jesteś z nim, ale go przecież nie kochasz. Sama tak mówiłaś.
  - No tak, ale to nie zmienia faktu, że z nim jestem. Nie wiem dlaczego nic do niego nie czuję.
  - A ja wiem. Twoje serce należy już do Rossa i wszystko na to wskazuje. - uśmiechnęła się Rydel, po czym odwróciła się, aby zdjąć naleśnika z patelni i wlać kolejną porcję. W tym czasie ja i Laura spojrzeliśmy na siebie. Zauważyłem w jej oczach niepewność pewnie wywołaną przez to, co powiedziała moja siostra. Zresztą ja sam się nad tym zastanawiam. Czy Rydel ma rację? W sumie ten prawie pocałunek zmienia już postać rzeczy. Wręcz wszystko mi pogmatwał w głowie. Nie wiem, co mam o nim myśleć.
  - Mówisz tak tylko, bo chcesz, żebyśmy byli razem. - odpowiedziała Laura, gdy Rydel z powrotem odwróciła się w naszą stronę.
  - Nie. Po prostu widzę jak jest, a wy raczej nie jesteście sobie obojętni. Bardzo często uśmiechacie się do siebie, patrzycie w oczy, Ross mówi ci komplementy, a ty czasami się zarumienisz z tego powodu. Już jak na was się patrzy to widać, że macie się ku sobie. Uzmysłówcie sobie to w końcu. - powiedziała, a ja i Laura nie odezwaliśmy się. Nie wiedziałem, jak mogę na to odpowiedzieć. - To dlatego wam nie wierzę, że nic się pomiędzy wami nie wydarzyło, gdy spaliście razem. Przyznajcie się, że coś przede mną ukrywacie. - odparła, a my spojrzeliśmy na siebie.
  - Ale pomiędzy nami naprawdę nic się nie wydarzyło. - odpowiedziałem.
  - Serio, Rydel. - odparła Laura.
  - Załóżmy, że wam wierzę, ale wiecie, że i tak się o wszystkim dowiem.
  - Przed tobą nic nie da się ukryć. - zaśmiała się Laura.
  - To jest już chyba taki mój dar. - uśmiechnęła się moja siostra, po czym odwróciła się i ściągnęła z patelni trzeciego naleśnika. Wyłączyła gaz i z talerzem usiadła przy stole.
  - Smacznego. - ja i Laura odezwaliśmy się w tym samym czasie.
  - Dzięki. - odpowiedziała Rydel i zaczęła jeść. Gdy skończyła do kuchni weszli Riker i Vanessa, którzy byli uśmiechnięci. No to teraz Rydel skupi się na nich. Laura pewnie też.
  - Hej. - odezwali się.
  - Hej. - odpowiedzieliśmy.
  - Zostały może jeszcze jakieś naleśniki? - spytał Riker.
  - Nie, wszystkie już zjedliśmy. - powiedziała Rydel.
  - Zrobisz mi pare, proszę. - mój brat zrobił szczenięce oczka. Jednak muszę przyznać, że ja lepiej to robię.
  - Okay, niech ci będzie, ale wiedz, ze nie działają na mnie twoje oczka. Rossa bardziej. - uśmiechnęła się.
  - Dzięki Rydel. Przykro mi Riker z urokiem osobistym trzeba się urodzić. - zaśmiałem się, a on tylko spiorunował mnie wzrokiem.
  - Delly, a mi też przy okazji zrobisz? - spytała Vanessa.
  - Tobie tak, bo przecież jesteś naszym gościem. - odpowiedziała Rydel, po czym odwróciła się i włączyła gaz, a potem nalała na patelnię trochę masy.
  - A tak w ogóle to co wy tacy uchachani przyszliście? Czyżby coś się u was wydarzyło? - odezwała się Laura. No to teraz się zacznie. Vanessa pewnie, żeby odgryźć się Laurze zacznie nasz temat. W sumie to już przyzwyczaiłem się do tego.
  - A nie można wstać rano z wesołym humorem? Czy to od razu musi coś oznaczać? - spytała Vanessa.
