piątek, 25 marca 2016

Rozdział 34

"There’s no one else like you; one of a kind and I’m a lucky guy ‘cause you’re all mine." ~ "Tutaj nie ma nikogo jak Ty; jesteś jedyna i jestem szczęśliwy, ponieważ jesteś cała moja." - Fallin' For You

~Los Angeles, 08.08.2015r.~
                                                             ★Laura★

Leżę na lóżku i słucham piosenek. Jest już 22:00. Dziś już wypisali Rossa ze szpitala. Przez cały ten tydzień odwiedzałam go i siedziałam po kilka godzin z nim. Ross na szczęście szybko zdrowiał. Na prawdę cieszę się, że już wyszedł ze szpitala. Jednak pare spraw chodzi mi cały czas po głowie. Zerwałam z Jake'iem i teraz czekam aż Ross wyjawi mi swoje uczucia. Domyślam się, że on też mnie kocha. W sumie mogłabym pierwsza wyznać mu to, ale trochę się boję. Wolę, żeby to on zrobił pierwszy krok, bo potem będzie już z górki. O tak, teraz marzę tylko o tym, żebyśmy byli razem. Na prawdę bardzo tego chcę. Ten związek byłby taki normalny, bo ten z Jake'iem nie był dobry. Dobrze się z nim dogadywałam, ale nie kochałam go i to utrudniało całą sprawę. Z Rossem będzie inaczej. Już to czuję. W tym tygodniu wydarzyła się też jeszcze jedna rzecz. Mianowicie Vanessa i Riker zostali parą. Cieszę się szczęściem mojej siostry, bo w końcu odnalazła swoją miłość. Całymi dniami chodzi uśmiechnięta od ucha do ucha. Sama chciałabym tak się zachowywać. Na prawdę chcę być z Rossem, bo to kocham. Raczej dziś do mnie nie przyjdzie, bo przecież dopiero co wyszedł ze szpitala i rana mu się zagoiła. Chociaż z Rossem to nigdy nic nie wiadomo. On ciągle mnie zaskakuje. Nagle usłyszałam, że dostałam wiadomość. Spojrzałam na telefon. Od Rossa. Od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nacisnęłam na wiadomość. Przyjdź pod wierzbę. Czekam na Ciebie. - przeczytałam. Co? To on jedak przyszedł? Muszę do niego iść. Wstałam z łóżka i poszłam do garderoby, z której wzięłam bluzę. Zabrałam jeszcze koc, po czym wyszłam na balkon i zeszłam po pergoli. Pamiętam jak za pierwszym razem bałam się to zrobić. Teraz to nie stanowi dla mnie żadnego problemu. Szybko przebiegłam za drzewkami i znalazłam się koło wierzby. Rozchyliłam gałązki. Było ciemno, ale zobaczyłam Rossa. Oierał się o pień. Gdy mnie zobaczył, odsunął się od niego.
  - Hej Ross - odezwałam się, podchodząc do niego.
  - Hej Lau - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie.
  - Nie sądziłam, że przyjdziesz. Przecież dziś wypisali cię ze szpitala i nie pownienieś jeszcze się przemęczać, a szczególnie musisz uważać na twój bok - powiedziałam z lekkim wyrzutem.
  - Nic mi nie jest. Nie musisz się tak o mnie martwić. Przejście przez bramę nie stanowiło dla mnie większego problemu, ale już nie chciałem przychodzić do twojego pokoju.
  - A boli cię jeszcze? - spytałam, dotykając jego ranny bok.
  - Już nie - odparł. Zauważyłam, że spoważniał. - Laura, muszę ci w końcu wyznać całą prawdę - powiedział twardym tonem.
  - Jeśli chcesz to mów. Słucham cię - odpowiedziałam. Ross westchnął ciężko i oparł się o pień wierzby. Ja nadal stałam przed nim. Na chwilę zapanowła cisza. Widziałam, jak przez jego twarz przechodzi wiele uczuć na raz. Nie potrafiłam określić, co teraz czuje.
  - Wszystko zaczęło się rok temu - zaczął. - Odprowadzałem mojego przyjaciela do domu, bo wracaliśmy z imprezy, a on był bardzo pijany. Ja taki nie byłem. Teraz już nie mieszka w LA, bo przeprowadził się do Nowego Jorku, ale nie ważne. Gdy już go doprowadziłem do domu, to zacząłem wracać do swojego. Jednak zatrzymały mnie jakieś dziwne odgłosy dobiegające z banku, który był niedaleko jego domu. Poszedłem tam, żeby sprawdzić, co się dzieje. Wtedy zobaczyłem złodziei, którzy kradną pieniądze. Chciałem zadzwonić na policję i już nawet miałem telefon w ręce, gdy nagle oni mnie zobaczyli. Wyszli z trobami z banku i zaczęli mnie gonić. Uciekałem, aż skręciłem w jakąś uliczkę. Myślałem, że ona gdzieś prowadzi, ale był to ślepy zaułek. Byłem w pułapce - przerwał na chwilę. Ja byłam w podobnej sytuacji. Wiem jak to jest być sam na sam z jakimiś opryszkami. Widzę też z jakimi emocjami Ross to opowiada. - Nie miałem drogi do ucieczki. Mógłbym przedostać się na drugą stronę muru stając na śmietnikach, ale nie starczyło mi na to czasu. W wejściu pojawili się oni. Szli w moją stronę z pistoletami w ręku. Sądziłem, że zginę, że już po mnie. Nie miałem z nimi żadnych sznas. Nie dość, że było ich dwóch i byli wysocy i barczyści, to jeszcze mieli broń. W duchu czekałem na jakiś cud, że jakoś uda mi się ujść z życiem. Zbliżali się do mnie aż przyparli mnie do muru, a jeden z nich, był to Josh, przyłożył mi lufę do skroni. Drugi, czyli John natomiast stał i mi się przyglądał z mordem w oczach, ale nie zrobił mi nic. Tylko na mnie patrzył. Ten pierwszy już trzymał palec na spuście, gdy nagle tamten powiedział: Zostaw go, Josh. Może nam się przydać. Jest młody i zwinny. Gdy nie czułem już pisotletu na skroni, ulżyło mi i to nie masz pojęcia jak bardzo. John, jednak dodał po chwili: Darujemy ci życie, jeśli nie powiesz o tym polciji i będziesz dla nas pracował. Będziesz wykonywał nasze zadania. Spokojnie, nie będziesz musiał nikogo zabijać. Twoje zadanie będzie polegało tylko na wyłączeniu kamer i innych takich rzeczy. Po jakimś czasie damy ci wolność. Zgadzasz się na taki układ? Jeśli tego nie zrobisz, zabiję cię bez zawahania. Decyduj. Życie albo śmierć. Oczywiście wybrałem życie, co za tym szło, pracowanie dla bandytów. Nie czułem się dobrze z myślą, że będę brał udział w jakiś akcjach. Nie mogłem też powiedzieć o tym policji, bo sam byłem w to zamieszany. Miałem związne ręce. Chociaż teraz jak na to patrzę, to mogłem się niby zgodzić na ich układ, a potem pójść na policję. Nie wiem, dlaczego tak nie zrobiłem. Chyba dlatego, że było to dla mnie wystrząsające przeżycie. Cudem uszedłem z życiem. Ech, mogłem się nie zgadzać. Wtedy nie musiałbym ciebie im oddawać. Wszystko potoczyłoby się inaczej. Jednak nie mam wpływu na decyzje z przeszłości - przerwał na chwilę. - Po wykonianiu zadania z twoim udziałem, dali mi obiecaną wolność. Wiedzieli, że nie doniosę na nich policji, bo sam bym na tym ucierpiał i pewnie tak się stanie niedługo - westchnął.
  - Wątpię, żeby wsadzili cię do więzienia - odpowiedziałam. - Jak wyglądały twoje zadania?
  - Nie brałem znacznego udziału nich. Moje zadanie polegało na wyłączeniu alarmu i kamer. Oni zajmowali się obezwładnianiem ochroniarzy i kradzieżą. Cały czas napadli tylko na banki. Nie zabijali nikogo, żeby nie zwraciać na siebie dużej uwagi. Zresztą po takiej akcji znikali na jakiś miesiąc lub dwa, a potem się pojawiali i dawali mi podobne zadania. Niestety dowiedzieli się o moim rodzeństwie i szantażowali mnie, że ich zabiją, gdy nie chciałem wykonać ich polecenia. Ja zawsze się zgadzałem. Tak też było w twoim przypadku. To było najtrudniejsze zadanie, jakie wykonałem, a na początku wydawało mi się banalne. Jednak moje zdanie na ten temat ulegalo zmienie wraz z bliższym poznaniem ciebie - na chwilę przerwał i odsunął się od pnia. Stanął naprzeciwko mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. - Po dostaniu tego zadania postanowiłem, że się w tobie nie zakocham, bo to utrudniałoby oddanie ciebie im. Na początku łatwo było mi zachować dystands i uważałem na to co robię i mówię. Jednak wraz z coraz lepszym poznawaniem ciebie, moja bariera się łamała. Zacząłem dłużej ci patrzeć w oczy, mówić ci komplementy, żeby zobaczyć, jak się rumienisz. Na to sobie pozwalałem, ale nie chciałem dopuścić do pocałunku. Wtedy, gdy spałaś w moim pokoju, już przełamywałem moją barierę. Wtedy zaczynałem sobie uzmysławiać, że się w tobie zakochałem, ale nie dopuszczałem tej myśli. Potem postanowiłem zabrać cię do stadniny, żeby spełnić twoje marzenie, ale też, żeby spędzić dużo czasu z tobą. Przecież po oddaniu cię, mogłem ciebie już nigdy nie zobaczyć, bo nie wiedziałem, co oni ci zrobią - przerwał