  - Naprawdę nic się nie wydarzyło pomiędzy wami? - powiedziała Rydel.
  - A co niby miało się stać? - odezwał się Riker.
  - Na przykład jeszcze raz się pocałowaliście? Że jesteście razem? Zresztą po tym jak się wczoraj całowaliście to myślałam, że coś się stanie. - odpowiedziała Laura.
  - Do niczego takiego nie doszło. Riker może potwierdzić. - odparła Van.
  - Tak, Van ma rację. Nic się pomiędzy nami nie wydarzyło. - powiedział Riker. Usłyszałem nutkę smutku w jego głosie. Coś czuję, że on jest zakochny w Vanessie. Po tym ich wczorajszym pocałunku to cały czas się uśmiechał, co chwilę zerkał na Vanessę. On nie jest w takiej sytuacji jak ja, więc może jej wyjawić swoje uczucia.
  - Szkoda. Myślałam, że w końcu będzie jakaś para. Ross i Laura ciągle się opierają rękami i nogami, że nic do siebie nie czują, więc przynajmniej liczyłam, że wy będziecie pierwsi. - odpowiedziała Rydel.
  - Delly przestań. My się tylko przyjaźnimy, a ten pocałunek to było tylko wyzwanie. Raczej to nie stałoby się naprawdę. - odparła Vanessa. Zauważyłem, że Riker trochę posmutniał po tym co powiedziała. Oj tak, on zdecydowanie jest w niej zakochany. Może to jakoś z niego wyciągnę.
  - Zaczynasz powoli mówić jak Laura. - zaśmiała się moja siostra.
  - Nie prawda. - zaprzeczyła Van. - A tak w ogóle to, co tam słychać u Raury? - spytała i uśmiechnęła się. No nie, znowu się zaczyna.
  - Nic, co mogłoby cię ucieszyć. - odezwała się Laura. - Już wszystko mówiliśmy Rydel, więc niech ona to potwierdzi.
  - Tak, już ich przepytywałam, ale nic się nie wydarzyło. Chyba, że coś przede mną ukryli.
  - Powiedzieliśmy prawdę. - powiedziałem.
  - Szkoda. - westchnęła Vanessa. Później rozmawialiśmy już na inne tematy, po jakiś 15 minutach do kuchni weszli Ellington i Rocky, którzy oczywiście też poprosili Rydel o zrobienie im naleśników.
  - To my musimy chyba już powoli zbierać. - odezwała się Vanessa, gdy wszyscy skończyli jeść.
  - Serio już musicie iść? - spytała Rydel.
  - No tak. Przecież wczoraj spędziliście z nami cały dzień, więc pewnie chcecie sobie do nas trochę odpocząć. - powiedziała Laura.
  - Chyba sobie żartujesz. W naszym domu zawsze będziecie mile widziane.
  - Ale i tak powinnyśmy już się zbierać. - odparła Laura.
  - Okay, jak sobie chcecie. - powiedziała Rydel, po czym wszyscy wyszliśmy na korytarz.
  - To pa Ross. - odezwała się Laura, która podeszła do mnie, aby się przytulić na pożegnanie.
  - Pa Lau.
  - Powiesz komuś o tym co się stało rano? - spytała, patrząc mi w oczy.
  - Nie, raczej nie. Ty powiesz Vanessie?
  - Nie, bo jeśli bym jej to zdradziła to zaczęłaby nadawać o tym, że jestem w tobie zakochana i inne takie. Wolę jak na razie tego uniknąć. - uśmiechnęła się. - Przyjdziesz do mnie w nocy, prawda?
  - Oczywiście, że tak, przecież to nasza tradycja.
  - Tak, ale myślałam, że może przez to, co się stało rano to się nie zjawisz.
  - Mówiłem ci, że to nie zmienia naszej relacji.
  - To dobrze. - uśmiechnęła się.
  - Idziesz Lau? - spytała Vanessa.
  - Tak, już idę. - odparła Laura. Uśmiechnęliśmy się o siebie.