na chwilę. Ani na moment nie spuśszczał ze mnie wzoroku. Zersztą teraz nadochdzi chwila, na którą czekam od tego tygodnia. Serce już mi szybko bije. - Wtedy, gdy się żegnaliśmy to znowu chciałem cię pocałować. Miałem początkowo wątpliwości, ale postanowiłem ponieść się chwili i stało się. Złamałem ostatnią barierę. Byłem już całkowicie pewny, że jestem w tobie zakochany. Ta myśl cieszyła mnie, ale najgorsze było to, że miałem cię im oddać. To było nie do zniesienia. Najgorsze były ostatnie dni, a pierwszy sierpnia - przerwał. - To było okropne. Żyć z myślą, że mogę się przyczynić do może śmierci osoby, którą kocham. W dniu, gdy oni cię zabrali moje serce rozpadło się na kawałki. Cierpiałem i to bardzo. Nie mogłem uwierzyć, że to się stało. Myślałem, że cię straciłem na zawsze. Jednak postanowiłem, że pójdę do twoich rodziców i powiem im prawdę. Tak zrobiłem i dzięki temu mogłem brać udział w ratowaniu ciebie. Nie masz pojęcia przez co ja przechodziłem przez dni poprzedzające dzień, w którym miałem ciebie oddać - przerwał. - Teraz już znasz prawdę. Możesz teraz mnie odrzucić i już się nigdy nie odezwać, bo masz do tego prawo. Bo co to za przyjaciel, który oddaje bliską osobę bandytom? Żaden. Nie wiem, czy zasługuję na twoje wybaczenie. Ale zanim coś zdecydujesz musisz wiedzieć, że jesteś dla mnie bardzo ważna i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Po prostu kocham cię i to bardzo. Tak, kocham cię Lau całym moim sercem i ono należy do ciebie - mówił, cały czas patrząc mi w oczy. Ja dosłownie tonęłam w jego oczach. - Lau, wybaczysz mi, że oddałem cię tamtym bandytom? Wiem, że możesz już się do mnie nie odezwać, ale proszę odpowiedz mi na to pytanie. Wybaczysz mi? - spytał z nadzieją w głosie. Ja już nie mogłam się powstrzymać i pocałowałam go, ale zaraz się odsunęłam. Wbiłam wzrok w ziemię. Poczułam, że się rumienię, a serce bije mi szybciej. Po chwili Ross chwycił mój podbródek i uniósł moją głowę ku górze tak, że mogłam spojrzeć mu w oczy. Zauważyłam, że się uśmiecha.
  - Czy to oznacza, że tak?
  - Tak, wybaczam ci, Ross. Nie mogłabym się na ciebie obrazić, ponieważ cię kocham - odpowiedziałam i nim się zorientowałam, poczułam wargi Rossa na moich ustach. Moje serce oblała fala gorącego szczęścia. Odwzajemniłam pocałunek i zarzuciłam ręce na jego kark. Ross objął mnie w talii i przybliżył do siebie tak bardzo, że nie pozostało ani odrobiny miejsca pomiędzy naszymi ciałami. Zatonęliśmy w namiętnych pocałunkach, a ja nie chciałam kończyć tej cudownej chwili. Jednak, gdy zabrakło nam powietrza w płucach, oderwaliśmy się od siebie, ale nadal byliśmy bardzo blisko. Tak blisko, że czułam jego ciepły oddech na moich ustach. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. To spojrzenie wyrażało więcej niż tysiąc słów.
  - Lau, zostaniesz moją dziewczyną? - spytał.
  - A nie wiem zastanowię się jeszcze - odpowiedziałam figlarnym głosem.
  - Dobrze, będę na ciebie czekał, bo warto - uśmiechnął się i tym razem to ja jego pocałowałam. - Czy to znaczy, że już się zgodziłaś? - wyszeptał w moje wargi.
  - Może? - odpowiedziałam figlarnie.
  - Uznam to za tak - odparł i ponownie złączył nasze usta w pocałunku. Znów zatraciliśmy się w sobie. Jejku, jak ja go kocham. To szczęście, że go mam jest nie do opisania. Po dłuższej chwili odsunęliśmy się od siebie. Jak zawsze rozłożyliśmy koc i położyliśmy się na nim, ale teraz z jednym wyjątkiem - wtuliłam się w Rossa, a on mnie obejmował. Znów leżymy pod rozgwieżdżonym niebem. Teraz jest ono wiele piękniejsze. Spojrzałam na nasze gwiazdy. Dziś ich nazwa się zgadza. Together Forever. Chciałabym, żebyśmy byli razem na zawsze.
  - Wiesz, bałem się, że inaczej zareagujesz na to, co ci powiedziałem o mojej przeszłości - powiedział Ross.
  - Nie umiałabym się tak nagle od ciebie odwrócić, bo jest dla mnie z byt ważny. Zresztą pracowałeś dla tych bandytów tylko dlatego, żeby ochoronić rodzeństwo i własne życie, więc nie świadczy to o tym, że robiłeś to z własnej przyjemności - odpowiedziałam.
  - Dzięki, że mnie zrozumiałaś - uśmiechnął się do mnie. - Jednak teraz pewnie wezwą mne na komisariat, żeby mnie przesłuchać. Może trafię za kratki. Nie chcę teraz siedzieć w więzieniu, gdy mam już ciebie - powiedział smutno i westchnął.
  - Nie martw się o to, Ross. Na pewno nie trafisz do więzienia. Przecież nie robiłeś tego dla siebie.
  - Wiem, ale pewnie nie obędzie się bez procesu sądowego.
  - Jakby co, to nakłonię tatę, żeby znalazł ci porządnego adwokata. Zobaczysz Ross, że wszystko się dobrze ułoży - powiedziałam, patrząc mu w oczy.
  - Mam nadzieję, bo nie chciałbym ciebie stracić.
  - Ja ciebie też - odpowiedziałam, po czym pocałowaliśmy się krótko. Uśmiechnęliśmy się do siebie.
  - Wiesz, że ja ci już wcześniej wyznałam miłość? - powiedziałam.
  - Tak? Kiedy?
  - Gdy straciłeś przytomnoć, po tym jak cię postrzelili. Wtedy zaczęłam mówić, żebyś otworzył oczy i inne takie, a w końcu powiedziałam, że cię kocham i powtórzyłam to wielokrotnie.
  - Szkoda, że tego nie słyszałem - westchnął. - A tak w ogóle to powiedz mi teraz szczerze, dlaczego zerwałaś z Jake'iem? Wiem, że coś ukryłaś. Teraz możesz mi powiedzieć.
  - Mówiłam ci tylko, że zerwałam z nim, bo nic do niego nie czuję, ale rówie dobrze mogłam zrobić to już wcześniej, używając tego argumentu. Jednak najważniejszą sprawą było to, że cię kocham. Wtedy w szpitalu nie powiedziałam ci o tym, bo nie wiedziałam, czy ty coś do mnie czujesz.
  - Widzisz, jak ja cię dobrze znam? Wiedziałem wtedy, że nie zdradziłaś mi wszystkiego. Jednak cieszę się, że byłem głównym powodem waszego rozstania - uśmiechnął się.
  - Cieszę się, że cię mam. Nie wyobrażam sobie, żeby mi ciebie teraz zabrakło - powiedziałam, patrząc mu w oczy.
  - Ja też nie widzę już przyszłości bez ciebie. Kocham cię, Lau - odparł, a na dzwięk tych dwóch pięknych słów, moje serce zabiło szybciej.
  - Ja ciebie też, Ross - odpowiedziałam, po czym pocałowaliśmy się. Czas znów stanął dla nas w miejscu i nic się nie liczyło w tej chwili. Po dłuższym czasie oderwaliśmy się od siebie. Wtuleni w siebie w ciszy patrzyliśmy na gwiazdy. Te chwile są piękne. Chcę zapamiętać je, aby na starość je wspominać. Każda sekunda spędzona z Rossem sparawia mi mnóstwo radości. Jestem teraz taka szczęśliwa. Nawet nie umiem opisać tego słowami. Nigdy się jeszcze tak nie czułam. Na prawdę kocham Rossa całym moim sercem. Najlepsze jest to, że on odwzajemnia moje czucia. Miesiąc temu tylko marzyłam o chłopaku, który skradnie mi serce i będze mnie kochał. Wtedy to były moje marzenia. Teraz się spełniły. Przez tą przeprowadzkę do Los Angeles tak dużo zmieniło się w moim życiu. Mam wspaniałych przyjaciół i chłopaka. Przeżyłam wiele wrażeń podczas ostatnich dni. Nie chcę o tym pamiętać, ale te chwile zakodowały się w mojej głowie. Co noc budzę się z krzykiem, bo widzę tych bandytów albo jak oni postrzelają Rossa, a on później umiera. To są moje koszmary. To są wydarzenia, które chciałabym wyrzucić z moich myśli. Jednak i tak więcej przytrafiło mi się dobrych rzeczy niż tych złych. Moje życie na prawdę się zmieniło. Zmieniło się na lepsze. Mam to czego kiedyś pragnęłam. Przyjaciół i kochającego chłopaka. Cieszę się, że te marzenia się spełniły. Mam nadzieję, że kolejne pragninia również staną się realne. Ale to już jest dalsza przyszłość. Teraz muszę cieszyć się tymi chwilami, którą spędzam z Rossem. Czas pokaże jak potoczą się nasze losy.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Hejka wszystkim!!!
Na początku chcę wam podziękować za ponad 20000 wyświetleń! Dziękuję wam i to bardzo. Jesteście wielcy. :*
Podoba wam się rozdział? Jest trochę krótki, ale mam nadzieję, że tak, bo w końcu jest Raura! Jej! Posłodziłam trochę, ale jestem zadowolona z całego efektu. Teraz wszystko się uspokoi, a potem będzie kolejny zwrot akcji, ale na tem temat wam nic nie zdradzę. Zbaczycie co wymyśliłam.
Do napisania!!!