  - Pa wszystkim. - powiedziały siostry.
  - Pa dziewczyny. - odpowiedzieliśmy chórem, a one wyszły. Potem każdy poszedł w swoją stronę.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Hejka wszystkim!!!
Jak tam wasze wrażenia po przeczytaniu rozdziału? Mam nadzieję, że jakoś mi wybaczycie, że Ross i Laura się nie pocałowali. Tak musiało być. Zobaczycie oni w końcu to zrobią. W końcu nadejdzie moment, na który czekacie. Uzbrojcie się jeszcze w odrobinę cierpliwości, bo będzie warto.
Tak w ogóle to ten rozdział z początku był o wiele dłuższy, więc podzieliłam go na dwie części. Czyli następny rozdział jest już gotowy i czeka na publikację. Szybkość pojawienia się jego zależy tylko od was. Im więcej komentarzy się pojawi pod tym rozdziałem tym szybciej będzie next. Wszystko zależy od was. A w następnym dużo się będzie działo.
Do napisania!!!

13 komentarzy:

  1. Jej!~
    Nie jestem ostatnia!
    Bardzo fajny rozdział <3
    No, no czekam na pocałunek :)
    Tak! Szybciutko następny!
    Buziaczki <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział !
    Tylko dlaczego nie było pocałunku ? Jednak warto czekać na ich pocałunek ! :)
    Czekam z niecierpliwością na następny fantastyczny rozdział ♥♥
    Pozdrawiam :* ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :*
    No i się nie pocałowali.
    Kurde.
    A Ross musi ją oddawać?
    Czekam na next ♡ ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział :*
    Czemu się nie pocałowali? A już myślałam, że się pocałują
    Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały < 3
    No szkoda, że się nie pocałowali, ale wierzę, że znowu taka sytuacja będzie i wtedy będzie kiss.
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej ja dobrze rozumiem, że Ross handluje ludźmi? :o Czy jestem zwyczajnie głupia? Xd Rozdzial, jak zawsze cudowny. Tylko ta sprawa mnie nurtuje... Czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaa! Genialny! Kocham twoje opowiadanie ❤ czekam na Raurę! Rozdział jak zawsze świetny :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej i jak ja teraz mam iść spać? Cudowny *.* Z wielka niecierpliwoscią czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże...niedługo ją odda..! I tyle brakowało do pocałunku... Ygh!
    Czekam na nexta xd

    OdpowiedzUsuń
  10. Miodzio. Chelsa tu dotarła. Tak w końcu... oł jeee :D no więc bardzo mnie wciągnęła Twoja historia i za tak powiem Twoja wizja Raury. ;) pocałunek. Nosz fuck czemu nie?? No czemu? Mówisz, że to konieczne, a ja się dopytuje czemu? Nie moja wina, że jestem w gorącej wodzie kąpana xD Chel już tak ma i tyle. Rydel wypytująca o wszystko z detalami.. Ej a może ona coś widziała czy jak? XD To nie możliwe żeby tyle wiedzieć. Np o tym że prawie do czegoś doszło. Dla mnie to bardzo podpadające jest i bardzo zastanawiające.
    Czekam na nexta.
    Przepraszam że komentarz jest tak późno ale miałam sporo do nadrobienia ;) mam nadzieje że mi to wybaczysz?
    Dużo weny i jeszcze raz zapraszam do siebie
    Chelsa ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział!
    Normalnie brak mi słów!
    Czekam na nexta i na Raure <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć!
    Obserwuję twojego bloga od jakiegoś czasu i dopiero teraz postanowiłam skomentować. Byłam na telefonie, a na nim nie mam konta na blogspocie. :D
    Czytałam również tamtego bloga. Bardzo lubię twoje opowiadania i mam nadzieję, że jak skończysz tego, założysz następnego.
    Co do rozdziału jak zwykle był świetny. :))
    Weny i również zapraszam do siebie. :D

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy i jest dla mnie bardzo ważny. Uszanujcie moją pracę komentując ją nawet najkrótszym komentarzem. ; )