Ps. Z okazji Wielkanocy chcę wam złożyć życzenia:

Kolorowych jajeczek,
rozczochranych owieczek,
rozkicanych króliczków,
pyszności w koszyczku,
a przede wszystkim
mokrego ubrania
w dniu wielkiego lania!
Życzy Emi Delly :*

13 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział :*
    Ciekawa jestem co tam wymyśliłaś, ale cieszę się ze jest raura.
    Tobie tez życzę Wesołych Świąt :*
    Czekam na następny :*
    A i zapraszam do mnie na nowy rozdział
    pamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Raura! Yey! Świetny rozdział! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wesołych Świat <3
    O, Fallin' For You. Jak ja to kocham. Miałam kiedyś na to fazę.
    Bardzo fajny rozdział. Czekam na następny.
    Buziaczki <3


    Mało kreatywny komentarz.
    :(
    :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny rozdział :)
    Genialny :) Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział :*
    Nie wiem co napisać.
    Czekam na next ♡
    No i Wesołych Świąt (ale się postarałam z życzeniami)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zawsze cudo 😍. Tobie też życzę wesołych Świąt

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział genialny.
    Przez Ciebie teraz będę czekać z niecierpliwością na ten zapowiedziany już zwrot akcji. ;_;
    I dzięki za życzenia.
    Wesołych Świąt i Smacznego jajka autorce i wszystkim czytającym!~

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny < 3
    Czekam na nexta!
    I tobie I czytelniką też wesołych świąt!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny rozdział!
    Ah ten pocałunek! :D
    Ja również życzę Ci Wesołych Świąt smacznego jajka i mokrego dyngusa!
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam do siebie :)
      http://fasionsstyle.blogspot.com/

      Usuń
  10. Wspaniały rozdział z niecierpliwością czekam na kolejny.
    Ach ta Raura... ;)
    Pozdrawiam i rownież Wesołych ;)
    Chelsa

    OdpowiedzUsuń
  11. Moje kochanie! Rozdział przepiękny!
    Jak zwykyle mój kochany blogger postanowił się nie logować, więc napiszę od razu: Tu Abi/A. Roosvelt
    Rozdział genialny! Dziękuję za polecenie bloga <3
    Przepraszam, że tak mało komentuję, ale postaram się to nadrobić ;)
    Do napisania!

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy i jest dla mnie bardzo ważny. Uszanujcie moją pracę komentując ją nawet najkrótszym komentarzem. ; )